Niewielka restauracja Kai Melemele, czyli w języku hawajskim Żółte Morze, usytuowana była na wznoszącej się ponad głównymi arteriami wyspy, niewielkiej górze wulkanicznej.
Chowając swoje uroki przed niepowołanymi oczami w zwyczajnie wyglądające chatce ze strzechowym dachem, wewnątrz zapierała w piersiach dech. Całe wyposażenie związane było z ludowością tubylców. Na ścianach wisiały maski ludowe, oraz przyrządy pomocne w połowach.
Wesoła kolorystyka żółci, zieleni i różu dodawała typowo hawajskiego nastroju. W powietrzu unosił się słodki zapach orchidei pomieszany z wonią świeżych ryb.
Bez wątpienia było to niesamowite miejsce i tam właśnie kierował się Draco. Jadał tam już nie raz i nigdy jeszcze, choćby nie wiadomo w jak złym wszedł tam humorze, nigdy przenigdy w takowym nie wyszedł.
Hermiona szła obok niego, co jakiś czas niepewnie się rozglądając. Dawno wyszli już poza turystyczną część wyspy, a przebywanie na nieznanym sobie terenie i to z Malfoyem u boku, nie specjalnie napawało ją poczuciem bezpieczeństwa.
- Czym się denerwujesz?- usłyszała pytanie i spojrzała w jego piękną spokojną twarz, przyglądającą jej się z uwagą.
- Tym, że nie wiem gdzie jestem. I że na dodatek jestem tu z tobą - odpowiedziała szczerze. „Aha, a żeby tego było mało, to moja przeklęta różdżka została w pokoju!" westchnęła w myśli, jednak na głos nie przyznała się do swojej bezbronności.
- Nie martw się. Już prawie jesteśmy na miejscu. Pokażę ci moje ulubione miejsce tej wyspy - powiedział tajemniczo.
- Czemu ja ci ufam?- zapytała retorycznie, na co Draco jedynie się roześmiał.
Szli jeszcze przez chwilę w milczeniu, kiedy nagle blondyn stanął przed jednym ze zwyczajnych domków, jakich wiele było w tej oddalonej od turystycznych szlaków dzielnicy.
- No, panno Granger jesteśmy na miejscu - powiedział, wskazując dłonią na wiszący nad drzwiami szyld, pokazujący zieloną wyspę otoczoną żółtymi falami i napis „Kai Melemele".
- Tutaj?- zadziwiła się Hermiona - Ciągnąłeś mnie taki szmat, żeby pokazać mi chatkę?- pytała, niczego nie rozumiejąc. Draco zaś stał nie wzruszony słuchając jej wywodów.- No i czemu się nie odzywasz?- warknęła w końcu, zirytowana jego zachowaniem.
- Bo czekam aż skończysz - odparł monotonnie. - A teraz z łaski swojej, zanim ocenisz coś po opakowaniu, zajrzyj do środka - i mówiąc to popchnął drzwi, tak że te stanęły otworem.
Hermionę owionął ciepły powiew niosący od środka ten cudowny hawajski zapach. Zauroczona weszła do środka, a krok za nią to samo zrobił Draco. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu i z miejsca była oczarowana. Kolory współgrały ze sobą, tworząc tło dla fantastycznych masek i licznych harpunów. Małe drewniane stoliki, niemal pachniały jeszcze żywicą. A w jednym z rogów zauważyła nawet wiszący hamak.
Okręciła się do koła i pomyślała, że właśnie trafiła do raju. Wiedziała, że jej towarzysz obserwuje ją dokładnie, z lekkim uśmiechem. Odwróciła się, żeby spojrzeć na niego. Cała promieniała od zachwytu.
- Tu jest...- zaczęła, ale słowa więzły jej w gardle. Nie mogła znaleźć odpowiedniego określenia bajeczności tego miejsca.
- Wiem - szepnął z uśmiechem prosto do jej ucha.
- DRACO?!- doszedł do nich głos kobiety stojącej za kontuarem.
Starszej, nieco otyłej i już na pierwszy rzut oka sprawiającej wrażenie sympatycznej pani, zapewne właścicielce lokalu, szeroki uśmiech wykwitł na ciemnej, okrągłej twarzy. Draco również się uśmiechnął i nie zważając na zdziwioną minę Hermiony, ruszył do kontuaru.
CZYTASZ
Dramione: Bieg Ku Przyszłości
FanficBłękit nieba, gorący piasek, szum oceanu i ich dwoje. Ona rozczarowana związkiem i brakiem zainteresowania ze strony narzeczonego, On pragnący od życia czegoś więcej niż majątek i pozycja. Jeszcze wczoraj pałający do siebie niechęcią, dziś już doroś...