Rozdział 18

323 18 23
                                    

- Wstawaj.- Usłyszałam głos mamy i poczułam, jak zostaje pozbawiona ciepłego nakrycia.

W ostatniej chwili złapałam za róg, nie pozwalając pozbawić się jej całkowicie.

- Co się dzieje?- zapytałam, otwierając jedno oko.

Kobieta siedziała na swoim wózku obok mojego łóżka i ze zmarszczonymi brwiami czekała, aż również wstanę.

- Coś za oknem hałasuje w ogrodzie i mnie obudziło. -Z ociąganiem, powoli wstałam z ciepłego łóżka, nie kłopotałam się z przebraniem koszuli nocnej, ponieważ mama również siedziała w piżamie.

- Gdzie ten hałas? -zapytałam, udając się do wyjścia z pokoju i słysząc, jak kobieta podąża za mną.

- Najpierw z tyłu domu, coś słyszałam. Przy moim oknie jakieś szmery, a teraz od strony frontu, jakby coś w krzakach.- wyjaśniła.

- Zapal światło frontowe i zobacz. - Ruszyłam do korytarza, by samej to uczynić, ale zatrzymał mnie głos kobiety.

- Nie działa znowu, od dawna co się z nim dzieje. Muszę Blaise'owi powiedzieć by się tym zajął.

Uśmiechnęłam się na słowa kobiety, bawiło mnie jak rodzicielka, tego wielkiego blond włosy mężczyznę owija wokół palca. Koszenie trawnika, naprawia światła na podjeździe, może jeszcze nam zaczynie śmieci wynosić?

Jak szybko uśmiech pojawił się na moich ustach. Tak szybko zszedł. Dreszcz strachu przeszedł przez moje ciało, naprawdę usłyszałam jakieś kroki dochodzące spod okna.

- Faktycznie ktoś tam jest. - przyznałam szeptem rację mamie.

-Mówiłam.

Nigdy takie sytuacje wcześniej nie miały miejsca, więc sięgnęłam po telefon, którego zabrałam ze stolika, gdy wstawałam z łóżka. Tylko jeden pomysł przychodził mi do głowy, co to może być. Wybrałam numer i czekałam, aż młoda kobieta odbierze.

- No? - Przeciągnęła.

- Ann, powiedz, że to ty w tej chwili siedzisz w moich krzakach i robisz sobie jaja.

Kątem oka spojrzałam na rodzicielkę, ale ona również rozmawiała przez telefon.

-Co? Ja śpię w łóżku, a nie w twoich grządkach. Wiem, że jestem do tego zdolna, ale nie tym razem.

-Cholera.- zaklęłam, starając się coś zobaczyć, odsłaniając lekko żaluzje, nieskutecznie.

- Nie wiem, może jakiś bezdomny poczuł ciśnienie w spodniach i nawozi wam chwasty.

- Może. -przyznałam lekko uspokojona.

- No, chyba że to jakiś złodziej, albo morderca, albo – co gorsza – gwałciciel. - Nakręciła się dziewczyna.

- Nie pomagasz. - przerwałam jej zła.

- Sorry.- zaśmiała się.

- Nie spinaj się, upewnij się, że okna i drzwi są zamknięte i spać.

- Jasne, dzięki za radę. - odpowiedziałam z przekąsem i zakończyłam rozmowę.

Rzuciłam telefon na stolik i usiadłam na kanapie. Po chwili dołączyła do mnie starsza kobieta, podjeżdżając obok.

- Gdzie dzwoniłaś? -zapytałam.

- Do Blaise'a. Jest u siebie i dopiero może być to rano, ale ma zadzwonić do tego swojego lekko sztywnego kolegi, żeby przyszedł zobaczyć, co się dzieje.

-Anthony'ego? - upewniłam się zdziwiona.

- No przecież mówię. Niedługo powinien być.

- Trochę bez sensu im robisz problem. Ann uznała, że to jakiś bezdomny uznał naszą elewację za nudną i wyszczywa właśnie jakiś wzorek na ścianie. - Przekonywałam chyba w tej chwili samą siebie.

- Nie mów głupot. Menele nie przychodzą w te okolice. O tej godzinie jak już to śpią na ciepłym piasku na plaży albo na ławeczce na molo.

Przekręciłam głowę, by mieć widok na zegarek, który wisiał nad wejściem do kuchni. Wskazówki pokazywały pierwszą w nocy.

Westchnęłam zrezygnowana, ponieważ wiedziałam, że dzisiaj już sobie nie pośpię. Wstałam zrezygnowana i udałam się do kuchni, zrobić nam coś ciepłego do picia. Mama pojechała za mną i siedziała obok w ciszy. Krajało mi się serce, ponieważ widziałam, że ta sytuacja bardzo wystraszyła kobietę. Wsunęłam jej do rąk, kubek z ciepłą herbatą. Liczyłam, że to ją trochę rozgrzeje i uspokoi. Naszą ciszę przerwał dźwięk dzwonka do drzwi.

- Zostań tu. - poleciłam i odłożyłam swoje naczynie na blat.

Spodziewałam się Anthony'ego za drzwiami, ale wszystko było możliwe, więc wolałam, żeby rodzicielka została w kuchni. Zapaliłam światło w korytarzu, ale przez ciemność na dworze nie byłam w stanie dojrzeć w postaci stojącej przed drzwiami, patrząc przez otwór w drzwiach.

Dźwięk dzwonka się powtórzył. Miałam już wracać po telefon do salonu, zadzwonić i zapytać, czy to dobrze znany mi mężczyzna stoi za drzwiami, ale w porę usłyszałam głos, który od razu rozpoznałam.

- To ja. Blaise dzwonił.

Od kluczyłam drzwi i szybko wpuściłam Anthony'ego, zamykając od razu drewnianą powłokę za nim.

- Mówił, że ktoś się skrada wam pod oknem, ale idąc tu, nikogo nie widziałem. - oznajmił poważnie.

- Niepotrzebnie Cię ściągał, do rana nie jest dużo czasu, a widno się szybko robi. Dalibyśmy radę.

- Przestań. -przerwał mi. - Dobrze, że zadzwonił. Zawsze trzeba dmuchać na zimne.

Gość zdjął buty i wszedł w głąb salonu. Poleciłam, aby poszedł do kuchni, ponieważ wcześniej naszykowałam również trzeci kubek z ciepłym napojem, który był przeznaczony dla niego. I nie narzekałam przy tym na widok jego umięśnionych pleców, które przewijały się przez bluzkę. Wszedł do pomieszczenia i przywitał się z drugą kobietą.

- Może pani się położyć. Wstępnie się rozejrzałem, jest ciemno, ale niczego nie zauważyłam, ani nie słyszałem dziwnego. Zostanę do rana i będę pilnował, więc może iść pani spać spokojnie. - polecił mojej mamie.

Ta, jakby lekko spokojniejsza, uznała, że tak zrobi, ale ostrzegła, że zostawi otwarte drzwi od pokoju, w razie, gdyby ktoś próbował się włamać przez okno w pokoju.

Nie chciałam zostawiać mężczyzny samego, ponieważ uważam, że mogłaby to być niekulturalne względem niego. Siedzieliśmy razem w salonie i popijaliśmy nasze napoje. Rozmawialiśmy szeptem, by nie obudzić kobiety w pomieszczeniu obok. W pewnym momencie zrobiło się przyjemne ciepło i urwał mi się film.

***

Przyjechałam dłonią, po poduszce, obok mojej twarzy, ponieważ ta wydawała mi się niebywale twarda. Coś mi się nie zgadzało, więc uchylam jedno z oczu i napotkałam czarny materiał, gdzie dałabym sobie nerkę wyciąć, że moja pościel zawsze była koloru butelkowej zieleni. Uniosłam głowę i napotkałam te czekoladowe oczy, dzięki którym zawsze czułam dreszcze przechodzące przez moje ciało. Zazwyczaj takie chłodne lub smutne, teraz patrzyły na mnie wyjątkowo ciepło.

- Spałeś? - wyszeptałam, ponieważ tylko na tyle mnie w tej chwili było stać.

Starałam się rozbudzić, ale kiepsko mi to wychodziło. Zauważyłam, że leże na mężczyźnie, a ten na pół leżąc, przytrzymuje dłonią moje plecy. Musiałam, więc tak zasnąć, nie specjalnie.

- Nie. -Odpowiedział również szeptem.

Jeszcze nie specjalnie rozumiejąc sytuację i przez zamroczenie drzemką, nie połączyłam od razu odpowiedzi do mojego pytania. Widziałam tylko jego usta, poruszające się przy wypowiadaniu tego jednego słowa, a leżąc na jego klatce piersiowej, miałam na nie doskonały widok. Anthony dostrzegając, nad czym się zatrzymałam wzrokiem, nachylił głowę i złączył nasze usta razem.

AnthonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz