Rozdział 12

42 7 17
                                    

Rei weszła do swojego pokoju i po cichu zamknęła drzwi, o które już po chwili się oparła. Wstrzymała oddech i wyciągnęła spod sweterka książkę, którą ofiarowała jej ta miła, choć dziwna dziewczynka. Przytuliła mocno podarek do piersi i na palcach zaczęła się skradać do łóżka. Nie wiedziała, dlaczego to robi, skoro ojciec nigdy nie zaglądał do jej pokoju, ale bała się przyłapania na gorącym uczynku. Nie bała się skarcenia, a raczej odebrania tej małej nadziei, jaką dała jej Ami.

– Genealogia – Rei przeczytała trudne słówko z okładki i pogłaskała kilka razy napis.

Czuła, jak jej serce łomocze w piersi z nadzieją i obawą jednocześnie. Czy miała szansę odnaleźć rodzinę?

Rei obawiała się, że jej poszukiwania na nic się zdadzą, ale mimo to chciała spróbować. Nie była typem osoby, która się poddaje, a to była jej jedyna szansa. Musiała choć spróbować znaleźć kogoś, kto mógłby ją pokochać.

— Co każdy odkrywca powinien zabrać ze sobą — przeczytała Rei i zatopiła się w lekturze. Choć powoli robiło się późno, to ona z ciekawością czytała o wszystkim, co miała do przekazania autorka książki. Tak była skupiona, że nie poczuła zmęczenia, które powoli zaczęło ogarniać jej ciało. A gdy dotarła do końca, jej oczy się zamknęły i ogarnął ją błogi sen.

Rei obudziła się dopiero, gdy promienie słońca zaczęły łaskotać ją w twarz. Zmarszczyła powieki, nie chcąc jeszcze wstawać. Po chwili jednak przypomniała sobie o wszystkim, czego dowiedziała się poprzedniego dnia i wyskoczyła z łóżka z nową energią.

Z uśmiechem na ustach wybiegła z pokoju i skierowała się w stronę jadalni.

— No patrzcie, księżniczka wreszcie wstała — prychnęła Kaolinite.

— Znowu ty — wymamrotała Rei pod nosem. Dziś jednak nawet obecność asystentki ojca nie mogła popsuć jej humoru. Szybko usiadł przy stole i zaczęła jeść przygotowane śniadanie. Zrobiła też kilka kanapek na wynos i zawinęła je w serwetkę. Ten mały pakunek zabrała ze sobą do pokoju, w którym zamknęła się przed wzrokiem znienawidzonej kobiety.

Po zjedzeniu śniadania Rei poczuła w sobie olbrzymie pokłady energii. Dawno nie czuła się taka podekscytowana.

— Sprawdźmy, czy wszystko mam — powiedziała na głos Rei, tocząc rozmowę z jedyną osobą, której mogła się zwierzyć. Samą sobą. — Lupa, żeby zobaczyć wszystko na fotografiach. Jest! — Rei zaczęła sprawdzać swój ekwipunek z listą znalezioną w książce.

— Notatnik i długopis do zapisywania ważnych informacji. Są!

— Aparat fotograficzny do sfotografowania dokumentów, pamiątek i bliskich. Jest!

Rei wyciągnęła go z szafki ojca, gdy Kaolinite poszła do toalety. Mała dziewczynka podejrzewała, że ojciec nawet się nie zorientuje, bo nigdy nie używał tego aparatu.

— Kanapki i woda, aby nie odkrywać historii z pustym brzuchem. Są!

— Dyktafon, aby nagrywać ważne opowieści, by kiedyś je spisać. Nie ma.

Rei wydęła śmiesznie policzki, jednak postanowiła się tym nie przejmować.

— Może babcia będzie miała — powiedziała Rei, wzruszając ramionami.

— Do dzieła! — Rei uśmiechnęła się szeroko i uzbrojona niczym najlepszy detektyw wysunęła głowę z pokoju. Zauważyła Kaolinite rozmawiająca przez telefon przy jednym z wielkich okien salonu. Widząc swoją wielką szansę, Rei przemknęła cicho do gabinetu ojca. Z tego co pamiętała, leżał tam stary album ze zdjęciami, w którym czasem ojciec pokazywał jej kilka zdjęć zmarłej matki.

Wymarzony PrezentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz