Rozdział 7. - Adore

312 28 3
  • Zadedykowane Marzence
                                    

Proszę ładnie o przeczytanie notki pod rozdziałem :)

- Co masz na myśli mówiąc, że William jest dziś konieczny? - Wrogo zapytała Celine, ściągając brwi.

- Zrozum, on wbrew pozorom zna cię lepiej, niż ktokolwiek inny i pomoże ci być znowu sobą. - Błagalnym tonem powiedziała Rita.

- Dlaczego. Mam. Mu. Ufać. - Wysyczała Celine w odpowiedzi, zaciskając dłonie w pięści.

- Bo ja mu ufam, a dobrze wiesz, że fałsz wyczuwam na kilometr. Skoro przejrzałam cię na wylot po kilku tygodniach znajomości, on tym bardziej nie sprawił mi problemu. Poza tym, wyobraź sobie minę Brada, kiedy zobaczy cię z nowymi sojusznikami. - Dorzuciła Rita, zakładając ręce na piersi i unosząc jedną brew do góry.

- Ale to nadal ten sam gość, który mnie wystawił na rzecz mojego przyjaciela. - Celine stała, wyglądając jak naburmuszone dziecko. Rita spuściła ręce, głośno westchnęła i z zamkniętymi oczami zaciskała i na nowo rozwierała pięści. Po chwili przemówiła.

- Cel, do cholery, przestań zachowywać się jak dzieciak i daj mi działać. Mam ci pomóc czy nie? - Ostatnie zdanie niemal wykrzyczała w twarz przyjaciółki i dysząc, patrzyła jej wyzywająco w oczy. Stały tak dłuższą chwilę, a ich twarze były od siebie oddalone zaledwie o kilka centymetrów. Żadna nie chciała opuścić wzroku, w końcu jednak poddała się Celine. Pochyliła głowę w dół i lekko się zgarbiła. 

- Dobra, masz rację. Całkowitą. Dawaj go tutaj. - Powiedziała zrezygnowanym tonem. Rita tylko klasnęła w ręce z radości i sięgnęła do tylnej kieszeni szortów po telefon. Pisząc wiadomość do Willa, informowała Celine o wszystkim, co ta powinna wiedzieć.

- Słuchaj, on naprawdę nie ma ci za złe całej tamtej sytuacji. Mało tego, uważa, że to jego wina, ale za każdym razem, kiedy usiłował cię przeprosić, zbywałaś go pod byle pretekstem. Dlatego nie zdziw się, jeśli zrobi to teraz. Po drugie, jeśli masz jakiekolwiek życzenia dotyczące jego zachowania - po prostu mu to powiedz. Kolejna sprawa - staraj się być dla niego miła, proszę cię. Tobie to nie zaszkodzi, a jemu może pomóc. - Jej monolog przerwał dźwięk nadchodzącej wiadomości. Rita, odczytując ją, wyglądała na coraz mniej entuzjastycznie nastawioną. - I ostatnia rzecz - Tatuś się o mnie martwi i z tego powodu będzie nam towarzyszył także Troy. - Celine otworzyła usta ze zdziwienia, a Rita bez siły klapnęła na białą skórzaną sofę przyjaciółki. Trwającą dłuższą chwilę ciszę przerwał głośny dźwięk klapnięcia dwóch dłoni w czoła. Dziewczyny, widząc, że wykonały gest klasycznego facepalma dokładnie w tym samym momencie, wybuchły śmiechem, nie przejmując się więcej kwestią ochroniarza.

***

- Boję się, że coś palnę po drodze i zepsuję atmosferę. - Powiedziała Celine pomiędzy jednym a drugim kęsem melona. - O, matko, jakie to jest przepyszne! - Wykrzyknęła z buzią pełną owoca, a sok pociekł jej po brodzie.

- Daj spokój, nie pozwolę na to. I mogłabyś nie być takim sknerą i dać mi kawałek melona. - Odparła Rita. Sama nie mogła sięgnąć po przysmak, ponieważ właśnie kosmetyczka robiła jej french manicure. Celine podeszła do niej.

- Otwórz buzię. - Powiedziała rozkazującym tonem. Dziewczyna wykonała polecenie i już po chwili mogła rozkoszować się smakiem dojrzałego melona.

- Cóż ja widzę, gra wstępna i to beze mnie? Nie tak cię wychowałem, ślicznotko. - Przyjaciółki odwróciły się, słysząc te słowa. Za nimi stał nikt inny, tylko Troy. Wyglądał świetnie w białej koszulce, czarnej marynarce, dobrze skrojonych ciemnoniebieskich dżinsach i śnieżnobiałych tenisówkach. Z szyi zwisał mu nieśmiertelnik. Celine wyprostowała się i, chwiejąc biodrami, podeszła do Troya.

W Tokio jest już jutroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz