Chapter 5

13.6K 466 155
                                    

#venusvea


Valley Hospital Medical Center było miejscem, które za każdym razem przyprawiało Kendall o mdłości. Budynek był ogromny, a każdy z oddziałów doskonale wyposażony. Jednak jego największą wadą były kolosalne koszta leczenia, a Holland wiedziała o tym aż nazbyt dobrze.

Przekroczyła próg, mijając recepcję. Znała już to miejsce na tyle dobrze, by wiedzieć, gdzie się kierować. Weszła schodami na trzecie piętro, gdzie powitał ją duży napis przyozdobiony kolorowymi kwiatkami, informujący, że wchodzi na oddział pediatrii.

Na widok znajomych, żółtych ścian przeszedł ją dreszcz. Naklejki motyli zdobiące je według niej wcale nie sprawiały, że oddział stawał się bardziej przytulny.

Jedna z pielęgniarek, które często tam widywała, przywitała ją uśmiechem i poprosiła, by wpisała się na listę odwiedzających. Kendall szybko złożyła podpis, po czym ruszyła do sali opatrzonej numerem sto cztery. Nie zastała go tam jednak, więc chwilę później była już w pokoju zabaw, gdzie dzieci w różnym wieku korzystały z dostępnych tam zabawek.

Nie trudno było dostrzec jasne włosy Alexa, które odziedziczył po mamie. Siedział w kącie sali na małym dywanie obok dziewczynki o ciemnej karnacji i kręconych włosach. Pokazywał jej coś.

Kendall przybrała na twarz na tyle sympatyczny uśmiech, na ile była w stanie i podeszła do nich. Alex gdy ją zauważył, pospiesznie podniósł się z podłogi i ruszył jej na przywitanie.

— Ciociu Kendall! — zawołał, nim przytulił się do jej nóg, na co spięła się nieznacznie, jak to miała w zwyczaju. Nienawidziła tego, że nie potrafiła cieszyć się bliskością nawet jeśli chodziło o osobę, na której jej zależało.

— Cześć, paskudo — przywitała go, mierzwiąc dłonią jasne włosy chłopca. Ten spojrzał na nią z uśmiechem, po czym zaprowadził ją w kąt, gdzie wcześniej się bawił. Spojrzał najpierw na siedzącą na podłodze dziewczynkę, która wyglądała, jakby nie dostrzegła ich obecności, a potem ponownie na swoją ciocię.

— To jest moja przyjaciółka — przedstawił, wskazując na ciemnoskórą. — Ma na imię Chicago.

— Cześć, Chicago — zwróciła się do niej, na co dziewczynka niestety nie zareagowała. Holland nieco zmieszana zmarszczyła brwi.

— Nie tak, ciociu. Ona nas nie słyszy — wytłumaczył, siadając obok. Chicago spojrzała na niego, gdy on wskazał na Kendall i wystawił kciuk w górę. Kobieta musiała przyznać, że znalazł dość kreatywny sposób na komunikację. Dziewczynka spojrzała na nią, po czym pomachała lekko. Brunetka odpowiedziała jej tym samym gestem, po czym wyciągnęła z torebki cukierki, które kupiła po drodze.

— Chicago jest dziś trochę smutna — oznajmił chłopiec, odpakowując cukierka. Wyciągnął też jednego z woreczka i podał przyjaciółce. Nieśmiało przyjęła słodycz.

— Dlaczego? — zapytała, siadając obok nich.

— Bo jej tata przyszedł — odparł, wzruszając ramieniem. Kendall z początku nie zrozumiała wspomnianego powodu, więc zmarszczyła brwi. Alex pospieszył z wyjaśnieniem, mówiąc nieco ciszej. — Był pijany.

Zaskoczona brunetka spojrzała na niego, po czym przeniosła spojrzenie na zapatrzoną w zabawkę dziewczynkę. Współczuła jej. Kendall jak nikt inny znała ból związany z błędami rodziców. Ciekawiło ją jednak dlaczego Chicago nie słyszała.

— Mój tata też dziś do mnie przyszedł — powiedział z uśmiechem, wyciągając z kieszeni mały zielony samochodzik. — Zobacz, kupił mi porsche.

VENUS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz