4

237 19 1
                                    




— Myślisz, że on o mnie myśli, tato? — zapytała Ivy, kiedy razem z ojcem przechadzali się po lesie. Było strasznie gorąco, jak na lato przystało, więc Brzeziński pozbyła się swetra, który wcześniej ubrała.

— Iwonciu, na pewno myśli. Z tego, co mi opowiadałaś to łatwo wywnioskować, że był w tobie na zabój zakochany. — przyznał starszy mężczyzna.

— On miał dziewczynę, tato.

— Aj, córciu Harry na pewno myśli o tobie, a ta jego dziewczyna to pewnie była na chwile. Teraz już chyba nie są razem? — spojrzał na nią pokrzepiająco i pogłaskał po ramieniu.

— Nie wiem, nie pokazują się razem. — westchnęła.

Yvonne z przyzwyczajenia wyjęła z kieszeni paczkę papierosów i wyjęła jednego. Nigdy nie paliła przy tacie. On wiedział, że ona popala, ale nie ingerował w to. Była dorosła, raczej zdawała sobie sprawę, jakie są skutki palenia papierosów. Zawsze uważała, że palenie przy rodzicach nie jest okej, że to trochę brak szacunku. W tym momencie było to dla mnie ukojeniem. Pod bacznym okiem taty odpaliła papierosa i zaciągnęła się nim.

— Może poczęstujesz starego ojca? — zapytał i uniósł brew do góry.

Kobieta była lekko zaszokowana. Tata owszem palił, jednak rzadko Yvonne widziała tatę z papierosem. Wyciągnęła w jego stronę paczkę Cameli niebieskich grubych, a ten wyjął jednego. Odpalił go i usiadł na ławce w lesie. Brzeziński usiadła obok. Rozejrzała się dookoła, byli samo w tym odcinku lasu.

— Jak u mamy? — zapytała po chwili ciszy, która nastała pomiędzy nimi.

— Dobrze, ostatnio choruje. Jutro jedzie na badania.

Yvonne przeszedł dreszcz. Nigdy z mamą nie miała jakiejś głębokiej, mocnej relacji, ale jej choroba może wiele zaburzyć.
Kochała ją — w końcu, na końcu była jej mamą. Osobą, która dała jej życie, przez jakiś czas otaczała ją miłością i bezpieczeństwem. Oczywiście, że miała żal. Kto by nie miał po tak okropnym zachowaniu. Było jej smutno, owszem, ale prócz takiego strasznie płytkiego smutku nie odczuwała nic mocniejszego.

— Pyta się o mnie?

— Nie, mówiłem jej tylko raz na początku, że jesteś i od tamtej pory zero. Jakbyś nie istniała, przykro mi, córciu. — powiedział skruszony, jakby to była jego wina.

— Nie smuć się, tato. To nie twoja wina, a ja już się przyzwyczaiłam, że ona po prostu mnie nienawidzi — westchnęła, a jej tata objął ją ramieniem.

Yvonne uśmiechnęła się słabo i wróciła do obserwowania zbiornika wodnego, który przebijał się przez drzewa.

— Chciałabym, żeby Harry tu był. Tak bardzo chce do niego napisać, tato.

— Widzę, że tutaj się dusisz, skarbie. Twoje miejsce jest w Stanach, wiemy to i ja i ty. Załatw wszystko, co musisz i wracaj tam, skarbie. — przyznał straszy Brzeziński.

— Co muszę jeszcze załatwić, tato? — zapytała kobieta.

— Dobrze wiesz z kim musisz porozmawiać. Komu najbardziej zależało na twoim szczęściu.

Po wypowiedzeniu ostatnich słów przez tatę, Brzeziński doskonale wiedziała, z kim musi porozmawiać. Osoba, której zależało na jej szczęściu, osoba, która oddała wszystko, żeby zapewnić jej szczęśliwe życie, osoba, z którą musi porozmawiać i wylać wszystkie łzy.

Spojrzała ma tatę ze łzami w oczach.

— No leć tam, rozmowa z nim dobrze ci zrobi. Może wreszcie będziesz wiedziała co dalej — powiedział i pocałował ją w głowę. — I po jak wrócisz do domu matki Eryka, to napisz mi, czy zostajesz, czy chcesz zamieszkać u mnie, dobrze? — dodał, a ta tylko pokiwała głową.

my favourite vet 2 | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz