Chapter 8

11.7K 399 183
                                    

#venusvea


Jeszcze tego samego wieczoru Kendall poprawiła czerwoną szminkę na ustach, siedząc w klaustrofobicznej taksówce. Zdążyła skomentować wszystko wokół, nim dotarła pod wyczekiwany budynek. Wówczas w oczy rzucił jej się charakterystyczny neon w fioletowym kolorze.

Przerzuciła włosy na jedno ramię, nim ruszyła w kierunku wejścia, gdzie zastała pracownika ochrony. Mężczyzna ledwo zerknął w jej kierunku, nie sprawdzając nawet dokumentów. Holland przekroczyła próg kasyna, przywdziewając jeden z czarujących uśmiechów, które trzymała w zanadrzu. Jej włosy delikatnie rozwiał podmuch wiszącej na drzwiami klimatyzacji, a usta wykrzywiły jej się w grymasie na nagłe uczucie zimna na odkrytych ramionach. Nie trudno jej było dostrzec mężczyznę, wokół którego unosiła się aura władczości.

Niebezpieczeństwo, które skrywał w oczach nie było wcale tak dalekie od prawdy.

Zgarniając po drodze drinka, ruszyła w kierunku stołu do ruletki, gdzie odziany w czarną koszulę i tego samego koloru spodnie od garnituru mężczyzna szykował się do kolejnych zakładów. Upijając łyk alkoholu z kieliszka, przy akompaniamencie głuchego odgłosu odbijających się od posadzki obcasów, przystanęła tuż za jego plecami.

Nathaniel niemal od razu wyczuł jej obecność. Podświadomość podpowiadała mu już wcześniej, że tego dnia jeszcze ujrzy kobietę o oczach w kolorze oceanu. Powstrzymał się przed delikatnym uśmiechem, czując na sobie wzrok pozostałych graczy.

— Cześć, szefie — sarknęła, opierając dłonie na drewnianym oparciu krzesła. Siedzący przy stole mężczyźni w żaden sposób nie skomentowali jej obecności, choć na krótki moment wszyscy zamilkli. Harvers zauważając to obdarzył ich znaczącym spojrzeniem.

Ustalono pierwszy zakład jako six line bet, każdy z graczy przyglądał się tablicy z numerami, jakby wygrana czaiła się właśnie tam. Dwóch z nich niemal od razu zadecydowało, gdzie znajdzie się ich żeton.

Kendall zlustrowała spojrzeniem ich, a potem numery. Sugerując się niezawodną intuicją, nachyliła się do ucha Nathaniela.

— Połóż między siódemką i dziesiątką — poleciła szeptem, z satysfakcją zauważając, jak napiął ramiona. Mogłaby uznać irytowanie go za całkiem interesującą czynność.

Mężczyzna zastanawiał się jedynie krótki moment, nim postawił swój żeton między dwudziestym piątym i dwudziestym ósmym numerem. Wywróciła na to oczami, czego nie mógł zobaczyć. Na jej ustach wciąż widniał uśmiech, gdy krupier wprawił koło ruletki w ruch. Kulka rzucona w przeciwnym kierunku tańczyła wokół numerów na długo przed tym, jak zatrzymała się obok trzydziestki, ostatecznie jednak wpadając w przedział jedenastego numeru.

Cichy śmiech uciekł z jej ust na ten widok.

— Było blisko, nieprawdaż? — rzuciła, podkreślając jego przegraną. Bowiem gdyby tylko jej posłuchał, wygrałby pięciokrotność postawionej stawki. Harvers przełknął gorycz przegranej, nie pozwalając, by zauważyła na jego twarzy choćby cień zawahania.

Bez słowa przeszedł do kolejnej rundy, ignorując uwagi, które sporadycznie rzucała w jego kierunku. Dobry Boże, tak bardzo nienawidził tego, że w całej tej sarkastycznej gadce potrafiła mieć rację.

Postawił żeton w wybranym miejscu, zastanawiając się, dlaczego tym razem nie pouczyła go. Brunetka w milczeniu obserwowała, jak kolejni gracze stawiają swoje zakłady. Wydęła dolną wargę w zastanowieniu i upiła kolejny łyk palącego trunku.

Na moment zapadło milczenie, gdy za sprawą krupiera kulka znowu obracała się w kole. Zaczęła zwalniać, jak ich oddechy, aż zatrzymała się i wpadła w przedział numeru siedemnaście. Znów przegrał.

VENUS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz