- Widzimy się z miesiąc. Do zobaczenia.- rzuciła klientka, łapiąc z klamkę i opuszczając salon.
-Skinęłam kobiecie i podeszłam do stanowiska Ann.
- Pamiętasz, co mówiłam o tym typie, co nie wiadomo, skąd zna mój adres?- zapytała.
- Nie powiem, żebym dobrze wspominała, jak przyszłaś do pracy po nocy z nim.
- No dokładnie ten. Od jakiegoś czasu się nie odzywał i zapytałam się kuzynki, a ten podobno siedzi za włamanie. Dobrze, że nie do mnie. Chociaż ja nic nie mam cennego, łącznie z godnością.
Uśmiechnęłam się lekko i pokręciłam głową z dezaprobatą. Chyba nie ma takiej drugiej osoby na świecie, co Ann. Cieszyłam się jednak, że wszystko wróciło do starego układu i dziewczyna się uspokoiła.
- Musisz bardziej uważać. - Wzruszyłam ramionami.
- Ta...
Chyba sama doszła do tego wniosku.
- Jakieś nowe wieści o Tobie i Panu sztywnym? Tydzień temu wyszedł od Ciebie po buziaku w czoło, tak nie winnym, jakbyście byli w przedszkolu. - dodała.
Chyba próbowała zmienić temat. Czyli faktycznie, może coś do niej dotarło.
- Bardzo śmieszne. - zaczęłam, spoglądając na dziewczynę z politowaniem. - Nic. Nie daje znaku życia i nie wiem, co o tej sytuacji myśleć.
Nie mogę powiedzieć, że nie było mi przykro, bo było. Po naszym pierwszym pocałunku zostało wszystko między nami wyjaśnione. Tym razem było coś więcej. Anthony zachowywał się niczym gówniarz i nie odzywał od tygodnia.
- Idź do niego. - powiedziała Ann, wcinając się w moje rozmyślania.
- Co? - zdziwiłam się.
Dziewczynie nieraz zdarzy się powiedzieć, cos mądrego.
- No idź do jego do domu i porozmawiaj.
I wiecie, co? Skończyłam pracę, zamknęłam salon i poszłam do niego.
***
-To, co nas łączy nic dla Ciebie nie znaczy?- wykrzyczałam mu prosto w twarz.
- Znaczy Chloe, ale nie znasz mnie.- Usiadł na oparciu kanapy i ukrył twarz w dłoniach. Dla niego ta sytuacja nie była też łatwa.
Widziałam skrzywdzonego mężczyznę, który teraz nie potrafi sobie poradzić z własnymi uczuciami.
- Nie dajesz mi się poznać- naciskałam.
Podniósł na mnie wzrok, jednocześnie opuszczając dłonie. W jego oczach widziałam ból i walkę. Prowadził wewnętrzną bitwę, w której rozum wygrywał z sercem.
Wstał i podszedł do mnie. Nasze twarze dzieliła mała odległość. Jego czarny wysłużony golf, stykał się z moją koszulką na wysokości piersi. Uniósł dłoń i opuszkami palców nakreślił drogę od mojego policzka, przez szyję, aż do dekoltu. Jego dotyk zostawiał po sobie przyjemne dreszcze. W połączeniu z jego perfumami tworzyła się ekscytująca mieszanka, która kończyła swoją drogę u styku moich ud. Ten mężczyzna był, jak jedna wielka zagadka, którą starałam się odkryć. Chciałam każdy kawałek jego ciała, jak i duszy posiadać bezgranicznie.
Od pierwszego spojrzenia w jego ciemne i zimne, jak zimowa noc oczy, wiedziałam, że nie jest on pierwszym lepszym klientem. Teraz coś się zmieniło. Widziałam uczucie, przedzierające się przez ciemność. Tylko że ta ciemność, nie czaiła się w samych jego oczach. Ona była także w jego duszy i właśnie to nie pozwalało mu zburzyć tego grubego muru, który zbudował przed światem.
Otworzył usta, by za chwilę je zamknąć. Myślał, walczył i cierpiał.
- Nie chcę, byś mnie poznawała- wyszeptał tak cicho, jakby sam do siebie.
- Nie rozumiem.- odpowiedziałam z desperacją.
- Może i to lepiej, że nie rozumiesz.
Oderwał się ode mnie, a ja poczułam zimno, spowodowane brakiem jego ciała. Podszedł do swojego barku i nalał ulubionej whisky. Nie proponował mi, ponieważ wiedział, że odmówię. Jedną szklankę wypił od razu, drugą nalał sobie na zapas. Już wcześniej zauważyłam, że tym trunkiem pomagał sobie w trudnych sytuacjach. Ze szkłem w dłoni stanął i wlepił wzrok we mnie. Jednak patrzył się tak nieobecnie, jakby tylko ciałem był przy mnie.
- Powiedz mi. - zażądałam.
- Kurwa dziewczyno, widziałaś moje ciało, samo to powinno Cię przede mną przestrzec!- Teraz naprawdę był zły, ale pytanie brzmiało, czy na pewno ja byłam tego przyczyną.
- Przeszłość odbija się na nas, a Twoje ciało to historia, którą wystarczy się podzielić. Pierwszym krokiem, było stanięcie w drzwiach mojego salonu. Blizny ukryjesz pod tuszem, ale one i tak tam będą. Wpuść mnie do siebie. - naciskałam, ponieważ wiedziałam, że moje słowa nie są rzucane na wiatr, a dają mu do myślenia.
-To nic nie da. - Walczył i próbował mnie odepchnąć.
- Łączące nas uczucie to coś głębokiego. Nie odrzucaj tego, bo to właśnie ono, może pomóc Ci pogodzić się z przeszłością. - Łzy spływały mi po twarzy, ponieważ jedyne co teraz dla niego mogę zrobić, to być szczerą z własnym sercem.
- Nie w moim przypadku. - Odstawił szklankę na stolik z drżącymi dłońmi i poszedł prosto do swojego gabinetu. Trzask drzwi rozniósł się po mieszkaniu.
Zaczynało mi zależeć na tym mężczyźnie i nie chciałam dać za wygraną.
Miałam już ruszyć w następstwie za mężczyzną, ale kątem oka zauważyłam mieniący się przedmiot. Spojrzałam na drzwi, za którymi zniknął Anthony, jednak moja kobieca ciekawość musiała zwyciężyć. Mężczyzna dodatkowo powinien przemyśleć i ochłonąć. Podeszłam do salonowego kominka i przyjrzałam się szkatułce. Pudełko z każdej strony było obklejone kawałkami szkła, w których odbijałam się, niczym w lusterku.
Jakim sposobem, za pierwszym razem, kiedy tu byłam, nie zauważyłam go?
Wyróżniał się niesamowicie, ponieważ bardzo odstawał wyglądem, od ciemnego i poważnego wnętrza salonu.
Opcja była jedna. Wcześniej jej tu nie było, więc Anthony musiał zapomnieć ją odłożyć na swoje miejsce.
Skrzywiłam się na swoją wścibskość. Jednak uchyliłam lekko pudełeczko, nie większe niż moja dłoń.
Wyjęłam ze środka mały przedmiot. Pierścionek. Dokładniej mówiąc, obrączkę.
Głośno wciągnęłam powietrze przez usta, ponieważ to była rzecz, której ostatniej bym się tu spodziewała.
Obejrzałam się znów na drzwi od gabinetu, upewniając się, że nie zostałam przyłapana.
By po chwili, obrócić złoty krążek w dłoni, dostrzegając napis od wewnętrznej strony.Liliana.
Jedno imię i jedna łza, spływająca po moim policzku.
Mówiłam, że tacy mężczyźni, jak Anthony, nie są dla takich kobiet jak ja i powinnam się tego trzymać, a nie głupio liczyć, że trafiłam na wyjątek.
Wolną ręką przetarłam wilgotny policzek, odłożyłam obrączkę na swoje miejsce i najzwyczajniej w świecie wyszłam na dwór, uprzednio również trzaskając drzwiami.
Chyba jednak nie tylko Ann, przytrafiają się dziwne rzeczy.
Chyba ten jeden, jedyny raz chciałam, by to mną ktoś się zaopiekował.
Zapragnęłam, nie wiadomo czego i taki był tego finał.Teraz wrócę do domu, by znów trząść się nad matką, która wcale już tego nie potrzebuje i pracy, czyli mojego całego, małego świata.
.....................................
Kto zauważył, że połowa jest z "Prologu", ręka do góry. 😁✋
CZYTASZ
Anthony
RomansaNaples, to mała miejscowość w, której wychowywała się i dorastała Chloe. Otworzyła swój biznes i wcale nie narzekała na monotonnie. Tatuaże i jej ukochana matka, to jej jedyny cel w życiu. Anthony ucieka przed przeszłością, trafiając na małe miastec...