Rozdział 15

37 7 9
                                    

– Tato!!! – Głośny krzyk Seiyi rozbrzmiał w całym domu, gdy chłopiec bieg w kierunku frontowych drzwi. Chwilę wcześniej usłyszał dzwonek, na który czekał od samego rana.

W tym samym czasie Artemis wychylił się z salonu i pokręcił z rozbawieniem głową. Choć jego syn zawsze był pełen energii, to radość z nadchodzącej wizyty była wyjątkowa, nawet jak na niego.

– Dzień doby Kochanie – roześmiała się Luna, gdy mały chłopiec wręcz wskoczył w jej ramiona. Ledwo zauważyła moment otwarcia drzwi tego luksusowego domu, gdy poczuła już dziecko wpadające na nią z impetem.

– Już nie mogłem się doczekać! – Seiya wtulił się zachłannie w tą miłą panią.

– Widzę – pani Mae roześmiała się perliście.

– Seiya, naszym gościom w domu będzie o wiele milej – zwrócił uwagę Artemis, starając się stłumić chichot.

– Tak! – Seiya odskoczył od Luny i złapał Taikiego za rękę. – Chodź, pokażę Ci mój pokój!

Luna i Artemis obserwowali, jak dwóch chłopców biegnie w głąb domu. No dobrze, to Seiya biegł, a Taiki był po prostu ciągnięty. Wydawało się jednak, że szatynowi kompletnie to nie przeszkadza.

– Nawet nie dał mu się rozebrać – Artemis pokręcił głową, by już po chwili wziąć płaszcz od Luny. Brunetka zarumieniła się ładnie, nieprzyzwyczajona do takich szarmanckich gestów. Może gdyby osiem lat temu miała te same doświadczenia co teraz, to nie dałaby się tak łatwo uwieść. Nie mogła jednak żałować, gdyż wtedy nie byłoby z nią Taikiego, który był światłem jej życia.

– Dziękuję – szepnęła po chwili Luna, wyrywając się z nieprzyjemnych myśli.

– Pozwól do salonu, zaraz zaparzę herbatę – Artemis wskazał kobiecie kierunek i uśmiechnął się szeroko. Nie wiedział dlaczego, ale w jej towarzystwie uśmiech sam wypływał na jego twarzy.

– Piękny dom – pochwaliła Luna, rozglądając się ciekawie po pomieszczeniach.

– Dziękuję, ale to zasługa dekoratorki – powiedział Artemis, odsuwając dla Luny krzesło. – Moja żona nie zdążyła go udekorować, a ja się kompletnie na tym nie znam.

– Przynajmniej nie robisz niczego na siłę – uśmiechnęła się do niego Luna. Choć była ciekawa historii państwa Kou, to nie chciała poruszać tego tematu.

– Jakiej herbaty byś się napiła? – Zapytał Kou, nieprzyzwyczajony do goszczenia kobiet w swoim domu. – Może masz ochotę na taką o smaku pieczonego jabłka z cynamonem?

– Oh jak świątecznie – roześmiała się brunetka i przytaknęła ruchem głowy. – Będzie idealna.

W tym samym czasie dwóch chłopców siedziało już na miękkim dywanie, wśród najróżniejszych zabawek, jakie Seiya wyciągnął specjalnie dla swojego gościa. Choć Taiki nie do końca wiedział, jak bawić się niektórymi, to Seiya chętnie mu wszystko tłumaczył i prezentował. Całości towarzyszyły głośne śmiechy obu chłopców, bo nawet spokojny i poważny Taiki nie mógł pozostać obojętny na wygłupy bruneta.

– A lubisz się ścigać samochodami? – Zapytał Seiya, z ciekawością zerkając na swojego nowego przyjaciela.

– Nie wiem, nigdy się nie ścigałem – Taiki wzruszył ramionami i spuścił wzrok.

– No co Ty? Serio? – Zdziwił się Seiya. – To musimy się pościgać! Mam akurat dwa!

Taiki podążył wzrokiem za brunetem, który zerwał się z kolan i podbiegł do szafki, z której wyciągnął dwa całkiem duże samochody z dziwnymi antenkami z tyłu.

Wymarzony PrezentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz