Rozdział 7

4 4 0
                                    

Rodzimy się w jeden dzień. Umieramy w jeden dzień. W jeden dzień możemy się zmienić. I w jeden dzień możemy się zakochać. Wszystko może się zdarzyć w ciągu zaledwie jednego dnia- przeczytał mój psycholog.
-Sugeruje mi pan coś?- spytałam.
Mógłby sugerować przed ostatnią część.
-Mówiłaś o tym, że chcesz się zabić. Minęły już dwa miesiące odkąd tu przyszłaś a dwa tygodnie odkąd przepisałem Ci leki. Ale nie widzę poprawy. Nie patrząc na to, że przez ostatni tydzień nie przychodziłaś w ogóle.
-A co stęsknił się pan?- prychnęłam.
-Chyba wracamy do punktu wyjścia- westchnął.
-Plus te pana proszki nie działają.
-Bo ich nie bierzesz- powiedział zrezygnowany.
-To co z tym cytatem?- spytałam od niechcenia.
-Wydaje mi się, że szybko zapominamy o tym ile może się zdarzyć w jeden dzień. Możliwości są nie ograniczone, tylko że jest jeden haczyk. W jeden dzień możemy też podjąć najgorszą decyzję.
-Fakt, podjęłam ją dwa miesiące temu.
-Nie musisz za każdym razem podkreślać jak te spotkania są bez sensu, bo w każdej chwili możesz wyjść- powiedział pan David, wskazując drzwi.
-Cóż za pomoc- prychnęłam.
Zbyt często to robię.
-Jeśli sama nie chcesz tej pomocy, nie wiele mogę zrobić.
-Ehh.
Byłam już tym wszystkim zmęczona. Chciałam wrócić do domu albo cokolwiek.
-Wydaje mi się, że jest lepiej. Przezwyciężyłam chęć pójścia do tego klubów samobójców.- powiedziałam.
-Co Ci w tym pomogło?
-Myśli.
-O czym?
-O czymś- przewróciłam oczami- Na spowiedzi nie jestem.
-Jesteś cholernie trudna.- powiedział wstając z krzesła.
-Ups. Mówisz to jako psycholog?
-Jako człowiek.

***
Od ostatniego spotkania z psychologiem minęły trzy dni. Nie twierdzę, że jest dobrym lekarzem. Za nic nie potrafi pomóc. Szybko się poddaje, nie potrafi dotrzeć do sedna sprawy. A mimo to pomagały mi te spotkania. Dlaczego? Ponieważ David skutecznie potrafił zająć moje myśli. Tylko, że w niewłaściwy sposób. Ale teraz, na kolejne spotkanie muszę czekać dwa tygodnie. Dlaczego? Urlop czy coś. Nie byłam z tego zadowolona. Sama nie wiem dlaczego. Czy z powodu, że te spotkania zapełniały luke w moim życiu, czy dlatego że lubiłam spędzać czas z Davidem.
Jednakże skupiając się na sprawach ważniejszych. Dzisiaj pierwszy raz od dwóch tygodni idę do szkoły. Nie chodziłam ze względu na nowego w klasie, nie chciałam go widzieć. Ale dzisiaj nadszedł dzień by przełamać strach. Była akurat 7.30 a ja stałam przed lustrem w pokoju. Miałam na sobie czarną sukienkę, tego samego koloru skurzaną kurtkę i białe adidasy. Włosy spięłam w byle jakiego warkocza i ubrałam okrągłe kolczyki. Wyjątkowo nie pomalowałam się do szkoły, bo nie miałam na to siły. A z drugiej strony nie musiałam i tak dla nikogo się stroić.
Do szkoły weszłam wraz z dzwonkiem na lekcje, poszłam do sali w której była chemia.
Usiadłam na jednym z wolnych miejsc i czekałam, aż się zacznie. Zobaczyłam jak do sali wchodzi nowy chłopak. Przełknęłam głośniej ślinę.
-Ty wolne?- spytał, stając obok mojej ławki.
-Co tu robisz?
-Ucze się- zaśmiał się.
-Mam Cię już dość. Najpierw mnie prześladujesz, później znikasz a teraz znowu się pojawiasz.
-Czekaj, czekaj. My się chyba nawet nie znamy.
-Co? Nie rób ze mnie idiotki- powiedziałam a po chwili dokładniej mu się przyjrzałam.
Wtopa. I to po całej linii.
-Emm, przepraszam- zmieszałam się- Z kimś Cię pomyliłam.
-Całe szczęście- uśmiechnął się.- Bo chętnie Cię poznam. Jestem Ryan a ty?
-Lilianna- powiedziałam- I tak ławka wolna.
-Dzięki.
Chłopak usiadł obok mnie w chwili gdy wszedł nauczyciel. Dwa znienawidzone przedmioty? Matma i chemia. Pewnie znalazłoby się ich więcej, ale po co się rozdrabniać.
Lekcja minęła mi wyjątkowo szybko, co chwilę rozmawiałam z Ryanem. Wydawał się być okey. Gdy wyszliśmy na korytarz, podeszła do nas Rosalie.
-Heej- przywitała się- Widzę, że już się poznaliście. W piątek robię imprezę u siebie, jesteście zaproszeni obydwoje.
-Oo supeer, w końcu będzie okazja się zabawić. I lepiej poznać- powiedział Ryan po czym puścił mi oczko.
-Tylko nie rób sobie zbyt wcześnie nadziei- zaśmiałam się.
-A co nie mam u Ciebie szans?
-Oczaruj mnie to zobaczymy.
-Z tym nie będzie problemu- powiedział dźgając mnie palcem w brzuch.
-Nie byłabym tego taka pewna- odparłam po czym zostawiłam go samego.
Reszta dnia minęła bardzo szybko, praktycznie każda przerwę spędzałam z Ryanem. Był bardzo ciekawą osobą, ale momentami za dużo mówił. Mój mózg nie nadążał z przetwarzaniem informacji.
Cały tydzień minął mi tak szybko jak cały poniedziałek. Na szczęście. I nadszedł czas imprezy u Rosalie. Ubrałam się w białą sukienkę z długimi rękawami. Kolor sukienki podkreśliłam delikatnym makijażem w odcieniu różu. Wszystko jak zwykle dopełniłam biżuterią. Bez niej nie ruszałam się z domu. Włosy zostawiłam rozpuszczone, dlatego spływały delikatnymi falami na moje plecy. Gdy byłam już całkowicie gotowa wyszłam przed dom. Umówiłam się z Ryanem, że po mnie przyjedzie bo z jakichś tam powodów i tak nie będzie pił. W sumie mi to pasowało, bo przynajmniej nie musiałam iść z buta.
-Heej-powiedziałam wsiadając do samochodu.
-Siemka.
Niby znaliśmy się dopiero tydzień. Ale zdążyliśmy złapać spoko kontakt. Lubiłam spędzać z nim swój wolny czas.
Gdy dojechaliśmy na imprezę, było już tam mnóstwo osób. Standart. W końcu to impreza Rosalie Amber.
Przywitałam się z wszystkimi znajomymi, których spotkałam na swojej drodze po drinka. Impreza była taka raczej średnia. W sensie wszystko było na bogato, ale nic konkretnego się nie działo.
-Zatańczysz?-usłyszałam.
-Jasne- powiedziałam.
Ryan podał mi rękę i poszliśmy w stronę bawiących się ludzi.
-Jak się bawisz?- spytał.
-W sumie trochę tu nudno- odpowiedziałam.
-Chcesz się stąd zwinąć?
Zastanowiłam się przez chwilę. W sumie  i tak nie mam co robić a pedofilem raczej żadnym nie jest.
-Chętnie.
Poszliśmy razem w stronę wyjścia trzymając się za ręce. Zbyt szczególnie mi to nie przeszkadzało. Wsiedliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy w drogę. Nie wiedziałam dokąd jedziemy, ale nie czułam potrzeby pytania się o to. Nie wiem dlaczego ale czułam, że mogę mu zaufać. Po około 20 minutach byliśmy na miejscu. Jak się okazało Ryan zabrał mnie nad jezioro. Było już ciemno a wszystko oświetlał jedynie księżyc, który był wysoko na niebie. Poszliśmy na most.
-Dlaczego Cię nie było wcześniej w szkole? Gdy zacząłem chodzić do waszej klasy?- zapytał.
-Miałam gorszy okres- odparłam.
-Pamiętasz jak pomyliłaś mnie z jakimś gościem. Opowiesz mi o co chodziło?
Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam zaryzykować. Czułam się przy nim bezpieczna.
-To skomplikowane- zaczęłam- Poznałam kiedyś chłopaka przez mojego brata, bardzo często go widziałam i z nim rozmawiałam ale mieliśmy raczej wrogie nastawienie do siebie. Ale pewnego razu gdy chciałam przedstawić go przyjaciółce coś się wydarzyło.
-To znaczy?
-Zaprosiłam go na kolację i jestem pewna, że był u mnie w domu ale następnego dnia moja przyjaciółka powiedziała, że nikogo takiego nie było a że wieczór spędziłyśmy same. A później widziałam ją z nim w parku ale gdy o to spytałam, powiedziała mi że nigdzie nie wychodziła w domu ale wtedy weszła jej mama i okazało się, że było inaczej.
-Wydaje mi się, że Twoja przyjaciółka Cię oszukuje.
-Po co miałaby to robić?
-Czy ja wiem, ale chyba raczej nie zwariowałaś prawda? Wyglądasz raczej na poczytalną- zaśmiał się tym samym, rozładowując napięcie.
-Chyba tak- odparłam, myśląc o tym co w takim razie robię u psychologa.
-Miło spędza się z Tobą czas-powiedział łapiąc mnie za rękę.
Spięłam się delikatnie na ten gest, ponieważ nie byłam przyzwyczajona do takich rzeczy. Mimo to nie zabrałam ręki, tylko spojrzałam mu prosto w oczy. Ryan co chwilę zerkał to w moje oczy to na moje usta. Odruchowo zrobiłam to samo. Delikatnie pochylił się w moją stronę, jedną ręką odgarniając kosmyk włosów z mojej twarzy. Sama też przybliżyłam się w jego stronę. Ktoś by pomyślał, że to strasznie nie odpowiedzialne bo znamy się w końcu tylko tydzień ale nie miałam czasu na to by się tym przejmować. Byliśmy nad jeziorem. Więc jeśli będzie chciał mnie zabić, będzie mógł szybko pozbyć się ciała. Nie ważne.
Chłopak delikatnie musnął moje usta swoimi a ja chętnie oddałam pocałunek wplątując rękę w jego włosy, które swoją drogą były bardzo miękkie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie by złapać powietrze.
-Mogłabym tu tak zostać- powiedziałam moją myśl przez przypadek na głos.
-Więc zostań- usłyszałam. Po tych słowach Ryan złożył pocałunek na moim czole.
Nad jeziorem siedzieliśmy do 5 nad ranem. Słońce powoli wstawało dzięki czemu mogliśmy podziwiać wschód słońca. Było bardzo przyjemnie. Przez te wszystkie godziny po prostu rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym dokładnie się poznając. W pewnym momencie poczułam jak chłopak przejechał opuszkiem palca blizny na moim nadgarstku.
-To nic- powiedziałam, zakrywając rękę.
Oparłam głowę o jego ramię. W pewnym momencie zawiał wiatr przez co przeszły mnie dreszcze.
-Zimno Ci?- spytał Ryan.
-Odrobinkę.
Zauważyłam jak chłopak zdejmuje swoją bluzę, tym samym zostając na koszulce.
-Proszę- powiedział, podając mi bluzę.
-Teraz Tobie będzie zimno.
-Przeżyje- zaśmiał się.- Powinniśmy już wracać.
-A było tak miło.
-Powtórzymy to.
-Mam nadzieję- powiedziałam z uśmiechem, podnosząc się z piasku.
Ryan odwiózł mnie do domu, a ja dopiero gdy znalazłam się w swoim łóżku poczułam zmęczenie, które mnie dopadło.

W Cieniu Snu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz