Rozdział 7

140 9 0
                                    


— Jesteś pijany — stwierdził Christopher znajdując Quinna uśmiechniętego i siedzącego na schodach przed szkołą.

Za nimi wciąż słychać było rozmowy ludzi, muzykę i śmiechy towarzyszące wszystkim przez cały dzisiejszy wieczór.

— Chyba tak. Nie wiem co było w tym ponczu, ale było pyszne. — Greenwood uśmiechnął się pijacko. Kręciło mu się trochę w głowie, ale poza tym czuł się zrelaksowany i szczęśliwy.

— Gdzie jest Max? — Nicholls stanął przy chłopaku patrząc na niego z góry.

— Ojciec zadzwonił... Jego ojciec nie mój — wyjaśnił rudowłosy chłopak jakby zachodziła taka potrzeba — no i musiał wracać do domu. Chyba z godzinę temu. Dobrze pamiętam, więc nie jestem aż tak pijany. Chyba. Tak mi się wydaje. A ty jak sądzisz?

— Wydaje mi się, że jesteś nieźle podchmielony — odparł Chris.

Przyglądał się jak przyjaciel próbuje wstać a w chwili kiedy ten zachwiał się, złapał go za ramię, bo inaczej ten runąłby jak długi u jego stóp.

— A może jestem pp... pijany? Nie podch... podchmiel... coś tam. Plączą mi się słowa jak mówię? Seplenię? — Quinn spojrzał na przyjaciela i oparł czoło o jego ramię. — Chcę do domu. Źle się czuję. Wyglądał naprawdę żałośnie.

— Ale nie będziesz rzygał, co nie?— upewniał się Christopher.

Quinn pokręcił głową, co mogło oznaczać, że nie, nie wie, lub nie jest ani jednego, ani drugiego pewny. Nicholls przymknął oczy. Nie mógł go tak zostawić. Żadnego z przyjaciół nie zostawiłby. Sam też lubił się napić, ale miał silniejszą głowę od tego, który lepił się właśnie do niego. Dobrze, że dzisiaj nic nie pił poza niezaprawianym, na szczęście, sokiem. Denerwowało go to, że Max zostawił swojego chłopaka samego w takim stanie. Nigdy go nie lubił. Nie dlatego, że sam podkochiwał się w Greenwoodzie i był zazdrosny, ale Thompson po prostu wyglądał mu na nieodpowiedzialnego gnojka. Jest gnojkiem i kretynem — pomyślał.

— Zabierzesz mnie do domu? — zapytał Quinn, owijając ręce wokół przyjaciela, bo bał się, że inaczej nie ustoi na nogach. Jakieś takie miękkie mu się wydawały i nie był pewny nawet która to prawa, a która lewa. — Chyba nie powinienem pić. Ale przysięgam, że to był tylko poncz.

— Chrzczony poncz. To cud, że nikt z nauczycieli opiekujących się imprezą tego nie zauważył.

— Może nie chcieli zaważ... zawu... zauważyć — poprawił się Quinn. — To zabierzesz mnie do domu?

— A co mam innego zrobić? Dobrze, że nie piłem alko — odpowiedział z rezygnacją.

Całą trójką przyjechali samochodem Greenwooda, bo jako jedyny miał swój środek transportu. Christophera zdezelowany samochód musiał zostać oddany na złom, a Elliott dzielił jeden ze swoją siostrą i dzisiaj to była jej kolej na to by zabrać pojazd.

— Zanim jednak pojedziemy do domu musimy znaleźć Elliota. Zadzwonię do niego, może jeszcze tu jest. Siadaj tutaj.

Posadził przyjaciela z powrotem na schodach. Klapnął obok niego wyjmując telefon z kieszeni. Westchnął, kiedy Quinn ponownie oparł głowę na jego ramieniu. Nie pamiętał od kiedy był zakochany w tym chłopaku. Jednocześnie nienawidził jak i uwielbiał to jak ten potrafił być dotykalski i się do niego kleił. Dzisiaj jednak bardziej na prowadzenie wychodziła troska o chłopaka. Nadal był zirytowany postawą Maxa, ale nie winił o to swojego przyjaciela. Nie potrafił. Wiedział sam po sobie jaką głupią i ślepą bywała miłość.

W rytmie miłości tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz