Głęboka woda

640 62 38
                                    

"To mnie przerasta, nie mogę złapać oddechu."

***

Pierwszą rzeczą, jaką Chuuya zauważył po przebudzeniu, była dziwna pustka wokół gardła. Każdy wdech powietrza był zbyt pełny, jakby nie był w stanie odmierzyć, ile tlenu naprawdę potrzebują jego płuca bez ograniczenia w postaci metalu wciskającego się w skórę przy każdym wdechu. Czuł się oszołomiony i nie był pewien, czy to dlatego, że był przytłoczony próbą dostosowania się do tego uczucia, czy też był to efekt uboczny środków uspokajających, które prawdopodobnie wciąż opuszczały jego organizm.

Drugą rzeczą, którą zauważył, był tępy ból pulsujący w jego ramieniu. Podniósł drżącą rękę i dotknął czystego bandaża w miejscu, gdzie powinien znajdować się jego chip. Wciąż nie będąc przekonanym, czy nie przyśniła mu się cała ta sytuacja, ucisnął miejsce, w którym jak pamiętał, nóż przebił jego skórę. Poczuł piekący ból i natychmiast opuścił rękę zamkając oczy.

Nie miał obroży, nie miał mikroczipa i nie miał dokąd pójść.

Nawet jeśli Chuuya nie brał czynnego udziału w ucieczce od Lemaire;a, prawo nie było po jego stronie. Mógł dostać surową karę za zrzucenie obroży, ale mikroczip był przestępstwem karanym przez rząd. Ten człowiek - nieznajomy z pustym wzrokiem - wkroczył w życie Chuuyi i pozbawił go środków do życia. Nie było mowy o tym, żeby Chuuya próbował wtopić się w społeczeństwo - jego twarz prawdopodobnie została zarejestrowana jako zbieg w każdym większym mieście - i nie zdziwiłby się, gdyby Lemaire wykorzystał wszystkie swoje zasoby, żeby go wytropić.

Zgrzytanie drewna o kamień przerwało dąsanie się Chuuyi.

Zamrugał, otworzył oczy i usiadł prosto, nie chcąc wydawać się bardziej bezbronnym wobec tego, kto wchodził do pokoju, niż już był. Kiedy zarejestrował człowieka, tego, który mu to zrobił, Chuuya natychmiast odwrócił wzrok. Coś w tym człowieku sprawiło, że zaczął się niepokoić i zwrócił uwagę na otoczenie, próbując się uspokoić.

Pomieszczenie było małe, coś w rodzaju prowizorycznego ambulatorium. Z boku jego twardego łóżka stał stół z bandażami i środkami dezynfekującymi. Kamienne ściany i brak okien sprawiały, że Chuuya miał wrażenie, że jest albo ukrywany przed światem, albo więziony, albo jest to mieszanka tych dwóch rzeczy.

Kiedy nie mógł już dłużej studiować pomieszczenia bez wyraźnego unikania przybysza, spojrzał na niego. Spotkał się z uniesioną brwią. Najwyraźniej to Chuuya miał rozpocząć rozmowę, ale nie miał żadnego doświadczenia w podejmowaniu decyzji: każdy wybór w jego życiu był dokonywany za niego. Na dodatek nie miał pojęcia, o co najpierw chciałby zapytać oraz nie był do końca pewien, czy może zaufać sobie, że uniknie zrażenia do siebie nieznajomego.

Otworzył usta, by się odezwać, ale poczuł ucisk w gardle. Zamiast słów, z jego ust wydobyło się zduszone sapnięcie, a Chuuya natychmiast spuścił wzrok na swoje kolana, rozdarty między zakłopotaniem, a irytacją na samego siebie.

- Nazywam się Dazai Osamu.

Chuuya zapamiętał głos mężczyzny jako swobodny i zdecydowanie zbyt lekki jak na powagę sytuacji. Teraz był chłodny i oderwany od rzeczywistości, jakby odgrywał postać tylko po to, by go uspokoić.

- Gdzie ja jestem?

- W podziemiu, w bezpiecznym domu.

- Muszę wrócić.

Dało się słyszeć lekką drwinę, która sprawiła, że Chuuya zacisnął dłonie w pięści na kolanach. Nie wiedział kim jest ten Dazai, szczerze mówiąc nie obchodziło go to zbytnio, ale pogarda w kolejnym pytaniu mężczyzny ukłuła go w oczy.

don't you ever tame your demons [Tłumaczenie PL] || SoukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz