Sończę nalewkę z wiśni sadu mego.
Już wiem jak się czuje plaża podczas przypływu.
Bryza gorąca uderza mi do głowy.
Język błądzi przez labiryntu słów tak wielu, że mowę ujmuje.
Palcami włosy przeczesuję.
Dotyk twój miły i ciepły, chodź wyobrażony.
Kieliszek własnego dna chyba szuka. Lecz oby go nie znalazł.
Krótkie są momenty.
Bełkot zabawny wylewa się z ust. Chyba do ciebie mówię.
Gdyby nie szyja, to moja głowa by z kolejnej góry się już staczała.
Pokochałem wiśni. Piękne, dorodne, soczyste. Powstrzymują burze w mej głowie.
Burza jednak za łagodnym jest stwierdzeniem, cyklon, temu bliżej do mej głowy.
Baluje, tańcuje, wygina się i miota. Mówią depresja – to twoja choroba.
Lecz ja mam cyklon. Może zmyślony.
Nie ma tego złego czego by wiśnie nie naprawiły.
Nie ma takich smutków, które po słodkiej nalewce odejdą w niepamięć.
Pijcie więc ludzie, pijcie za wiśnie, pijcie za burze !
CZYTASZ
A gdyby jednak ...
PoetryCzytelnik w tym tomiku peozji znajdzie osobiste emocjonalne przemyślenia, zachowane w nowoczesnej nieoczywistej formie autora.