14

441 40 4
                                    

Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły jej z pola widzenia, za sobą zostawili też schludny podmiejskie osiedla, otoczone zielonymi parkami.

Teraz za oknem pędzącego w szalonym tempie Posche pojawiały się jedynie pojedyncze gospodarstwa, otoczone polami i nieprzeniknione połacie lasu.

Hermiona, mimo że od dziecka mieszkała w Londynie, tutaj była pierwszy raz. Ciekawie więc rozglądała się wokół, chcąc zapamiętać jak najwięcej z drogi. Tej samej o odnalezieniu której, jeszcze nie tak dawno, tak bardzo marzyła.

    - Dalej się złościsz Potterami?- zagadnął blondyn, spoglądając na swoją milczącą towarzyszkę.

    - Cooo?- zapytała, nie do końca świadoma jego pytania.- Aaaa nie, nie. Już prawie zapomniałam - przyznała zgodnie z prawdą, przyglądając się blondynowi, w którego platynowych włosach, wesoło tańczyły różowe promienie zachodzącego słońca.

    - To co się stało? Jesteś taka milcząca... - kontynuował, co chwila odrywając wzrok od szosy, aby na nią spojrzeć. – Jeśli nie chcesz jechać, to zawró...

    - NIE!!- niemal krzyknęła, wyrwana z transu. Co to, to nie! Nie da mu teraz zawrócić.- To znaczy...-zmieszała się, swoim wybuchem.- Nie chcę, żebyś zawracał. Obiecałeś mi kolację.

    - Jeśli zechcesz, to nawet śniadanie - zażartował, puszczając jej oczko. Kobieta zaśmiała się perliście, wyciągając przy tym dłoń w kierunku jego policzka, jakby dotykiem chciała sprawdzić czy to wszystko dzieje się naprawdę.

    - Mam to uznać, za oficjalną propozycję?- zapytała śmiejąc się.

    - To zależy jak brzmiałaby oficjalna odpowiedź - odbił piłeczkę, również się uśmiechając.

    - Cóż, a to z kolei zależy od tego, jakim okaże się pan kucharzem, panie Malfoy - westchnęła teatralnie, radośnie szczerząc do niego zęby.

    - Czyli już możesz przenosić do mnie swoje szmatki maleńka, bo kucharzem to ja jestem najlepszym w świecie - powiedział mało skromnie, dumnie wypinając pierś.

    - Się okaże, bo tak się składa, że ja jestem wybrednym smakoszem - zaśmiała się, próbując naśladować jego wyniosły ton.

    - Okey, ale my tu sobie gadu, gadu i odbiegliśmy od tematu - powiedział po chwili, zdecydowanie poważniejszym już tonem. - Powiesz mi, co cię trapi?- zapytał wracając do sedna tematu i zwalniając nieco, aby móc jej się przyjrzeć.

    - Nic mnie nie gryzie. Po prostu uświadomiłam sobie, że pokonujemy właśnie razem tą drogę, którą tak bardzo chciałam odnaleźć kilka tygodni temu - przyznała, zaglądając w okno, za którym mijali kolejne niewielkie gospodarstwo.- I jeszcze zastanawiałam się jak to się stało, że mój największy wróg, stał się najjaśniejszym punktem w moim życiu, moim powietrzem, narkotykiem, wszystkim - westchnęła, a Draco złapał ją za rękę.

Dokładnie rozumiał jej odczucia. Sam nie raz, ani nie dwa, zastanawiał się jak to możliwe, że zakochał się właśnie w niej.

    - Nie wiem, co prawda jak to się stało, ale wiem za to, że absolutnie mi to nie przeszkadza - zapewnił, znów naciskając pedał gazu.

Hermiona uśmiechnęła się do siebie, przyglądając się niknącemu za horyzontem, czerwonemu słońcu, w kierunku którego zmierzali. Jechali jeszcze chwilę w milczeniu, jednak nie tym krępującym, kiedy każdy zastanawia się co ma powiedzieć, na siłę starając się przerwać ciszę. Ich milczenie było naturalne, nie musieli używać słów, żeby czuć się dobrze.

Dramione: Bieg Ku PrzyszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz