Rozdział 7

51 9 26
                                    

Yaten

Kobieta o ognistych włosach westchnęła cicho i przetarła zmęczone oczy. Z każdym dniem było jej coraz trudniej. Codziennie żałowała, że jako młoda dziewczyna zaniedbała swoją karierę. Była bardzo dobrą studentką i świetną stażystką, a później się zakochała... Niestety okazało się, że oddała serce niewłaściwemu mężczyźnie. Jedyne czego nie mogła żałować to skarb, który jej zostawił. Syn, który był jej powodem do życia. Żałowała tylko, że nie może zapewnić mu lepszych warunków, ani ofiarować ciekawszych prezentów pod choinkę. Choć robiła wszystko, co mogła, to Święta musiały być skromne. Na szczęście miała obok wspaniałe sąsiadki, które wspierały ją w tym trudnym czasie i nawet przygotowały kilka paczek dla Yatena.

W pokoju obok siedmioletni chłopiec wysunął nogi z łóżka i włożył stopy w ciepłe kapcie. Choć nie mógł narzekać na warunki, w jakich żyli, to wiedział, że ostatnio w domu było jakby chłodniej, a mama była smutniejsza niż zwykle. Westchnął cicho i przeczesał palcami swoje srebrne włosy, które powoli zaczynały zbliżać się do ramion.

Yaten nie miał ochoty wstawać dziś z łóżka, ale nie chciał sprawić przykrości mamie. Sam wolałby poczekać ze świętowaniem na tatę, który na pewno niedługo wróci. Wolał jednak nie rozmawiać o tym z mamą, bo zawsze wtedy albo bardzo się kłócili albo mama płakała. A on chyba wolał tę pierwszą opcję. Dziś jednak chciał być grzecznym chłopcem.

– Ostatnio byłem bardzo grzeczny – powiedział Yaten do swojego odbicia w lustrze i uśmiechnął delikatnie. Czy to znaczyło, że święty Mikołaj spełnił jego prośbę?

Mały chłopiec uśmiechnął się delikatnie, gdy wyobraził sobie prezent, jaki mógłby mu przynieść Święty Mikołaj. Od kiedy napisał list, co wieczór wyobrażał sobie przyjaciela, jakiego mógłby znaleźć pod choinką. Yaten nie do końca wiedział, kto może zostać tym przyjacielem, o którym tak wiele mówiła mama i wszyscy dookoła. Wierzył jednak, że dziś wreszcie będzie go miał. Wierzył, że będzie miał kogoś, kto od niego nie odejdzie.

– Ale tata się zdziwi, jak wróci – powiedział do siebie, a jego zielone oczy zalśniły radośnie.

Tak, jednak miał dziś chęć wstać!

Szeroki uśmiech malował się na jego twarzy, gdy kończył się ubierać. Chwilę później jeszcze raz poprawił włosy i wygładził koszulę, by po chwili ruszyć do kuchni, z której wydobywały się dźwięki przygotowywanego śniadania.

Kakyuu uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do syna, by ucałować go w czoło. Wiedziała, że tego nie lubił i dziś też zmarszczył się, jakby właśnie powąchał coś brzydkiego, ale nic nie powiedział. Matka zachichotała cichutko, widząc grymas ukochanego syna. Kochała go całym sercem, jednak bała się, że to jaki był, nie ułatwi mu życia. Jej największym marzeniem było, aby był szczęśliwy. Wiedziała jednak, że nie znajdzie szczęścia, idąc przez życie samotnie.

Yaten grzecznie zjadł śniadanie, jednak pod stołem cały czas tupał nogą. Mimo postawy, jaką zazwyczaj przybierał, nadal był tylko chłopcem, który zaczynał się niecierpliwić.

– No leć już – zaśmiała się Kakyuu, wycierając usta chusteczką.

Yatenowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. W ułamku sekundy zeskoczył z krzesła i pobiegł w stronę choinki. Rzucił się na prezenty i zaczął odwijać kolorowe papiery. Choć choinka była mała, a paczek też było tylko kilka, to Yatena to nie obchodziło. Liczyło się tylko to, że znajdzie tam coś, co pomoże ukoić pustkę w jego serduszku. Liczył, że znajdzie tam kogoś, na kogo będzie mógł liczyć.

Yaten oglądał podarki, a z każdym kolejnym jego mina stawała się coraz mniej radosna. Jego energia przygasła, a wargi zacisnęły się mocno.

Wymarzony PrezentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz