Rozdział 6

48 9 15
                                    

Rei

Dziś obudziła się szczególnie wesoła i radosna. Ten dzień miał być idealny i czekała na niego od dawna. Nie chodziło tylko o to, że nie musiała iść do szkoły. Najbardziej cieszyła się z tego, że spędzi ten dzień sam na sam z tatą. Wreszcie nie musiałaby oglądać tej wstrętnej asystentki, której tak bardzo nie lubiła. Poza tym dziś powinien nadejść prezent od Świętego Mikołaja i już nie mogła doczekać się miny taty, gdy zobaczy pod choinką nową rodzinę.

Przeczesała szybko swoje długie czarne włosy i uśmiechnęła się szeroko. Tak, to zapewne miał być najpiękniejszy dzień od dawna. Podskoczyła wesoło i wybiegła ze swojego pokoju, kierując się prosto do jadalni, w której gościła wielka choinka.

Rei zobaczyła ojca siedzącego na jednym z krzeseł i czytającego gazetę. Stół był już zastawiony do śniadania, co znaczyło, że jedzenie przywieziono jak jeszcze spała.

– Tata! – Krzyknęła wesoło i z niespotykaną dla niej ekspresją rzuciła się wprost na ojca.

– Rei, wylejesz moją kawę – zmarszczył brwi wysoki brunet, nie odrywając wzroku od artykułu, który szczególnie go zainteresował. Choć była świąteczna sobota to pan Hino musiał nadrobić wszystkie zaległe wiadomości z kraju i ze świata.

Rei wydęła policzki i prychnęła cicho. Po chwili jednak jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu, gdy pomyślała, że od dziś zapewne będzie miała kogoś więcej, niż tylko tatę, który nie ma dla niej czasu. Na pewno ciocia będzie o wiele lepszym towarzyszem. Musiała tylko poczekać jeszcze chwilę...

– Prezenty! – Krzyknęła wesoło i rzuciła się w kierunku kolorowego drzewka. Nie wiedziała, jak Święty Mikołaj zapakowałby dla niej rodzinę, ale na pewno elfy miały swoje magiczne sposoby.

Rei z szybkością światła rozpakowywała wszystkie paczki, wyciągając z niej kolejne zabawki, gry i książki. Nadal jednak nie mogła znaleźć tego, czego szukała. Łzy zaczęły kręcić się w jej oczach, powoli zacierając wyraźne widzenie.

– To już miałam – powiedziała cicho dziewczynka, gdy coś ścisnęło ją za gardło. W tamtym roku dostała bardzo podobne, a chwilami nawet identyczne podarki. Nie rozumiała zatem, po co jej kolejna lalka księżniczki.

Rei złapała za ostatni prezent i otworzyła go bez entuzjazmu. Jej nadzieja na odnalezienie rodziny opadła, gasnąc prawie całkowicie. Ze smutkiem wypisanym na twarzy pociągnęła za złotą kokardę i rozchyliła czerwony papier. Po chwili jednak zmarszczyła brwi, nie wiedząc, co takiego było w środku. Nigdy nie widziała takiej zabawki.

– Skakanka – przeczytała po cichu, czując, jakby otulało ją przyjemne ciepło.

– Młoda Damo, zobacz jaki bałagan zrobiłaś – skarcił ją ojciec, odkładając gazetę, którą wreszcie skończył czytać.

– Siadaj do stołu – ponaglił pan Hino, nie dając jedynaczce czasu na reakcję na poprzednie zdanie.

– Tak tato – westchnęła Rei i szurając nogami poszła w kierunku stołu.

Wspięła się na krzesło i spojrzała na jedzenie, jak zwykle zamówione z restauracji. Choć te potrawy zawsze bardzo jej smakowały, to dziś nie miała apetytu. Skubała swoje danie, bardziej się nim bawiąc, niż jedząc.

Nagle ciszę mieszkania przerwał dzwonek do drzwi, a serce Rei zabiło mocniej. Jak mogła być taka głupia? Przecież goście wchodzą drzwiami, więc Święty Mikołaj zapewne przysłał jej rodzinę na śniadanie.

– Tak! – Krzyknęła przepełniona szczęściem i pobiegła w stronę drzwi, otwierając je z serduszkiem pełnym nadziei.

– Ah, to ty – westchnęła Kaolinite, przechodząc koło niej z lekceważeniem.

Wymarzony PrezentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz