Rozdział 9

973 56 3
                                    

- Myślę, że popsuł się pasek rozrządu. - oparł mężczyzna przy kości, drapiąc się po głowie. Gdy podszedł do mnie bliżej, musiałam oddychać przez usta, ponieważ pachniało od niego smarem, co muszę przyznać, bardzo drażniło moje nozdrza. - Powinna była Pani go wymienić, po przejechaniu stu tysięcy kilometrów.

- Aż tyle nim jeździłam. Teraz mnie Pan zaskoczył. A ile Panu zajmie wymiana i ile będzie mnie to kosztować?

- Nie mam w tym momencie, żadnego na stanie. Ostatni wymieniłem jakąś godzinę temu. - Ja to mam szczęście. - Co do ceny tak z tysiąc dwieście złotych.

Spojrzałam na niego zdziwiona. Za coś tak małego mam zapłacić tak dużo. To już wolałabym, żeby padł akumulator. Już raz miałam taką przygodę. Od tamtego czasu nigdy więcej nie słuchłam radia, przy wyłączonym samochodzie. To było jeszcze za czasów, kiedy Leon był moim partnerem i byliśmy początkującymi stróżami prawa. Czekałam na niego pod sklepem i z nudów słuchałam muzyki. Kiedy wrócił, okazało się, że akumulator padł. Nabijał się ze mnie przez dobre pół roku. Nigdy jednak samochód nie popsuł mi się w trakcie prowadzenia sprawy. Przed służbą owszem, ale mieliśmy raptem kilka minut na komisariat. A teraz jestem na kompletnym zadupiu. Wszyscy zdążyli się już ulotnić, gdy ja czekałam na wsparcie techniczne i po miejscu zbrodni została tylko żółta taśma policyjna. Mogłam jednak skorzystać z propozycji Adriena. Jednakże moja duma mi na to nie pozwoliła. Przeklęłam pod nosem już kolejny raz tego dnia. Po czym podeszłam do zbierającego się mechanika.

- Przepraszam czy mógłby mnie Pan podrzucić, pod najbliższy hotel? Może być nawet motel.

- Nie ma sprawy. Akurat będę przejeżdżał obok hotelu Sky.

- Dziękuję.

Cała podróż na moje szczęście minęła nam w kompletnej ciszy. Naprawdę cieszyło mnie to, iż nie zadawał mi pytań, odnoście morderstw, w końcu łatwo się domyślić, po co ktoś przyjechałby do lasu, mając tablice z obcą rejestracją. Na pierwszy rzut oka widać, że nie jestem stąd. Brakuje mi tylko walizki. No właśnie jedyne co mam ze sobą to torbę, w której mam kanapkę, wodę i portfel. W ogóle nie jestem przygotowana na tę wyprawę. Obym nie musiała być tu za długo, bo będę zmuszona iść na zakupy. Czego nie lubię, gdyż nigdy nic mi się nie podoba i po stwierdzeniu, że nigdzie w tym nie pójdę, rezygnuje z zakupu danej rzeczy. Najczęściej wychodzę ze sklepu po czterech godzinach z jedną bluzką i ewentualnie jeszcze z jedną parą spodni.

- Dojechaliśmy. - ocknęłam się na dźwięk głosu kierowcy.

- Dziękuję.

Gdy odjechał, zaczęłam rozglądać się i zauważyłam galerię handlową naprzeciwko hotelu. W końcu jakaś dobra rzecz mi się przytrafiła. Udałam się w jego stronę i najpierw poszłam kupić przybory toaletowe. Następnie kupiłam sobie bieliznę i jakąś piżamę. Najgorsze zostawiłam sobie na koniec, choć weszłam z nastawieniem, żeby kupić cokolwiek. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Muszę przyznać, że tak szybkich zakupów w życiu nie zrobiłam. Wybrałam trzy bluzki i dwie pary dżinsów, które były pierwsze lepsze z brzegu. Gdy jednak po pół godziny opuściłam galerie, stwierdziłam, że moje szczęście właśnie się skończyło, gdyż była mocna ulew. Tyle o ile byłam w stanie, osłoniłam się wiatrówką, którą zawsze nosiłam, w końcu nigdy nie wiadomo co może się przydać, a przezorny zawsze ubezpieczony. Biegłam z całych sił do hotelu. Oczywiście po drodze wdepnęłam w kałuże z takim impetem, że pobrudziłam sobie spodnie i moje ulubione sportowe buty.

Cała przemoczona podeszłam do recepcji i spytałam o wolny pokój.

- Mamy tylko z podwójnym łóżkiem, czy może być?

- Tak. - westchnęłam, bo nawet droższy pokój mi nie przeszkadza, gdyż chce tylko się wykąpać i przebrać w suche ubranie.

- Dobrze. O to Pani klucz do pokoju numer 32. Niestety mamy awarie widny.

- Na którym to piętrze? - spytałam z westchnieniem.

- Piątym.

Oczywiście, że tak — pomyślałam i ruszyłam w wielką wyprawę. Nie cierpię, wspinać się po schodach, stanowczo wolę po ściance wspinaczkowej.

Cała zdyszana i mokra dotarłam do celu mojej podróży. Nie czekając ani chwili dłużej zdjęłam z siebie mokre ubrane i wzięłam gorąca kąpiel. Mój relaks nie trwał długo, gdy usłyszałam, jak ktoś puka do drzwi. Niezadowolona z tego powodu, szybko się przetarłam i się ubrałam, co nie było proste, gdyż zakładanie dżinsów na mokre ciało to naprawdę zły pomysł. Już po paru minutach stałam przed drzwiami, za którymi stał uśmiechnięty od ucha do ucha, Adrien.

- Załatwiłem.

- Co? - spytałam poirytowana.

- No akta sprawy. A ty co taka nie w sosie.

- Nie pytaj. - dopiero po chwili zauważyłam, że w prawej ręce trzyma plik dokumentowe. Momentalnie sięgnęłam po nie i położyłam na stoliku nocnym. - Coś jeszcze.

- Jutro na dziesiątą jesteśmy umówieni na spotkanie z Alfą watahy Blackclark.

- Świetnie. - podrapałam się po głowie i zmęczona zerknęłam na stos papierów leżących koło łóżka. Już wiedziałam, jak spędzę pół nocy. Dobrze, że mam tabletki przeciwbólowe, bo wszystko mnie boli, od tej beznadziejnej pogody. Moje dawne urazy, zawsze mi doskwierają przy deszczu. - Dzięki możesz już iść.

Ten, jednak zanim opuścił mój pokój, wręczył mi do ręki reklamówkę i z uśmiechem na ustach wyszedł. Zdziwiona ją otworzyłam i od razu wyczułam ten piękny zapach. Na który od razu zaburczało mi w brzuchu, nie ma się czemu dziwić, w końcu jadłam tylko niewielkie śniadanie rano. No i kanapkę w samochodzie mechanika. W duchu podziękowałam Adrienowi i zabrałam się do pracy.

N.A.R.A

Tylko mnie nie zrań [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz