Rozdział 14

311 21 16
                                    

-Blaise? - krzyknęłam w stronę parkingu, który przynależał do restauracji.

Mężczyzna mnie jednak nie słyszał, a z samochodu, przy którym stał, wysiadł jego ciemnowłosy przyjaciel.

- Anthony? - ponowiłam próbę zwrócenia na siebie uwagi i ruszyłam w ich stronę.

Dźwięk stukania moich obcasów o chodnik nabierał na sile, gdy z marszu, przeszłam w bieg.

Z rozpędu praktycznie wpadłam na Antoniego, który teraz stał do mnie plecami i rozmawiał ze swoim przyjacielem.

- Chloe? - zapytał, gdy spostrzegł, kto w niego wleciał.

- Przepraszam, nie chciałam. - Zaśmiałam się.

- Siema, młoda. - rzucił Blaise. - Co tu robisz?

- Cóż w sumie, można powiedzieć, że byłam na zaaranżowanej randce, ale randka to za duże słowo. - Skrzywdziłam się zniesmaczona.

- Co się stało? -Twarz Blaise'a spoważniała jakby naprawdę przejął się sytuacją.

Chyba za bardzo wczuł się w "tatusiowanie". Pomyślałam.

Za to Anthony stał obok, jakby nie słysząc naszej rozmowy, przyglądał się dokładnie mi, a ja czułam jego wzrok na moim ciele.

Cóż mogę powiedzieć, że postarałam się dziś. Spodenki i trampki zamieniłam na elegancką sukienkę i niewysokie obcasy. Dawno nie miałam okazji, wystroić się, jak przystało na kobietę. Na co dzień wystarczył mi najzwyklejszy t-shirt i para wygodnych butów. Nawet zaszalałam z makijażem, lekko podkręcając rzęsy tuszem. Czułam się inaczej, ale to nadal byłam ja. I teraz widziałam, że efekt jednak przyniósł swoje żniwo.

- Chloe? - zwrócił na siebie uwagę Blaise, oczekując odpowiedzi.

- No nie było to najlepsze spotkanie, na jakim byłam w życiu, gościu okazał się chamem i prostakiem, a na końcu wyszedł, mówiąc, że musi iść skosić trawę.

- Co ty mówisz?- Widziałam, jak napina mięśnie jakby wkurzony moją historią i podświadomie śmiałam się, jak bardzo wczuł się w rolę tatuśka.

- Który to?- odezwał się Anthony jakby wybudzony z transu.

- Wnuczek starszej sąsiadki tej z targu, ale wszystko jest okej. - Postanowiłam zmienić temat.- A wy co tu robicie?- zapytałam.

- Nie jest okej, ale odpuszczę. Wpadliśmy po jakieś żarcie. Jak chcesz, to wsiadaj, podwiozę Cię z powrotem, tylko zabiorę coś z domu Anthony'ego i tak miałem jechać do twojej matki od razu. Wziąć ci też coś w restauracji?

- Jedyny plus dzisiejszego wyjścia to to, że zdążyłam się najeść więc nie, dzięki.

- Jasne to poczekajcie, pójdę po żarcie i możemy jechać.- Stanął Blaise, odrywając się od maski auta i ruszył w stronę budynku.

Zostałam sama z Anthonym, a on jako pierwszy postanowił zacząć temat.

- Na pewno wszystko dobrze? - zapytał jakby naprawdę przejęty, dalej lustrując wzrokiem moją sylwetkę.

W odpowiedzi tylko kiwnęłam głową, nie chcąc dalej o tym rozmawiać.

- Pięknie wyglądasz. - z komplementował mnie mężczyzna, a ja poczułam lekkie zawstydzenie.

- Cóż mojemu dzisiejszemu towarzyszowi chyba jednak nie przypadłam do gustu. - Zaśmiałam się jakby wymuszenie.

- Przestań, koleś musiał być ślepy, jesteś młodą i piękną kobietą, czego chcieć więcej?- oparł swoją dłoń na moim barku jakby w geście pocieszenia, ale przyniosło to, kompletnie inny efekt. Dreszcz przeszył moje ciało.

Pomimo tego, co ustaliliśmy na naszym krótkim spacerze, nie mogłam zaprzeczyć, że mężczyzna pociągał mnie, jak nikt przedtem. Anthony, również jakby się wzdrygnął, ale próbował to zamaskować, przybierając chłodną maskę, jednak jego oczy, które były jak otchłań, mówiły kompletnie coś innego.

***

Podjechaliśmy pod stary dom na wzgórzu, w którym w tej chwili zamieszkiwał Anthony.

- Wysiadka. - rzucił Blaise, wyłączając silnik.

Wszyscy wysiedli, a ja uśmiechnęłam się pod nosem, zadowolona, że będzie mi dane obejrzeć, jak wygląda ten dom od środka. Nie spodziewałam się nowoczesnego wystroju, ale dalej moja kobieca ciekawość zżerała mnie od środka. Anthony od kluczył drzwi i wpuścił mnie oraz Blaise'a jako pierwszych do domu. Wchodząc, zdziwiłam się, ponieważ przedpokój był połączony z wielkim salonem oraz kuchnią. Z tego dużego pomieszczenia rozchodziło się kilka par drzwi oraz schody na pierwsze piętro. Tak jak mówiłam, nie spodziewałam się nowoczesnego wnętrza, ale jednocześnie spodziewałam się, że w domu, w którym mieszka samotny mężczyzna będzie mniej elegancko i czysto. Tymczasem powitał mnie porządek i stare, lecz eleganckie i ciemne meble.

- Dobra, to ja idę do gabinetu po papiery. - Wyrwał się Blaise i ruszył do jednych drzwi prowadzących z salonu.

- Chwilę to może zająć, więc siadaj. Chcesz coś do picia? - odezwał się Anthony, jak na gospodarza przystało. Podszedł do szklanej półeczki, która okazała się barkiem na alkohol.

Zaprzeczyłam głową i usiadłam na czarnej skórzanej kanapie, tymczasem mężczyzna wyjął jedną ze szklanek i nalał sobie obficie whisky.

-Jak twoje plecy? - zapytałam, chcąc uniknąć stresującej ciszy.

- Chyba już się zagoił, ale to mój pierwszy tatuaż, więc w sumie sam nie wiem. - Wzruszył ramionami.

- Czy mogę zobaczyć? - cicho zapytałam, wstydząc cię pytania.

Mężczyzna jakby myśląc nad moim pytaniem, stał przez chwilę w ciszy, ale po chwili otrząsnął się i wskazał, bym poszła, zanim. Wspiął się po masywnych drewnianych schodach, by znaleźć się na piętrze wyżej. Rozejrzałam się po korytarzu, ale nie było tu czego oglądać, ponieważ korytarz prowadził tylko do czterech par drzwi.
Otworzył jedną z nich i wskazał ręką, bym weszła pierwsza. Pomieszczenie okazało się ładną łazienką, a przede wszystkim bardzo czystą, jakby nikt jej nie używał.

Anthony zamknął drzwi, a pomieszczenie wcale nie było tak duże, na jakie wyglądało i poczułam się lekko niezręcznie. Mężczyzna jakby niewzruszony. Zabrał się za odpinanie guzików od koszuli, by po chwili zrzucić ją ze swojego ciała i przewiesić przez wannę. Odwrócił się do mnie plecami, bym miała lepszy widok. Przez rozmiar łazienki nie mogłam odsunąć się na tyle, bym mogła zobaczyć tatuaż w całej okazałości, więc przejechałam wzrokiem po każdym z elementów, jednocześnie nieświadomie jeżdżąc po nich trzema palcami.

- Wszystko jest w najlepszym porządku. - zapewniłam.

- Rozumiem. - opowiedział Anthony, lekko zachrypniętym głosem, odwrócił się w moją stronę, by nachylić się i złapać za koszulę. Ze względu na to, że byliśmy tutaj sami, słyszałam jego szybszy oddech, co niezwykle na mnie działało. Zarzucił ubrania na plecy, chcąc zabrać się za zapinanie guzików.

- Daj. - powiedziałam, choć nie wiem, skąd wzięłam odwagę i podeszłam ledwo o krok, by złapać za boki jego koszuli i zacząć zapinać ubranie.

Mężczyzna nie kłócił się ze mną, a przez cały czas patrzył mi prosto w oczy, które ja spuściłam lekko zawstydzona swoim zachowaniem oraz próbując ukryć swoje podniecenie, które wywołała jego bliskość, oraz zapach jego perfum. Poczułam się, jak pijana nie wiedziałam, co dodaje mi odwagi, czy był to mój dzisiejszy kobiecy strój, czy to, że byliśmy tu sami.

Kiedy skończyłam, czar prysł, a Anthony, jakby rażony piorunem, odsunął się ode mnie, by otworzyć drzwi od pomieszczenia i wyjść. Zeszłam, z nim do salonu, a mężczyzna skierował się z powrotem w stronę barku, by napełnić już pustą szklankę i się napił.

Ja tymczasem podeszłam do okna, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, by ukryć wstyd malujący się na mojej twarzy.

Zobaczyłam podjazd, ale jedna rzecz mi się nie zgadzała.

- Gdzie jest auto Blaise'a? - zapytałam, odwracając się do Anthony'eg.

AnthonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz