Rozdział 9

35 7 6
                                    

– Mamo, ale ja wolę poczytać książki – westchnął Taiki, w ostatniej próbie ratunku.

– Nie możesz cały czas siedzieć z nosem w książkach – powiedziała Luna, wycierając ręce w ścierkę – potrzebujesz świeżego powietrza.

– Ale mamo – szatyn wygiął usta w podkówkę.

– Chociaż godzinkę – Luna postanowiła pójść na kompromis. Wyciągnęła rękę do syna, licząc na zawarcie układu.

– Godzina – zgodził się Taiki, wiedząc, że matka i tak nie zrezygnuje.

Luna ucałowała chłopca w czoło i zaczęła przygotowywać kurtkę, szalik i czapkę.

– Pamiętaj, bądź grzeczny, baw się z innymi dziećmi i nie wychodź z naszego podwórka – pouczyła Luna, kończąc zapinać kurteczkę.

– Wiem mamusiu – westchnął Taiki, znudzony słowami, które słyszał za każdym razem.

Chwilę później z cichym westchnieniem wyszedł na plac zabaw umiejscowiony między blokami. Odgarnął śnieg z ławki, która znajdowała się w ustronnym miejscu i usiadł, modląc się, by nikt go nie zauważył.

Taiki nigdy nie lubił wychodzić na ten plac zabaw. Nie znaczyło to, że podwórko mu się nie podobało. Zawsze jednak, gdy był poza zasięgiem wzroku dorosłych, inne dzieci mu dokuczały.

– O patrzcie, nudziarz wyszedł! – Krzyknął jeden z chłopców, lepiący w tej chwili bałwana.

– Pewnie matka ma go dość i wyrzuciła go z mieszkania – śmiał się inny chłopiec, szykując już śnieżkę, która chwilę później poleciała prosto w stronę Taikiego.

Mae skrzywił się po uderzeniu, a w jego oczach zakręciły się łzy. Mimo to zauważył, jak kolejne dzieci szykują śnieżki. Wiedział, że są przeznaczone dla niego. Resztkami sił powstrzymując płacz, wstał z ławki i zaczął biec w stronę domu. Szybko jednak zmienił kierunek na przeciwny, gdy obok wejścia do klatki zauważył chłopca, z którym na pewno nie chciał się spotkać.

Taiki biegł najszybciej, jak umiał, chcąc schować się za pobliskim budynkiem. Gdy dotarł na miejsce oparł się o ścianę bloku i spróbował uspokoić oddech. Tak bardzo chciałby nie musieć widywać innych dzieci. Tak bardzo chciałby, żeby inni go polubili. Tak bardzo chciałby przestać być nudny.

Nie wiedział tylko, jak sprawić, żeby ta nuda z niego zniknęła.

– Na pewno podróżników wszyscy lubili – powiedział do siebie Taiki i pogłaskał kompas, który miał ukryty w kieszeni.

Nagle jego ametystowe oczy się rozszerzyły, a serce zaczęło bić szybciej.

Czy mógł zostać podróżnikiem? A może mógłby znaleźć skarb?

Taiki poczuł przypływ energii, która zachęcała go do działania. Zawsze był grzecznym dzieckiem i słuchał mamy, ale tym razem miał ochotę zrobić coś przeciwnego. Obejrzał się na blok, w którym mieszkał i westchnął głośno.

– Nie chcę być nudny – powiedział głośno, jakby matka mogła go usłyszeć.

Po chwili Taiki trzymał już w dłoniach kompas i kierował się tam, gdzie wskazywała strzałka. Nie zapomniał jednak o wszystkim, czego od małego uczyła go mama. Zawsze grzecznie czekał na zielone światło i rozglądał uważnie przed przejściem przez ulicę.

Siedmioletni szatyn podróżował przez Tokio, rozglądając się po miejscach i ulicach, które widział pierwszy raz w życiu. Powoli zaczynało burczeć mu w brzuchu, ale nie zamierzał się poddać. Czuł, że jest już blisko. Wierzył, że niedługo odkryje coś, dzięki czemu dzieci na osiedlu i w szkole go zaakceptują.

Wymarzony PrezentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz