1

1K 42 11
                                    


Lipcowe słońce przygrzewało przez uchylone okna dyżurki lekarskiej w szpitalu św. Munga, gdzie nad stosem badań i raportów, w nasadzonych na nosie okularach, nisko nachylona siedziała młoda pani doktor. Kobieta z westchnieniem przerzucała kolejne stosy kartek starając się zebrać wszystko w całość i skończyć pisanie raportu z dyżuru.


     - Ejj ślicznotko, a czy ty przez przypadek nie skończyłaś już pracy?- zapytała starsza, przysadzista pielęgniarka wchodząc do dyżurki.


     - Och, to by Martho - odciągnięta od swojej pracy dziewczyna nieprzytomnie zerknęła w kierunku drzwi.- Muszę to skończyć- powiedziała wracając do swojego zajęcia. Pielęgniarka westchnęła ciężko, po czym podeszła do biurka zagradzając lekarce dostęp do papierów.


     - Hermiono, nic nie musisz- powiedziała z dobrodusznym uśmiechem ukochanej cioci.- I tak robisz więcej niż trzeba, dawno powinnaś być już w domu.


     - Trzeba jeszcze dodać pustym domu.- powiedziała z goryczą Hermiona.- Już chyba wolę zostać tutaj.


     - Ojj, no dzisiaj pan minister chyba będzie na ciebie czekał, w końcu to twój wielki dzień - powiedziała z entuzjazmem. - O której masz wizytę w tym mugolskim dziekanacie?- zapytała spokojnie, wprawiając swoją rozmówczynię w niemały szok.


    - Dziekanat!!!- krzyknęła, zrywając się z miejsca. - Na śmierć zapomniałam, Martho.- jęknęła, w pośpiechu ściągając swój biały kitel. Jak mogła zapomnieć o tym, że dziś dzień odbierania dyplomów. W końcu skończyła swoje studia! Czekała na tytuł doktora medycyny od pierwszego dnia na uczelni, a tymczasem, kiedy on nadszedł, ona po prostu zapomniała!


     - Oj dziecko, dziecko..- westchnęła pielęgniarka.- Kiedy ty ostatnim razem tak naprawdę wypoczęłaś, co?- zapytała, zatroskanym wzrokiem wciąż obserwując, jak młoda kobieta w popłochu miota się po pomieszczeniu.


     - Nie mam na to czasu, przecież wiesz. Praca, nauka, dom i jeszcze przygotowania do ślubu. A wszystko na mojej głowie, bo Ron jest zbyt zajęty, żeby pamiętać o takich drobiazgach jak na przykład nasz ślub - mówiła, szarpiąc się z kosmetyczką w próbie pośpiesznego zrobienia makijażu.


    - Zobaczysz, wszystko ułoży się kiedy będzie już po wszystkim, a wy będziecie małżeństwem.- pocieszyła ją kobieta.


     - Mam nadzieję - przyznała głęboko wzdychając. - Bo jeśli nie, to oznacza to, że dobrowolnie dam się zamknąć w złotej klatce - mruknęła chmurnie. Cóż, kochała Rona, ale czasem zastanawiała się, czy on ciągle jeszcze kocha ją. W każdym razie medalu narzeczonego roku z pewnością by mu nie przyznała.


      - Dzieci, dzieci...- pielęgniarka pokręciła głową - tak mało jeszcze wiecie o życiu.. Musicie ze sobą porozmawiać. Tylko bez złości Hermiono, pamiętaj. Myślę, że najlepsza okazja pojawi się na waszym wyjeździe...- podpowiedziała, a Hermionie aż serce podskoczyło z radości. Już za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżają na Hawaje. We dwoje, tylko Ron i ona. Cieszyła się na ten wyjazd jak dziecko. W końcu będzie mogła wyjechać i odpocząć od szkoły, od pracy, od posady kury domowej, od spraw ministerstwa, którymi tak bardzo przejmuje się Ron, od całego tego przeklętego dorosłego życia, które wcale nie było takie super, jak się wydawało jeszcze w szkole.


    - Taaaak - powiedziała rozmarzona.- To już za dziesięć dni - po czym jakby wracając na ziemię, szybko schowała kosmetyki do torby i zarzucając ją na ramię ruszyła w stronę drzwi dodając - ale na razie czeka na mnie dziekan. Trzymaj kciuki!- krzyknęła będąc już na korytarzu, Martha uśmiechnęła się pod nosem. Bardzo lubiła Hermionę, dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju, ale życie jej nie rozpieszczało. Mimo, że była zdolna i niezwykle uparta, przez co w przeciągu ledwie kilku lat stała się najlepszym magomedykiem w kraju, miała wysoko ustawionego narzeczonego, z którym planowała wielkie wesele, miała pieniądze i szacunek, nie była jednak do końca szczęśliwa. Starsza kobieta widziała to w jej spojrzeniu, mimo że dziewczyna nigdy nie wspominała o swoich kłopotach. Coraz częściej w jej oczach często czaił się smutek, a młodzieńczy blask zgasł do tego stopnia, że piękne czekoladowe oczy spoglądały na świat z nienaturalną wręcz dojrzałością. Marta pokręciła głową, wsłuchując się z oddalające się echo kroków brunetki.

Dramione: Bieg Ku PrzyszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz