Rozdział 4

3 4 0
                                    

Moja przyjaciółka była cała blada a z jej oczu leciało mnóstwo łez. Spojrzała w moją stronę, a w jej spojrzeniu widziałam lęk.

-Pomóż mi- szepnęła. Po jej słowach usłyszałam kpiący śmiech.

-Myślisz, że ona Ci pomoże? Jest taka słaba. A mimo to prędzej pomogłaby mi, bo przecież jedną osobę już zabiła- powiedział oprawca, patrząc pewnie w moje oczy.

-Ona nie jest zła, jak ty dupku!- powiedziała Cora, co nie skończyło się dla niej dobrze, ponieważ Peter wbił jej w rękę nóż.

Z jej gardła, wydarł się kolejny pełen bólu krzyk a z oczu poleciał nowy potok łez.

-Zostaw ją, proszę!- powiedziałam, po czym kilka łez spłynęło mi po policzkach.

Peter spojrzał na mnie z kpiącym uśmieszkiem, wstał po czym kopnął Corę w brzuch, a ta cicho jęknęła. Chłopak zaczął iść w moją stronę, a po chwili wyciągnął nóż podając mi go do ręki. Spojrzałam mu w oczy i dostrzegłam w nich coś hipnotyzującego. Bez wahania wzięłam nóż do ręki i podeszłam szybko do Cory. Ukucnęłam przy niej i szepnęłam:

-Uratuję Cię.

Kątem oka zauważyłam, że Peter przybliża się do mnie, by po chwili ukucnąć obok.

-No dalej-powiedział, nie spuszczając ze mnie wzroku.

-Wybacz mi, ale twój czas się kończy- powiedziałam z jadem do mojej przyjaciółki.- Już od dłuższego czasu zastanawiałam się, jak pozbyć się takiego balastu. Byłam nikim, gdy na pierwszy plan wysuwał się idealny brat i nieskazitelna przyjaciółka. Teraz w końcu, to ja będę na pierwszym miejscu.

Zauważyłam, że Peter spuścił mnie na chwilę z wzroku, co od razu wykorzystałam, puszczając perskie oko Corze i mówiąc bez słów „Zaufaj mi".

Niestety sprawy przybrały inny tor, niż sobie obmyśliłam.

Poczułam ostry ból, a krzyk sam wydarł się z mojego gardła. Zobaczyłam jak krew spływa z mojego brzucha, a oddech staje się cięższy.

-Myślałaś, że mnie oszukasz?-zapytał Peter, patrząc mi w oczy.- Jesteś naprawdę naiwna.

Po tych słowach chłopak przejechał nożem po mojej ręce od łokcia aż po sam nadgarstek. Następnie na moich oczach zatopił go w ciele Cory, trafiając ją prosto w serce. Tej nocy po raz kolejny z mojego gardła wydobył się krzyk...

Gwałtownie podniosłam się z łóżka i otworzyłam oczy. Sen? Spojrzałam na miejsce Cory, ale jej tam nie było. Serce znowu przyspieszyło swój rytm. Co jeśli to wcale nie był sen? Szybko wyskoczyłam z łóżka i zbiegłam na dół. Nie było tam nic niepokojącego. Moja przyjaciółka była w kuchni i smażyła naleśniki. Spojrzałam na zegar. Była 11 po południu. Nic dziwnego, że nie spotkałam jej w sypialni.

-Hej- powiedziałam.-Peter jeszcze śpi?

-Kto?- spytała.

-Nie wygłupiaj się. To ten chłopak co był wczoraj na kolacji, sama powiedziałaś żeby został na noc.

-Lilii, wczorajszy wieczór spędziłyśmy same- powiedziała ostrożnie, przyglądając mi się badawczo.

Spojrzałam na nią jak na idiotkę i szybko pobiegłam na piętro. Otworzyłam pokój gościnny i przyjrzałam się mu. Wszystko było idealnie zaścielone. Nie było żadnego znaku, dowodu że ktoś spędził tu ostatnią noc. Wyjrzałam przez okno, a po chwili poczułam dotyk na ramieniu.

-Wszystko w porządku? Zachowujesz się jakoś inaczej- powiedziała Cora.

-Przecież nie zwariowałam- odpowiedziałam bardziej do siebie.

W Cieniu Snu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz