Żółty migoczący rytm (Część II)

312 49 20
                                    

Chuuya poderwał się na nogi, sięgając ręką po sztylet, który zawsze nosił przy sobie, zanim rozpoznał Dazaia. Na jego twarzy pojawiła się zmarszczka, ponieważ mężczyzna nigdy nie odwiedził go osobiście, a rudowłosy nie mógł powiedzieć, że widział go kiedykolwiek w ogólnej przestrzeni mieszkalnej kwatery głównej. Jego zakłopotanie wzrosło jeszcze bardziej, gdy zdał sobie sprawę, że ktoś stoi tuż za Dazaiem, niemal próbując schować się w jego cieniu. Był to młody mężczyzna, rękawy jego białej koszuli były przypalone, a nagie przedramiona wyglądały na różowe, jakby były poparzone. Nie było niczym niezwykłym widzieć kogoś zdenerwowanego w obecności szefa, ale w fioletowo-żółtych oczach mężczyzny było coś jeszcze, poczucie pośpiechu zmieszane z ogromnym zmęczeniem. Dla Chuuyi był to jasny znak szykującej się niebezpiecznej misji.

- Ach, Chuuya, nie jesteś zajęty, prawda?

Chuuya skrzywił się. Dazai dobrze wiedział, że nie był zajęty, ponieważ to właśnie on odsunął go od pracy w terenie.

- Nie, nie jestem.

- To dobrze, idę załatwić pewną sprawę, idziesz ze mną.

- Dlaczego?

Na twarzy Dazaia pojawił się ostry uśmiech i pochylił się lekko do przodu, a jego głos przeszedł w szept.

- Bo jestem twoim szefem i musisz mi jeszcze udowodnić, że jesteś wart tych wszystkich kłopotów, które spowodowałeś. - Wyprostował się, jego głos wrócił do swojego zwykłego, swobodnego tonu. - Poza tym, nie mam czasu na zebranie pełnej ochrony, wszyscy inni są na zewnątrz, będąc użytecznymi. Chodźcie.

Dazai odwrócił się na pięcie i ruszył korytarzem, nie czekając na odpowiedź Chuuyi, ponieważ wiedział że nie ma on nic do powiedzenia. Z cichym westchnieniem rudowłosy rzucił się do drzwi łapiąc kurtkę oraz kapelusz i dołączając do młodego mężczyzny, który szedł tuż za szefem. Chuuya zerknął na niego z ciekawością, młodzieniec obdarzył go przepraszającym uśmiechem, ale nie powiedział ani słowa, gdy ruszyli w stronę podziemnego garażu.

Samochód czekał tuż za windą i Dazai skinął głową członkowi mafii, który stał obok, zanim wsunął się na miejsce kierowcy. Nieznajomy chłopak zerknął na siedzenie pasażera i nagle stał się się bledszy niż wcześniej. Następnie obszedł samochód dookoła, by usiąść na miejscu za Dazaiem. Niechętnie, Chuuya wsunął się na opuszczone miejsce pasażera i zauważył, że młody człowiek zaczął zapinać pasy. Zdążył zrobić to samo na kilka sekund przed tym, jak wyższy mężczyzna nacisnął pedał gazu.

- Jasna cholera! - zaklął Chuuya wyciągając ręce, by złapać się dosłownie wszystkiego. - Nie możesz prowadzić jak normalny człowiek?

Dazai wzruszył ramionami.

- Trudno znaleźć urzędników państwowych chętnych do przyznania prawa jazdy Deviantowi.

Chuuya zerknął przez ramię na młodego chłopaka. Jego usta były zaciśnięte w cienką linię, a twarz wyrażała raczej zrezygnowanie niż strach. Odmowa nieznajomego wejścia na siedzenie pasażera nabrała sensu, gdy Dazai skręcił w lewo, nie hamując, a Chuuya znów przeklął.

- Co się stanie, jeśli zatrzymają cię za przekroczenie prędkości?

- Nie przekraczam prędkości - odpowiedział spokojnie - I nigdy wcześniej nie zostałem zatrzymany. Czy to prawda, Atsushi-kun?

Młody mężczyzna, Atsushi, spojrzał w dół na swoje kolana, marszcząc brwi, na pełnej żałości twarzy. Chuuya zerknął między nimi, zastanawiając się, co do cholery przegapił.

- Nie mógłbym powiedzieć, Dazai-san. - Kiedy Atsushi odpowiedział, jego głos był miękki. - Minęło trochę czasu, odkąd cię widziałem.

Dazai wziął kolejny ostry zakręt, usta wykrzywiły się w zakłopotanym uśmiechu.

don't you ever tame your demons [Tłumaczenie PL] || SoukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz