Wielkie budowle centrum Londynu dawno zniknęły jej z pola widzenia, za sobą zostawili też schludny podmiejskie osiedla, otoczone zielonymi parkami.
Teraz za oknem pędzącego w szalonym tempie Posche pojawiały się jedynie pojedyncze gospodarstwa, otoczone polami i nieprzeniknione połacie lasu.
Hermiona, mimo że od dziecka mieszkała w Londynie, tutaj była pierwszy raz. Ciekawie więc rozglądała się wokół, chcąc zapamiętać jak najwięcej z drogi. Tej samej o odnalezieniu której, jeszcze nie tak dawno, tak bardzo marzyła.
- Dalej się złościsz Potterami?- zagadnął blondyn, spoglądając na swoją milczącą towarzyszkę.
- Cooo?- zapytała, nie do końca świadoma jego pytania.- Aaaa nie, nie. Już prawie zapomniałam - przyznała zgodnie z prawdą, przyglądając się blondynowi, w którego platynowych włosach, wesoło tańczyły różowe promienie zachodzącego słońca.
- To co się stało? Jesteś taka milcząca... - kontynuował, co chwila odrywając wzrok od szosy, aby na nią spojrzeć. – Jeśli nie chcesz jechać, to zawró...
- NIE!!- niemal krzyknęła, wyrwana z transu. Co to, to nie! Nie da mu teraz zawrócić.- To znaczy...-zmieszała się, swoim wybuchem.- Nie chcę, żebyś zawracał. Obiecałeś mi kolację.
- Jeśli zechcesz, to nawet śniadanie - zażartował, puszczając jej oczko. Kobieta zaśmiała się perliście, wyciągając przy tym dłoń w kierunku jego policzka, jakby dotykiem chciała sprawdzić czy to wszystko dzieje się naprawdę.
- Mam to uznać, za oficjalną propozycję?- zapytała śmiejąc się.
- To zależy jak brzmiałaby oficjalna odpowiedź - odbił piłeczkę, również się uśmiechając.
- Cóż, a to z kolei zależy od tego, jakim okaże się pan kucharzem, panie Malfoy - westchnęła teatralnie, radośnie szczerząc do niego zęby.
- Czyli już możesz przenosić do mnie swoje szmatki maleńka, bo kucharzem to ja jestem najlepszym w świecie - powiedział mało skromnie, dumnie wypinając pierś.
- Się okaże, bo tak się składa, że ja jestem wybrednym smakoszem - zaśmiała się, próbując naśladować jego wyniosły ton.
- Okey, ale my tu sobie gadu, gadu i odbiegliśmy od tematu - powiedział po chwili, zdecydowanie poważniejszym już tonem. - Powiesz mi, co cię trapi?- zapytał wracając do sedna tematu i zwalniając nieco, aby móc jej się przyjrzeć.
- Nic mnie nie gryzie. Po prostu uświadomiłam sobie, że pokonujemy właśnie razem tą drogę, którą tak bardzo chciałam odnaleźć kilka tygodni temu - przyznała, zaglądając w okno, za którym mijali kolejne niewielkie gospodarstwo.- I jeszcze zastanawiałam się jak to się stało, że mój największy wróg, stał się najjaśniejszym punktem w moim życiu, moim powietrzem, narkotykiem, wszystkim - westchnęła, a Draco złapał ją za rękę.
Dokładnie rozumiał jej odczucia. Sam nie raz, ani nie dwa, zastanawiał się jak to możliwe, że zakochał się właśnie w niej.
- Nie wiem, co prawda jak to się stało, ale wiem za to, że absolutnie mi to nie przeszkadza - zapewnił, znów naciskając pedał gazu.
Hermiona uśmiechnęła się do siebie, przyglądając się niknącemu za horyzontem, czerwonemu słońcu, w kierunku którego zmierzali. Jechali jeszcze chwilę w milczeniu, jednak nie tym krępującym, kiedy każdy zastanawia się co ma powiedzieć, na siłę starając się przerwać ciszę. Ich milczenie było naturalne, nie musieli używać słów, żeby czuć się dobrze.
CZYTASZ
Dramione: Bieg Ku Przyszłości
FanfictionBłękit nieba, gorący piasek, szum oceanu i ich dwoje. Ona rozczarowana związkiem i brakiem zainteresowania ze strony narzeczonego, On pragnący od życia czegoś więcej niż majątek i pozycja. Jeszcze wczoraj pałający do siebie niechęcią, dziś już doroś...