Rozdział 6

5 4 0
                                    

-Pomogę Ci.
-A może nie?
-Dlaczego zachowujesz się jak dziecko?
Nie odpowiedziałam, po prostu prychnęłam.
-Dopóki nie będziesz sama walczyć nikt Ci nie pomoże.
-Trudno, żyje się raz- odparłam mrużąc oczy, tym samym rzucając wyzwanie mojemu rozmówcy.
-Zawsze masz takie podejście?
-Możliwe. Sorry ale nie czaje co ta rozmowa ma na celu.
-Skoro nie widzisz w tym sensu, to po co przychodzisz?
-Skoro nie potrafisz pomóc, to po co jesteś psychologiem.
Pan David przewrócił oczami, widziałam że miał już dość tego spotkania.n
-Dobrze, zacznijmy od nowa. Jak się dzisiaj czujesz?
-A jak pan myśli?
-Myślę, że to dla Ciebie wygodne.
-Wydaje się panu, że cokolwiek pan wie?
-Skoro nie wiem, to może mi powiedz.
-Nie czuję takiej potrzeby.
-Więc po co przychodzisz?- ponowił pytanie.
-Bo mam tak nudne życie- odparłam sarkastycznie przewracając oczami.
-Nie masz 5 lat, żeby zachowywać się jak pięciolatek.
-A może mam?
-A może nie.
Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek.
-Okey- powiedziałam poddając się.
-Więc?
-Masz rację. Boje się walczyć, bo nie wiem czy ma to jakiś sens. Boje się, że gdy zacznie być dobrze, po raz kolejny coś zepsuje. Nie mam już na to siły.- powiedziałam na jednym wydechu a po chwili spytałam jadowicie- I co ma pan jakieś złote rady?
-Pytanie czy mnie wysłuchasz? Bo jak na razie widzę, że marnujemy nasz czas- powiedział, patrząc na mnie.
Poczułam się dziwnie, gdy tak usilnie się we mnie wpatrywał. Cholera. Potrafił bardzo szybko mnie zdemaskować a jeszcze szybciej dotrzeć. Nie podoba mi się to bardzo mocno. A była to dopiero druga rozmowa. Co będzie dalej?

***
W piątek rano obudził mnie hałas za oknem. Nie chętnie otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Kto normalny kosi trawnik o 5 rano?! Przetarłam zmęczona oczy i opornie podniosłam się z łóżka. I tak już nie zasnę. Postanowiłam wykąpać się przed szkołą. Nie byłam pocieszona faktem, że muszę tam iść. Radował mnie tylko jeden fakt. Piątek. Cały weekend spokoju. Po kąpieli zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przy blacie przeglądając media społecznościowe na telefonie. Nic ciekawego się nie działo. Około siódmej zaczęłam się ogarniać do szkoły. Ubrałam się raczej standardowo. Gdyż postawiłam na czarne rurki, czarny krop top z białym napisem 'I'm not bad girl'. Później zrobiłam szybki makijaż. Już przed samym wyjściem swoją stylizacje dopełniłam czarną skórzaną kurtką oraz vansami tego samego koloru. Chyba nie wspomniałam ale włosy spięłam w luźnego koka i założyłam długie kolczyki krzyże. Prezentowałam się przyzwoicie. Wiem, ta skromność.

***
Gdy przekroczyłam próg szkoły, od razu poczułam chęć wrócenia do domu. Za co? Pomyśleć,że sama się na to skazałam. Trudno nie ważne, jakoś to przeżyje. Poszłam na pierwszą lekcję, która była matematyka. Wspominałam jak bardzo jej nienawidzę? Jeśli nie to właśnie to robię. Słyszałam kiedyś, że osoby dobre z matmy są przeważnie fałszywe. Ciekawa teoria. Bardzo. Czujecie ten sarkazm? Wracając na lekcji była taka nuda, że zdążyłam doliczyć do 1689 baranów. Czy to oznacza, że jestem dobra z matmy? Pewnie nie. Moje liczenie zakłóciła mi nauczycielka.
-Może Liliana, poda nam odpowiedz do zadania?
-Może jednak ktoś inny?-zapytałam zmieszana.
-Skup się na lekcji- powiedziała jeszcze nauczycielka, po czym wróciła do tłumaczenia.
Naprawdę nienawidzę tego przedmiotu... Gdy rozbrzmiał dzwonek na przerwę byłam bardziej niż szczęśliwa. Czułam się jakbym wygrała życie na loterii. Dosłownie. Jak mało trzeba by uszczęśliwić człowieka.
-Co teraz mamy?- usłyszałam obok siebie.
-Muzykę- odpowiedziałam Rosalie.
-Głupi przedmiot- prychnęła.
Zgodziłam się z nią. Bo przecież nie chodziło, o odkrywanie nowych nieziemskich talentów tylko o głupie zaliczenie przedmiotu. Odziwo lekcja minęła wyjątkowo szybko i przyszedł czas na lunch. Wraz z Rosalie poszłam w stronę stołówki. Pomimo, że nie wyjaśniliśmy sobie sytuacji z imprezy, zaczęłyśmy znowu ze sobą rozmawiać, nic więcej nie potrzebowałam. Usiadłyśmy przy stoliku przy którym byli znajomi Rose. W pewnym momencie do stolika podbiegła pełna energii Kate. Szczerze jej nie lubiłam.
-Słyszałyście, że od poniedziałku ma być nowy u nas w klasie?- zapytała piszcząc, jak stara zabawka dla psa.
-Tylko się nie zesraj z wrażenia- burknęłam.
-Do Ciebie nie mówiłam- powiedziała posyłając mi gniewne spojrzenie.
-Oo to super, może w końcu ktoś przystojny- powiedziała Rosalie.
Bardzo lubiłam tą dziewczynę ale jedno mogłam śmiało przyznać. Chłopaków zmieniała tak często jak skarpetki. Zawsze musiała być z tym o którym jest najgłośniej. Typowa elita szkoły. Westchnęłam na tą myśl i z powrotem skupiłam się na dziewczynach.
-Podobno Alice go widziała jak był zanieść papiery i jest nieziemsko przystojny.
-Potwierdzam- powiedziała Alice podchodząc do nas.
Przewróciłam oczami. Typowe dziewczyny- pomyślałam. Halo, przecież też jestem dziewczyną. Szczegół. Wyłączyłam się z ich rozmowy bo szczerze miałam już dość ich zachwycania się jakimś tam chłopakiem.

W Cieniu Snu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz