Chapter 18

10.1K 369 72
                                    

#venusvea



Największym błogosławieństwem, a jednocześnie przekleństwem, Kendall był zaburzony pogląd na emocje, których często nie potrafiła określić, a czasem nawet opanować. Zdecydowanie nie przeszkadzało jej to w momencie, gdy patrzyła na zatopionych w rozpaczy ludzi, nie czując przy tym ani grama smutku. Nie narzekała na fakt, że nie płakała na pogrzebach i nie krzyczała z radości na urodzinach. Nie kolidowało to z jej chłodną naturą, więc z łatwością zdołała przywyknąć do tego stanu rzeczy.

Niestety pojawiały się momenty, gdy przerastało ją to, co czuła, a czego nie potrafiła jednoznacznie nazwać. Niezidentyfikowany strach bywa na tyle niebezpieczny ze względu na fakt, że nie wiemy, z czym walczymy. Nie umiemy zatrzymać toczącego się koła, które ciągnie nas po żwirowej ulicy, obdzierając z opanowania i zdrowego rozsądku.Wtedy do gry dołącza panika, która zasiewa swoje plony jak najlepsza przyjaciółka.

Kendall nieczęsto czuła przerażenie, a przynajmniej rzadko wiedziała, że właśnie ono jej towarzyszy. W tamtym momencie jednak była przekonana, że to właśnie strach wstrząsa całym jej ciałem, gdy Harvers zatrzasnął za nimi drzwi swojego gabinetu. Cztery ściany zaczęły na nią napierać, tworząc klaustrofobiczną wizję w jej głowie. A ona nie miała pojęcia, jak się przed tym bronić.

Czuła jedynie, jak tętno pulsuje jej w skroniach, a na nadgarstku wciąż zaciskają się silne palce mężczyzny. Przez moment bała się, że krew przestaje jej dopływać do dłoni, ale wtedy brunet uwolnił ją z uścisku, niemal pchając na niewielki fotel w kącie pomieszczenia. Opadła niezgrabnie na niego, prędko poprawiając się na siedzeniu.

Spojrzała nieufnie na Nathaniela, który z kamienną miną otwierał właśnie szafę obok niej. Nie miała pojęcia, czy wypadało się w tamtym momencie w ogóle odzywać. Testowanie jego cierpliwości było zabawne, jednak do pewnego momentu. Jak wszystko inne miało swoje granice. Obawiała się, że właśnie je przekroczyła.

Nie wiedziała, co zamierzał zrobić i czy w ogóle chciała to wiedzieć. Najróżniejsze wizje stawały jej przed oczami, nie napawając szczególnym optymizmem. Żadna nie kończyła się słowami "i żyła długo i szczęśliwie". Choć Kendall nie pogardziłaby nawet samym "i żyła".

Obserwowała jak wyciągnął z szafy granatową koszulę, marszcząc brwi w konsternacji. Położyła dłonie na kolanach, by ukryć drżenie nóg. Nie chciała wyglądać jak płochliwa owca w norze wściekłego wilka, mimo faktu, że dokładnie tak się czuła.

Zalegająca między nimi cisza sprawiała, że odchodziła od zmysłów. W czasie gdy Harvers pozbył się górnej części ubrania, zdążyła już zmówić dziesięć różnych modlitw. Później zaczęła liczyć panele na podłodze, chcąc w ten sposób obniżyć poziom stresu i wyprzeć z głowy wizje ryhłej śmierci.

Kiedy jednak milczenie przedłużało się w nieskończoność, ona policzyła wszystkie policzalne szczegóły w tym miejscu, a Harvers zaczął wyciągać poszczególne rzeczy z biurka, postanowiła zaryzykować.

— Zamierzasz teraz zamknąć mnie w piwnicy bez światła, ja będę spać na starym materacu, a ty będziesz przynosił mi szklankę wody dziennie i suchy chleb, okazjonalnie z masłem. Nie będę się kąpać, ubrana w jakieś posezonowe szmaty. Ty będziesz bił mnie za wyśmienite poczucie humoru, a potem zerżniesz na tym brudnym materacu, by ostatecznie i tak zastrzelić mnie pod wpływem chwili, gdy powiem o jedno słowo za dużo? — To tylko jeden z wielu scenariuszy, które pojawiły się w jej głowie, a należał do tych mniej drastycznych. Skrzywiła się, jakby sama nie mogła uwierzyć, że właśnie to powiedziała. Ale nie dało się ukryć, że niezależnie od sytuacji, sarkazm płynął jej we krwi.

VENUS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz