Rozdział 5

50 10 18
                                    

Ami

Siedmioletnia dziewczynka siedziała na parapecie okna ozdobionego świątecznymi lampkami. W jej niebieskich włosach odbijały się światełka, a mróz rysował wzory na szybie, przez którą wyglądała. Od dwóch godzin wypatrywała mamy, która powinna niedługo wrócić z długiego dyżuru w szpitalu Nakano Kyorits.

Ami słyszała, jak babcia krząta się po domu, przygotowując ostatnie potrawy na późne śniadanie. Wcześniej pomogła jej ze wszystkim, z czym tylko dała radę, a teraz pozostało jej już tylko czekać. Choć inne dzieci zapewne z chęcią rozpakowałyby już prezenty, mrugające przyjaźnie spod choinki, to Ami nie chciała robić tego bez mamy.

Przyzwyczaiła się już do nieobecności taty, ale mama zawsze znaczyła dla niej najwięcej. Nie chodziło tylko o więź, jaka tworzy się między matką a dzieckiem. Dla niebieskowłosej dziewczynki dr Mizuno nie była tylko matką, ale także jedyną przyjaciółką, powierniczką i towarzyszką zabaw, oczywiście tych naukowych.

Ami nigdy nie interesowała się zwykłymi zabawkami, które wydawały jej się niezwykle nudne. Nie rozumiała, dlaczego inne dzieci tak to uwielbiały. Sama czasami próbowała bawić się lalkami, albo innymi zabawkami, ale nie znajdowała w tym przyjemności. Zdecydowanie wolała spędzać czas na czytaniu książek, czy na robieniu eksperymentów naukowych, które pozwalały jej odkrywać tajemnice Wszechświata.

– Mama! – krzyknęła głośno siedmiolatka i rzuciła się w stronę drzwi wejściowych.

Doktor Mizuno roześmiała się głośno, gdy jeszcze w drzwiach objęły ją małe ramionka.

– Kochanie, poczekaj chwilkę, jestem cała w śniegu – pani Mizuno odsunęła delikatnie ukochaną córkę, nie chcąc, żeby zmarzła.

– Mamo! Mamy już wszystko gotowe! Pomogłam babci nakryć do stołu i nawet pokroiłam składniki na śniadanie! – Informowała mała dziewczynka, a pełen radości uśmiech gościł na jej ustach.

– Moja duża córeczka – pochwaliła pani Mizuno. Gdy tylko odwiesiła płaszcz, porwała córkę w ramiona i przytuliła mocno. Tak bardzo tęskniła za swoim aniołkiem.

Kilka chwil później trzy panie siedziały przy stole, z uśmiechami na ustach jedząc późne, świąteczne śniadanie. Atmosfera była miła i rodzinna, jednak Ami zawsze miała wrażenie, że coś w tych chwilach jest nie tak. Porównywała czasem takie momenty, z tymi które widziała w filmach i zawsze miała wrażenie, że czymś się różniły. Nigdy jednak nie wiedziała o co chodzi – w końcu atmosfera była miła, z radia płynęły świąteczne piosenki, a wystrój domu w niczym nie ustępował tym z amerykańskich produkcji filmowych. Czegoś jednak brakowało.

– Może pora na prezenty? – Zapytała doktor Mizuno, zerkając z uśmiechem na córkę.

– Tak – uśmiechnęła się Ami i powoli wstała z krzesła. Zasunęła je grzecznie i bez pośpiechu ruszyła w stronę kolorowego drzewka.

Dziewczynka powoli rozdawała prezenty mamie i babci, a paczki przeznaczone dla siebie odkładała na dywanie. Gdy rozdzieliła już wszystkie podarki, usiadła tuż obok paczek i poprawiła swoją granatową spódniczkę. Dopiero gdy wszystko było w nienagannym stanie, zaczęła rozpakowywać prezenty.

Małe serduszko Ami zabiło trochę szybciej, zdradzając skrywane nadzieje, jakie pielęgnowała głęboko w swojej duszy. Widząc kolorowe paczki miała nadzieję, że marzenia jednak się spełniają i gdzieś w tym stosie prezentów znajdzie coś, co pozwoli jej znaleźć przyjaciół. W jej szkole działało wiele klubów i kółek i skrycie marzyła, że może Święty Mikołaj da jej dostęp do takiego, gdzie spotykają się mądre dzieci. Miała nadzieję, że jeśli znajdzie kogoś równie mądrego jak ona, to wreszcie będzie chciał się z nią bawić.

Wymarzony PrezentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz