13

1.1K 97 69
                                    

Wujostwo z kuzynostwem wyjechali we wtorek rano, czyli zaraz po tym jak reszta wróciła z gór. Nie będę ukrywała, że poczułam ulgę gdy wreszcie Genevieve opuściła mój dom. Jednakże za Christianem i Maximilianem, będę tęsknić.

Z tego co rozmawiałam z Ethanem, to był trochę zły na Damiano, że pojechał bez nich i bez żadnego słowa, ale pewnie zaraz się pogodzą.

— Słyszałem, że Nathaniel zaprosił cię na bal jesienny — powiedział Ethan, dosiadając się do mnie w salonie.

— Już pewnie cała szkoła wie — wymruczałam ponuro pod nosem.

— A ciebie to co ugryzło? — Popatrzył na mnie badawczo.

Kątem oka spojrzałam na brata, ale w zasadzie to nie mam powodu, dla którego mam dzisiaj zły humor. Po prostu wstałam lewą nogą i od rana wszystko mnie denerwuje, chyba nie tylko ja mam takie dni.

— Nic. — Wzruszyłam ramionami.

— Przecież widzę po tobie — drążył dalej. — Co się dzieje, Nathaniel ci coś zrobił? — Zapytał, a ja posłałam mu gromiące spojrzenie.

— Możesz dać mi spokój? Nic mi nie jest, po prostu mam gorszy dzień i tyle. Czy ty nigdy nie miałeś złego dnia, tylko ciągle latasz szczęśliwy? — Zapytałam i popatrzyłam na niego, jak na idiotę.

— Już do ciebie to się wcale odezwać nie można, nie rozumiesz, że po ludzku się martwię? — Zapytał z wyrzutem, jednak ja nie zamierzałam mu na to odpowiedzieć.

Wstałam z kanapy i ruszyłam do kuchni, żeby się czegoś napić. Ciągle gdzieś w głowie rozbrzmiewały mi słowa Damiano, który wyznał że się we mnie zakochał. Miałam potworny mętlik w głowie i obawiałam się, że gdy przyjdzie chwila, w której stanę przed wyborem pomiędzy Nathanielem a Damiano, to wybiorę źle.

— Panienko Valentino — usłyszałam delikatny głos Bianki.

— Tak? — Odwróciłam się w kierunku kobiety.

— Ja bym bardzo chciała podziękować, za pomoc Nathanielkowi w ogrodzie. Róże dawno tak pięknie nie wyglądały, ma panienka do nich rękę — powiedziała kobieta i wręczyła mi drobny upominek.

— Ależ nie ma za co, naprawdę to była dla mnie przyjemność. I nie chcę za to nic w zamian — powiedziałam, wskazując na upominek.

— Proszę schować skromność do kieszeni i to przyjąć bez gadania — powiedziała stanowczym, ale matczynym tonem. — Ja muszę lecieć do składania waszego prania, miłego po południa — powiedziała i szybko wyszła z kuchni.

Popatrzyłam na małe, przewiązane czerwoną kokardą pudełeczko. Byłam ciekawa co mogła mi wręczyć, ale za nim zdążyłam je rozpakować, zadzwonił mój telefon. Był to Nathaniel, więc od razu odebrałam.

— Halo Nathaniel? Wszystko okej? — Zapytałam przejęta.

Jednak w odpowiedzi usłyszałam rozbawiony śmiech chłopaka, więc wnioskuję po nim, że u niego jest wręcz świetnie.

— Cześć Tina, wszystko u mnie w należytym porządku. Dzwonię się zapytać, czy jedziesz jutro ze mną do szkoły — wyjaśnił.

— Jasne, miło by było. Wpadnij po mnie około 8:15, chyba oboje mamy na 9:00, prawda?

— Zgadza się, także jutro punkt 8:15 jestem po ciebie. To do zobaczenia — powiedział zadowolonym głosem.

— Poczekaj, masz może teraz wolne po południe? Nudzę się w tym domu i... — nie dokończyłam, bo chłopak od razu mi przerwał.

Devil| Damiano David MåneskinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz