14

153 22 5
                                    



Connor i tata Yvonne przetransportowali jakoś Stylesa do mieszkania. Harry był tak roztrzęsiony, że Connor był przerażony, bo nie mógł go uspokoić.
W głowie Harry'ego narodził się obraz jak Ivy próbuje wejść do jego domu, w którym nikogo nie ma. Twarz schował w dłonie i oddychał głęboko przez jakieś dwie minuty.
W tym czasie Connor z ojcem Ivy zrobili herbatę.

Harry był na tyle załamany obecną sytuacją, że czuł jak w kącikach oczu zbierają mu się łzy. Tata Yvonne obserwował bacznie Stylesa, który przeżywał swój kryzys. Wiedział, że młody piosenkarz jest po uszy zakochany w jego małej córeczce i w głowie obmyślał plan co by musiał powiedzieć Yvonne, żeby wróciła z lotniska. Popatrzył na zegar, który wskazywał już godzinę jej odlotu z Polski.

Czyli sytuacja prosto by mówiąc przejebana.

Connor rozmawiał z tatą Yvonne przez chwile i zawołał Stylesa do stołu, gdzie mężczyzna położył kubki z herbatą i paczkę ciastek. Harry zwlókł się z kanapy i usiadł na krześle. W salonie zaobserwował dużo zdjęć. Na jednym jego kobieta obejmowała wysokiego mężczyznę. Był on bardzo przystojny. Oboje - on i Yvonne przytulali się i szczerze uśmiechali. Czyli to był Eryk.

— Czyli jesteś przyjacielem Iwony, który jej pomógł jak się przeprowadziła do Stanów? — z zamyślenia wyrwał go głos taty Ivy. Był w szoku, że starszy facet tak płynnie mówi w języku angielskim.

— Tak. Yvonne przez kilka dobrych lat była moim światem i najlepszą przyjaciółką — Connor odpowiedział zgodnie z prawdą.

— A ty jesteś chłopakiem Yvonne? — wskazał na Harry'ego, a ten pokiwał głową — Moja córka cholernie mocno cię kocha.

Cisza ogarnęła pokój. Harry miał w głowie za dużo rzeczy. Yvonne, dom, Jeff, jego praca, koncertu. Trójka mężczyzn głupio wpatrywała się w ściany, a w tle było słychać tylko tykanie zegara, którego Harry powoli miał już dość.

Nagle usłyszeli otwieranie się drzwi, Harry momentalnie skierował swój wzrok w tamtą stronę.

— Nie uwierzysz tato. Pierdolony samolot mi odwołali i nie oddadzą pieniędzy. Mogłam czekać do czwartej nad ranem na kolejny, ale jeszcze nie wiadomo czy on by odleciał, bo jest taka burza. — Yvonne jakby nigdy nic ściągnęła z siebie bluze nawet nie patrząc w stronę salonu.

Harry mimo, ze nie rozumiał co mówi jego kobieta, która była równie piękna. Wstał nic nie mówiąc.
Krótsze jaśniejsze włosy upięte u góry jej głowy, delikatniejszy makijaż. Była taka jaką ją pamiętał.

— Czemu tu jest tak- — wtedy Ivy zorientowała się, ze jej miłość życia i jej przyjaciel siedzą u niej w salonie. — Harry?

To bylo jedyne co wydusiła zanim Harry przyciągnął ją do siebie w objęcia.

W całym mieszkaniu było słychać tylko cichy płacz pani weterynarz i sławnego piosenkarza.

my favourite vet 2 | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz