Rozdział 17

127 9 2
                                    


Hejo.

Przed Wami kolejny rozdział. Dzisiaj spędzicie troszkę czasu z Elliotem. Jego historia pojawi się w drugim tomie. Nie dam rady wszystkiego na raz pokazać/opisać, bo powstałby bałagan. Tom pierwszy będzie miał najmniej 30 rozdziałów. Kiedy go skończę, poprawię to pójdzie do sprzedaży, ale rozdziały na blogu będą się nadal regularnie ukazywać. Obecne są teraz poprawiane, by przygotować je na ebook.

A co u mnie? Ostatnio pisałam Wam, że czekamy z mężem na wyniki tomografii. Baliśmy się najgorszego. To co mamy, nie wiemy jak osądzić. Lekarz powiedział, że to nic pilnego i mąż wizytę u urologa ma w listopadzie. Mogę tylko powiedzieć, że są torbiele. Nie jedna, wiele. Nawet na wątrobie. Jakiś uwapniony guzek i coś w lewej nerce pod torbielą, ale co tego nie wiemy. Pewnie będzie potrzebny rezonans. Także na razie mamy spokój, odetchnęliśmy, na zapas nie martwimy się niczym. Musi być dobrze, prawda? :) Ale co się stresu najadłam to moje. Oby Was to nie spotkało.

Do tego zepsuła mi się klawiatura w laptopie. Może ona, może coś innego. Klawisze mi nie działają, choćby nie mogę pisać polskich znaków. Kiedyś się to naprawi, ale trudno powiedzieć co ile będzie kosztować, ile czasu to zajmie... Na razie choćby biorąc pod uwagę czas nie mogę oddać laptopa do naprawy, bo muszę pisać. Kupiłam sobie klawiaturę jak do zwykłego komputera i jest podłączona na usb. Działa dobrze, ale co ja się namęczyłam, aby nauczyć się na niej pisać. Klawiatura klawiaturze nierówna, a taka w lapku od zwykłej dużo się różni. Na szczęście powoli już piszę tak, że nawet na nią nie patrzę tylko na ekran, ale jeszcze literówki robię. Przez to wszystko nawet Wam na komentarze nie odpisałam. Za wszystkie dziękuję. Ale już kończę moje przemówienie, wrzucam rozdział i życzę miłego czytania. :)

Elliott Ross uwielbiał soboty. Wyczekiwał na nie z utęsknieniem w czasie dni szkolnych. To był dzień, w którym mógł spać do późna, chodzić cały dzień w piżamie i nagrywać. Także na tę sobotę od wielu dni miał taki plan. Zapas filmów na kanał już mu się kończył. Nie miał czasu nagrywać w tygodniu, gdyż na to nie pozwalały lekcje, które musiał odrabiać, plus do tego musiał się uczyć. Może i jego mózg był pokręcony, ale wiedział jedno, by coś osiągnąć nie mógł zaprzepaścić nauki. Nie tak jak Quinn, dla którego obejrzenie pokazu mody w telewizji było ważniejsze niż odrobienie zadania domowego. Dlatego sobota dla Elliotta była dniem, który przeznaczał na przyjemności. Tym razem, wolałby aby sobota zniknęła. Ta konkretna, w której właśnie się obudził. Dla wielu niby nic wielkiego się nie działo. Zdaniem przyjaciół jego problem nie był problemem. Myślał o tym wprost przeciwnie. Nie chciał zawieść swoich widzów, którzy czekali na wieczorny live, ale nie chciał też zawieść Ryana, u którego zgodził się być moderatorem i to miał być pierwszy stream na jakim miał się pojawić jako osoba pełniąca dość odpowiedzialną funkcję. Szczególnie, że Ryan kiedy nadawał miał naprawdę wielotysięczny tłum i ogarnianie tych wszystkich ludzi nie było zabawą.

Niestety Ross nadal miał przez to wszystko rozterki. Odmówi na dzisiejszy stream moderowania, poczuje się jak głupek i osoba, która nie dotrzymuje słowa. Do tego nie będzie potrafił się wytłumaczyć, dlaczego nie może dzisiaj pomóc. Nadal nie przyznał się Ryanowi kim jest. Zresztą, chłopak pewnie nawet nie wiedział o istnieniu takiego kanału jak Tollie. Niby powinien mu powiedzieć, ale bał się, że Whitener pomyśli, że Elliott chce się na nim wybić. Dlatego zamierzał na ten temat milczeć. Poza tym chce być na jego dzisiejszym streamie. Ryan miał testować dwie nowe gry jako jedna z trzech osób, które dostały je przez premierą. Chciał je zobaczyć.

Nagle usiadł, a kołdra, którą miał przykrytą nawet głowę obsunęła się i owinęła wokół jego bioder.

— Jakim ja jestem kretynem. Normalnie powinni mnie podawać za przykład kretynizmu.

W rytmie miłości tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz