Rozdział 12

325 15 28
                                    

Wchodząc do kuchni zauważyłam dwie kobiety, które siedziały zadowolone, nad śniadaniem, które sama wcześniej zrobiłam.

- I jak spacerek? - zapytała Ann, gdy zauważyła moją osobę w futrynie.

- Normalnie. - Wzruszyłam ramionami, niechętna zwierzać się kobietą ze spotkanie z Anthonym.

- No coś Ty, jakieś buzi buzi lub macanko było? - ciągnęła dziewczyna.

- Nie. - rzuciłam wkurzona, nie załapała, że nie chce o tym rozmawiać.

- Szkoda, to słabo, więc wróćmy do rozmowy o najstarszej z nas. - Na szczęście odpuściła, nie dostając nic ciekawego ode mnie. - Jak to jest, uprawiać seks nie używając nóg? - Zwróciła głowę w stronę mojej matki.

O nie. Pomyślałam.

Ostatnie czego mi było trzeba w tej chwili, to wyobrażenia o mojej mamie w łóżku z facetem.

- Błagam, nie odpowiadaj. - Spojrzałam wymownie na rodzicielkę. - Lepiej powiedz, dlaczego kręcisz z facetem, który mógłby być Twoim synem. Nigdy wcześniej nie miała miejsca taka sytuacja.

Kobieta nie śpiesząc się, odłożyła jedną z kanapek, które w tej chwili jadła, na talerz. Nie rwała się do odpowiedzi, najpierw musiała wszystko dokładnie przeżuć, co trzymała w ustach, by następnie spojrzeć znudzona w moją stronę.

- Blaise jest od Ciebie o osiem lat starszy, a ja w wieku szesnastu lat nie wiedziałam, że facet ma coś między nogami, więc nie, nie mógłby być moim synem. - Jeden, ale trafny argument.

- To jednak nadal dziwne. Na poważnie myślicie o związku? - Zadałam jedno, ale kluczowe pytanie.

- Dziecko, właśnie dlatego, że jestem w wieku, jakim jestem, nie przejmuję się głupotami. Byłam w poważnym związku z Twoim ojcem i do tej pory się zastanawiam, czy jednak nie znalazłam Cię w kapuście. Nie nastawiam się na nic, jest miło, więc po co to zmieniać? - Sięgnęła po swoją kanapkę, więc poważna rozmowa została zakończona.

Mnie w sumie więcej nie potrzeba było. Jestem nadopiekuńcza, ale mam świadomość, że moja matka jest dorosła i wie, co robi, jednak martwić się nigdy nie przestanę.

- Wracając do pytania Ann... - Odwróciła się do najmłodszej z nas.

- Nie chce tego słuchać. - powiedziałam zgodnie z prawdą i zamiarem wyjścia z pomieszczenia.

- Coś Ty, nigdzie nie idziesz. - Złapała mnie Ann za rękę, kiedy chciałam już wyjść.

Stanęłam, ale dziewczyna nie puszczała, nie chciałam się z nią szarpać, więc odpuściłam. Najwyżej będę miała koszmary, nie?

- Chyba widziałyście, jak ten chłopak wygląda? Z jego mięśniami wręcz nie czułam, że coś jest nie tak. Trochę się przejmowałam, jak to będzie wyglądać, ale On nie dał mi odczuć, że przeszkadza mu to, że nie jestem w stanie zrobić niektórych rzeczy. Facet ma tyle siły, że jedną ręką potrafił mnie podnieść. W życiu bym nie pomyślała, że będę jeszcze w stanie robić To na takie sposoby.

- Błagam, nie mów nic więcej. - wyjęczałam, pragnąc uciec daleko od tych dwóch.

- Nie bądź cnotką. - skomentowała moje zachowanie Ann.

- A już na pewno nie skomentuję Twojej cnoty. - dogryzłam jej, chcąc się odpłacić, za to, że kazała mi tego słuchać.

- Właśnie...- Spojrzała na godzinę w telefonie. - Umówiłam się, więc będę uciekać powoli.

- Jutro praca. - upomniałam dziewczynę, wychodzącą z kuchni.

- W dniu, w którym nie przyjdę do pracy, nastąpi koniec świata.- I już jej nie było.

***

Tego mi brakowało. Spokojnej niedzieli, bym mogła sobie pozwolić na zaszycie się w swoim pokoju z książką. Do szczęścia nie potrzebowałam wiele. Od czasu do czasu okazjonalnie poświęcałam niedzielę na namalowanie jakiegoś obrazu, który kurzyłby się na strychu, ponieważ na ścianach nie miałam już miejsca. W salonie również wisiało ich kilka, ale to tyle. Nie zdarzało się to często, praca w tygodniu pochłaniała całą moją wenę, a ja naprawdę lubiłam swoje zajęcie. Nie wychodziłam, aż do wieczora. Słyszałam, jak moja mama oglądała film w salonie, zajęta komentowaniem scen, jednak od jakiegoś czasu słychać było tylko głosy aktorów, dochodzących z telewizora.

Postanowiłam, sprawdzić. Może za dużo się martwiłam o tę kobietę i to raczej powinno być na odwrót, ale nie potrafiłam inaczej.

Wykaraskałam się z pościeli i odłożyłam książkę na półkę, wcześniej zaznaczając zakładką miejsce, w którym zakończyłam. Wyszłam do salonu, a kobieta nawet się nie poruszyła. Siedziała na swoim wózku, obok fotela. Podeszłam do niej od przedniej strony. Okazało się, że usnęła. Pod tym względem byłam wredna. Nie byłam osobą, która teraz by ją obudziła. Skoro usnęła w takim miejscu i w takiej pozycji to był jej wybór. Obejrzałam się w stronę telewizora i rozpoznałam ten ich ulubiony film. "Harry Potter". Już się nachyliłam po pilota w celu wyłączenia urządzenia, by bez sensu nie pobierał prądu, kiedy jedna ze scen zwróciła moją uwagę.

I wiecie co? Wzięłam pilot i usadowiłam się na kanapie, ciekawa, dalszych wydarzeń.

Film się skończył, ale automatycznie włączyła się kolejna część. Widocznie kobieta miała to nagrane w ten konkretny sposób. Zdążyłam się już wygodnie rozłożyć bokiem na kanapie po całej długości, więc ani myślałam wyłączać. Szczególnie że to, co zdążyłam obejrzeć, nie było takie złe. Moja towarzyszka w dalszym ciągu spała, jedynym plusem było to, że nie chrapała.

***

- A Tobie co? - ze skupienia wyrwał mnie głos kobiety, widocznie zdążyła się obudzić i zdziwił ją widok mnie w tym stanie.

Wpatrywała się we mnie ze strachem i zdziwieniem. Nie byłam osobą, która przy innych osobach płacze, a tym bardziej przy niej, starając się utrzymać maskę tej silnej i odpowiedzialnej.

- Nic. - ucięłam zawstydzona, że zostałam przyłapana na chwili słabości.

- To, co ryczysz? - Chyba się wkurzyła.

Wskazałam jedną ręką telewizor, a drugą zakrywałam usta, by zakryć swoją morką twarz.

- Severus umarł.

- Co? - Spojrzała się na scenę w telewizorze i z powrotem na mnie. Oczy miała wielkości spodków od doniczek.

- No miał takie ciężkie życie i praktycznie żadnego dobra nie zaznał, już nie mówiąc o miłości od kogoś i na koniec, autorka go zabiła. To takie straszne. - Wiedziałam, że właśnie zachowuję się jak dziecko, ale od czasu do czasu to, kto mi zabroni.

- Dlaczego Ty to oglądasz? - zapytała rodzicielka, nadal nie rozumiejąc sytuacji.

- Cicho, myślałam, że Ty mnie właśnie zrozumiesz.

- Nie chodzi mi teraz o to, czemu ryczysz, a dlaczego To oglądasz. Przecież nie lubisz.

- W sumie to zawsze myślałam, że to bajeczka dla dzieci, ale jednak ta ostatnia część, zdecydowanie nie jest taka wesoła i nie dałabym tego dziecku do obejrzenia. - wyjaśniłam.

- Jasne. - Pokręciła głową jakby niedowierzając. - Nie siedź długo, bo nie wstaniesz rano. - poradziła i łapiąc za koła swojego pojazdu, skierowała się do swojego pokoju, prawdopodobnie by się położyć.

AnthonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz