Rozdział 9

3 4 0
                                    

Po wyjściu z budynku czułam okropne wyrzuty sumienia. Jak mam teraz spojrzeć w oczy Ryanowi? Jednak najgorsze było to, że pocałunek mi się podobał, mimo że miałam to za nieodpowiednie. Dlaczego nie przerwałam tego? Proste. Bo to o Davidzie pomyślałam, jako o osobie, która jest w stanie mnie uratować. Dlaczego? Chyba sama nie potrafię dokładnie tego określić. Ale przy nim czułam się silniejsza. Wiedziałam, że zależało mu od samego początku. Więc dlaczego Ryan? Dlatego, że chciałam pogodzić się z faktem, że między mną a moim psychologiem nic nie będzie. Nie mogłam przewidzieć tego, jak potoczy się moje życie. A mimo dzisiejszych wydarzeń i tak nie wiedziałam co robić. Zależy mi w jakimś stopniu na Ryanie, przywiązałam się do niego. Tylko, że to chyba nie wystarczało. A David? Widziałam to zdjęcie. Wiedziałam, że kogoś ma, a ja nie chciałam być przelotnym romansem. Ciekawe co on myślał o mnie.

***
Następnego dnia znowu musiałam iść do psychologa, teraz wizyty miały być codziennie. Nie miałam na to siły. Nie wiedziałam jak się zachować. Mimo to weszłam do gabinetu z wysoko podniesioną głową. David od razu podniósł na mnie swój wzrok ale nic nie powiedział. Usiadłam na kanapie i czekałam na bieg wydarzeń. Mężczyzna podszedł do mnie i jak zwykle usiadł na krześle na przeciwko.
-Jak się czujesz?
-Chyba dobrze- odparłam.
-Chyba?
-Sama nie wiem. Często mam wrażenie, jakbym nie mogła decydować o swoim życiu. Denerwują mnie te huśtawki nastrojów. Kiedy jednego dnia jest zajebiście dobrze ale następnego nie mam siły żeby podnieść się z łóżka. Do tego te ataki paniki, omamy. Nie daje sobie z tym rady- powiedziałam na jednym wydechu.
-Omamy?- spytał.- Wcześniej nic nie mówiłaś.
-Bo to trudne- przewróciłam oczami.
-Spokojnie, mamy czas- powiedział, chwytając moją dłoń w swoją.
Spojrzałam w stronę biurka, kierując spojrzenie na zdjęcie. Wstałam z kanapy i poszłam w tamtym kierunku. David również odwrócił wzrok w tamtą stronę. Wzięłam do ręki zdjęcie, i odwróciłam je w drugą stronę. Mój psycholog nic nie powiedział, a ja z powrotem usiadłam na kanapie. Ponownie splątaliśmy swoje ręce a ja poczułam się spokojniejsza.
-Nawet nie wiem od czego zacząć- powiedziałam.
-Najlepiej od początku- posłał mi pokrzepiający uśmiech.
Zastanowiłam się, wyglądając przez okno.
-Rok od śmierci mojego brata pierwszy raz poszłam na jego grób- zaczęłam, spuszczając wzrok na swoje dłonie.- Pamiętasz pewnie co powiedziała mi moja mama. Nie było to dla mnie łatwe. Zawsze gdy miałam zły dzień chodziłam do lasu, gdzie była fontanna. To Sebastian pokazał mi to miejsce, mówiąc że tam zawsze będę bezpieczna.
Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień. Pamiętam ten dzień bardzo dokładnie.
-Co było dalej?- spytał David.
-Gdy tam poszłam, usiadłam na ławkę-kontynuowałam.- W pewnym momencie ktoś się do mnie odezwał. Był to znajomy mojego brata, którego przedstawił mi gdy jeszcze żył.
-Nie rozumiem, do czego zmierzasz.
-Mógłbyś mi nie przerywać?-spytałam przewracając oczami.
-Dobrze, mów dalej.
-Powiedziałam o nim mojej przyjaciółce, która z ciekawości chodziła do tego lasu by się czegoś dowiedzieć o tym chłopaku. Ale nigdy go nie spotkała. A jakiś facet powiedział jej, że kojarzy mnie i mojego brata, ale tamtego chłopaka nie.
-Może to przypadek?
-Też tak myślałam. Ale później znowu go spotkałam i postanowiłam zaprosić do siebie na kolację, na którą zaprosiłam również moją przyjaciółkę.
-Co się wtedy wydarzyło?
-Spotkanie odbywało się w miarę normalnie, dopiero później Peter zaczął zachowywać się jakoś dziwnie. Ale nie o to chodzi. Chłopak został na noc, bo zaproponowała mu to moja przyjaciółka.
-Aha. Co w związku z tym?
-Wspominałam Ci, że miewam koszmary. Tamtej nocy też miałam. Śniło mi się, że obudził mnie krzyk Cory nad którą znęcał się Peter. Było to strasznie realne. Ale rano okazało się, że to był tylko sen.
-Sny nie są omami- powiedział mój psycholog.
-Tak, tak. Chodzi o to, że rano moja przyjaciółka powiedziała, że w domu nikogo nie było, że wieczór spędziłyśmy same.
David zamyślił się.
-Czy taka sytuacja powtórzyła się jeszcze kiedyś?
-Tak. Widziałam go w parku z moją przyjaciółką, ale gdy ją spotkałam powiedziała mi, że nigdzie nie wychodziła.
Po raz kolejny się zamyśliłam.
-Później, znowu miałam sen. Sen w którym mój brat pokazuje mi jakąś jaskinie, ale obudziłam się w pokoju więc to nie mogło być prawdziwe. Tylko, że później w rzeczywistości to Peter, pokazał mi to miejsce.
-Hmm, ciekawe- powiedział David.
-Wiesz co jest w tym najgorsze?
-Co?
-Że nie wiem co jest snem, a co jawą.
-Często Ci się to zdarza?
-Bardzo, nawet teraz nie jestem pewna czy nie śpię.
Usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Zerwałam się gwałtownie. Był to budzik. Czyli to jednak sen. Przetarłam zmęczone oczy. Teraz naprawdę musiałam się szykować na spotkanie z moim psychologiem. Powiedzieć mu to wszystko? Chyba czas najwyższy, bo czuję że tracę kontrolę.
-20 dni- powiedziałam wchodząc do gabinetu.
-To dużo- usłyszałam odpowiedź z ust mojego psychologa.
-Jesteś pewien?
-Owszem.
David podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło.
-Dobrze Cię widzieć- powiedział wskazując moje stałe.
-Mogłabym powiedzieć to samo, ale niestety nie w tych okolicznościach- odparłam posyłając mu uśmiech.
Zaśmiał się.
-Dobrze, zacznijmy.
-Znowu służbowa ścieżka?
-Czego się spodziewałaś?
-Czegoś innego, szczególnie po ostatniej wizycie- powiedziałam zmieszana.
Usłyszałam westchnięcie.
-To nie powinno mieć miejsca.
-Czyli... Co to oznacza?
-Nic, po prostu tutaj jestem Twoim psychologiem.
-A gdzieś indziej?- spytałam podnosząc brew.
Zobaczyłam, że na ustach Davida błąka się delikatny uśmiech.
-Myślę, że powinniśmy już zacząć.
Pokreciłam głową uśmiechając się.
-Więc, jak się czujesz?- spytał mój psycholog patrząc mi w oczy.
-Nieźle.
-Rozwiniesz swoją wypowiedź?
Westchnęłam. Okey, to ten czas.
-Musze Ci coś powiedzieć- zaczęłam.

W Cieniu Snu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz