Rozdział 31

321 14 72
                                    

Grady

Kiedy wszedłem do domu rodzinnego było nadzwyczaj cicho. Tak jakby rodzice gdzieś wyszli i przy tym zostawili drzwi otwarte. Jednak wiedziałem, że to niemożliwe, i na pewno gdzieś tutaj byli.
Długo się zastanawiałem kiedy się do nich wybrać. Już pojutrze miało się odbyć przyjęcie charytatywne ze zbiórką pieniędzy dla dzieci, a więc głównie tym żyłem. A jednak kiedy myślałem o Ivy, to sobie uświadamiałem, że powinienem wybrać się do rodziców, żeby powiedzieć im wiadomo o czym. Tak właśnie się tutaj znalazłem, no i nie ma odwrotu. Zbyt długo to odciągałem, a kiedyś ten dzień musiał nadejść. Specjalnie wyszedłem trochę wcześnie z pracy by do nich przyjechać. Na początku chciałem poczekać na Ivy, ale kazała mi jechać, więc dość niechętnie zgodziłem się aby wróciła taksówką bądź autobusem.

Zamknąłem za sobą drzwi, zamek cicho kliknął. Wtedy usłyszałem kroki. Tata wyszedł ze swojego biura, drzwi, które znajdowały się na lewo od schodów. Na mój widok zatrzymał się raptownie. Chwilę mi się przyglądał, po czym na ustach mężczyzny zamajaczył niewyraźny uśmieszek.

- Cześć, synu.

- Cześć.- wykrzywiłem usta, co na pewno przypominało kwaśny grymas.- Co słychać?

Zmrużył oczy, ściągnął mocno brwi, i przesuwał zielonymi oczami po całej mojej twarzy. A ja stałem pod ścianą i zastanawiałem się o co mogło mu chodzić. Nie żebym nigdy nie pytał o jego samopoczucie. A zachowywał się jakby tak właśnie było. A więc czekałem. Cały czas tylko czekałam.

- Wszystko w porządku. A jak u ciebie?

- Zmieniło się parę rzeczy.- westchnąłem cicho, rozejrzałem się dyskretnie.- Sam jesteś?

- Mama na górze.

- Chciałem z wami pogadać. To bardzo ważne.

- Jasne. Zawołam ją.

Tak też zrobił. Ja przeszedłem do salonu żeby tam na nich zaczekać. Dłonie zacisnąłem na kolanach. Zaczęły mi się pocić, poważnie. A to przecież tylko moi rodzice, a ja jestem dorosły. Miałem im właśnie powiedzieć, że zostaną dziadkami, ja będę ojcem, ponieważ Ivy jest w ciąży. Cholera. Teraz gdy to sobie powtarzałem, cała sytuacja brzmiała absurdalnie nieprawdopodobnie. A jednak to była prawda, a moi rodzice musieli wiedzieć. Nie miałem pojęcia jak to odbiorą, ale mam nadzieję, że nie będą wściekli. Może od złej strony się za to zabraliśmy, ale żadne z nas nie planowało teraz dziecka. To się po prostu stało, okej? No i co ja mogłem teraz na to poradzić? Musiałem wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Jeśli nie uważałem, to tak się stało. A ja chciałem jedynie poinformować rodziców, a nie zbierać od nich rady. Mogliby stwierdzić, iż jestem za młody na ojcostwo, ale no proszę. Ja mam dwadzieścia pięć lat a nie piętnaście. Chyba wiem co się wydarzyło. Jak już powiedziałem. Jestem dorosły, więc mogę być ojcem. Mam na tyle lat by się z tym zmierzyć.

Nigdy nie sądziłem, że będę musiał się z czymś takim mierzyć. Nawet nie wiedziałem, iż spotkam jakąś kobietę, która wstrząśnie moim światem. A teraz ta kobieta- Ivette Fontaine- spodziewała się mojego dziecka. Przez te trzy miesiące naprawdę dużo się wydarzyło, a przede wszystkim sporo zmieniło.
Chyba więcej niż przez całe moje życie. Czy miałem prawo do narzekania? Raczej nie. Gdybym nie poznał Ivy, nadal tkwiłbym w tym cholernym odrętwieniu, nadal żyłbym wspomnieniami związanymi z Sylvią. Nadal bym się nad sobą użalał. A tymczasem kompletnie zapomniałem o tym co mnie dotychczas gnębiło. Może pojawiły się nowe problemy, ale te wydawały się dużo przyjemniejsze. A przynajmniej takie miałem wrażenie.

Dziecko. To nie jest pieprzony fake. Będziemy mieli syna. Bo właśnie tak. Przeczułam, że to będzie chłopiec. Czy właśnie to nazywają rodzicielskim instynktem?

Save our tomorrowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz