Rozdział 30

247 14 22
                                    

Grady

Następnego wieczora pojechałem do Aarona. Nie zapowiedziałem się, ale to wyszło spontanicznie. Ivy miała się spotkać ze swoim szwagrem i jego córką, więc i tak nie było jej w domu. A ja musiałem wygadać się najlepszemu przyjacielowi. Wczoraj Ivy i ja dużo rozmawialiśmy. Głównie o tym co się stało, co teraz zamierzaliśmy. Ona musiała się skupić na skończeniu studiów, a do tego rozprawa Milo zbliżała się wielkimi krokami. Oboje mieliśmy prawo być nie w sosie. A ja naprawdę potrzebowałem komuś powiedzieć. Nawet jeśli Aaron mnie wyśmieje, to jesteśmy kumplami. No właśnie. Dlatego też mógłby sobie darować swoje zwyczajowe docinki.

Kiedy znalazłem się przed drzwiami jego mieszkania, zacząłem mocno uderzać. Potem przestępowałem z nogi na nogę, czekając aż ktoś mi wreszcie otworzy. Doskonale zdawałem sobie sprawę, iż są w domu, więc nie zamierzałem się stąd ruszyć.

W końcu drzwi stanęły przede mną otworem. Aaron był w starym, wymiętym dresie, miał zmierzwione włosy, nieobecny wzrok. Ziewnął przeciągle.

- Jezu, pali się czy co? Uciąłem sobie drzemkę, a ty mnie brutalnie…

Urwał, kiedy przepchnąłem i wszedłem do środka.

- Pewnie.- wymruczał.- Zapraszam, nie krępuj się.

- Jesteś sam?

Zacząłem się rozglądać, obawiając się, że Vivian mogłaby wyskoczyć zza zakrętu. Aaron oparł się o ścianę, przymknął powieki.

- Na to wygląda.- wzruszył ramionami.- Zanim zasnąłem, ona tutaj była. Musiała wyjść.

- Świetnie. Musimy pogadać, Aaron. To poważna sprawa.

Wyraźnie rozbudziłem go tymi słowami. Patrzył na mnie zaciekawiony. Poszliśmy do salonu. Aaron rozłożył się na kanapie, ale ja nie usiadłem. Przechadzałem się przed nim, a on wodził za mną wzrokiem. To trwało dobre kilka minut, zanim Aaron zaczął się niecierpliwić.

- Wydepczesz mi dziurę w podłodze. Co jest? Jesteś zdenerwowany, czy raczej zbyt przejęty, żeby mi od razu powiedzieć?

- Chyba oba.- powiedziałem po chwili zastanowienia.- Chcę żebyś zachował powagę kiedy ci powiem, i musisz wiedzieć… tak wyszło. Ja tego nie planowałem. A teraz muszę się z tym zmierzyć, nawet jeśli nie jestem pewny czy sobie poradzę. A ty, jako mój przyjaciel, jesteś osobą, której chciałbym się zwierzyć co się wydarzyło. Inaczej to będzie mnie gryzło.

Aaron potakiwał z nadal półprzytomnym wyrazem twarzy. A moje mięśnie były napięte, poczułem się źle. Jakbym zaraz miał puścić pawia. Przy Ivy zachowywałem się normalnie, żeby nie wiedziała jak bardzo wpłynęła na mnie ta informacja. Kurwa. Miałem teraz taki mętlik, który tylko pieprzył mi w głowie.
Dzisiaj cały dzień, kiedy siedziałem w pracy i dopinałem sprawę sobotniego przyjęcia na ostatni guzik, myślałem o Ivy. O tym, że naprawdę zaszła w ciążę, a ja zostanę ojcem. To mi się w głowie nie mieściło. Po części się cieszyłem, ale ta większa część była zdjęta strachem. Nie umiałem tego kontrolować, nawet jeśli tak cholernie się starałem. Może wiele osób uważa, iż mam dobre podejście do dzieci, ale to będzie zupełnie co innego, gdy przyjdzie mi zająć się maleństwem, które sam stworzyłem. Będę czuł się za niego bardziej odpowiedzialny niż za dzieci w New Hope, dla których jestem wujkiem. Dla tego dziecka pod sercem Ivy będę przecież tatą. To zdecydowanie wyższy level. Może potrzebowałem jeszcze trochę czasu by to przetrawić, by ta informacja w pełni do mnie dotarła.

Już sobie wyobrażałem jak zareagują moi rodzice kiedy im powiem. Będą zadowoleni czy raczej walną gadkę o zabezpieczeniu? Może jedno i drugie. W każdym razie musiałem im powiedzieć. W końcu zostaną dziadkami, więc powinni wiedzieć.

Save our tomorrowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz