Rozdział 14

34 7 11
                                    

– Kakyuu, to naprawdę Ty? – zapytał Artemis, na chwilę zapominając o złości na syna.

– Artemis – szepnęła ognistowłosa, uważnie patrząc na mężczyznę obok.

– Tyle lat! – Krzyknął Kou i wylewnie przytulił zdezorientowaną kobietę. – Co u Ciebie? Co słychać? Myślałem, że wyprowadziliście się z Tokio.

– Powoli – roześmiała się Kakyuu.

– Masz czas? Może gdzieś usiądziemy? – Zapytał Artemis.

– Ja... – zaczęła Kakyuu i spojrzała na syna – przepraszam, ale obiecałam Yatenowi zwiedzanie, a Tokyo Tower jest daleko.

– To Wasz syn? – Zapytał Artemis. – Cóż, widać już poznał się z moim.

– Na to wygląda – zachichotała Kakyuu, a obu chłopców przekrzywiło głowy w idealnej synchronizacji. Kompletnie nic nie rozumieli.

– To może napijemy się gorącej czekolady w pobliskiej kawiarni, a później zawiozę Was pod samą Tokyo Tower – zaproponował Artemis.

– Nie chciałabym robić problemów, ale chętnie nadrobiłabym ostatnie lata – uśmiechnęła się ognistowłosa kobieta, czując, jak przyjemne ciepło zalewa jej ciało. Od dawna otaczała się tylko sąsiadkami i takie towarzystwo było by wspaniałą odmianą.

– No to postanowione – Artemis klasnął w dłonie. – Zbieraj się nicponiu – Kou powiedział do syna, kompletnie ignorując jego niezadowoloną minę.

Pomimo prychań i narzekań dwóch chłopców już po chwili cała czwórka siedziała w przytulnej kawiarni. Seiya i Yaten zjadali bitą śmietanę z wielkich kubków gorącej czekolady, jednocześnie rzucając sobie mordercze spojrzenia. Próbowali samym wzrokiem przesłać wszystkie niemiłe słowa i przekazać uderzenia, na jakie nadal mieli ochotę. Jeden i drugi szczerze nienawidził swojego przeciwnika. Obaj byli tak skupieni na sobie, że kompletnie nie słuchali, o czym rozmawiają ich rodzice.

W tym czasie Kakyuu i Artemis śmiali się, wspominając anegdoty z czasów studenckich. Później przeszli do poważniejszych tematów i opowieści dotyczących ich życia. Artemis opowiedział o tym, jak poznał swoją żonę i o tym, jak choroba zabrała mu ją nagle i bez ostrzeżenia. Kakyuu za to opowiedziała o swoim związku i porzuceniu. Starała się nie wspominać o problemach finansowych, ale spotkanie dawnego przyjaciela zburzyło tamę, jaką postawiła i teraz słowa płynęły z niej potokiem. Artemis słuchał uważnie, kiwając na potwierdzenie głową. Po kryjomu zacisnął też pięści, myśląc o jednym z członków ich paczki, który w tak nikczemny sposób pozostawił swoją rodzinę na łasce losu.

– Jak widać dla dyrektora Masato samotna matka, bez doświadczenia w branży, nie byłaby odpowiednim asystentem w Kioto.

– Ale Kakyuu, byłaś najlepszą studentką na roku i rozchwytywaną stażystką. Tylko idiota by Cię nie chciał – z pełnym przekonaniem powiedział Artemis.

– Niestety zamiast kariery wybrałam miłość i rodzinę, a teraz dziura w moim CV zamyka mi wszystkie drogi – westchnęła Kakyuu – liczyłam, że wraz z otwarciem nowej filii w Kioto uda mi się zdobyć lepszą pracę. Niestety nawet przyjazd tutaj nie pomógł.

– A dlaczego nie wrócisz do Tokio? Tutaj łatwiej o pracę – dopytywał Artemis, popijając swoją porcję gorącej czekolady z cynamonem.

– Ledwo starcza mi na utrzymanie mieszkania w Kioto, a wiesz jak drogo jest w stolicy – Kakyuu pomieszała w swojej szklance.

– Mógłbym Ci pomóc na początek, mam też duży dom... – zaczął niepewnie Artemis.

– O nie! Jestem biedna ale dumna – prychnęła Kakyuu – dam sobie radę.

Wymarzony PrezentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz