- Dziękuję za herbatę, proszę Pani.
- Nie ma sprawy dziecko. Mów mi Monika. Czuję się staro, jak mówisz do mnie Pani. Co was do mnie sprowadza? Wszystko, co wiedziałam, powiedziałam policji.
- Tak czytałam raport, chciałam się zapytać. Czy córka nie wspomniała, czy idzie z kimś popływać?
- Nic mi nie mówiła. Nawet gdzie się wybiera. - Starsza kobieta przełknęła gule w gardle i z trudem kontynuowała. - Po śmieci mojego syna rok temu, nasz kontakt nie był zbyt dobry. Mieszkałyśmy razem, ale w ogóle nie rozmawiałyśmy. Próbowałam to zmienić. Zaproponowałam nawet Natalii, abyśmy wybrały się na terapię, żeby wszystko wróciło do normy. Ale ona tylko na mnie krzyczała, że nigdy nie będzie tak jak kiedyś i wychodziła, trzaskając drzwiami. Po stracie męża piętnaście lat temu myślałam, że nic gorszego nie może mnie spotkać. Byłam w błędzie. Matka nigdy nie powinna chować własne dzieci. Najpierw syn, a teraz córka.- Kobieta z trudem powstrzymywała płacz, a ja postanowiłam jej nie przerywać. Czasem człowiek musi się po prostu wygadać, często przynosi to ulgę. - Chciał sobie dorobić, z tego powodu poszedł do sadu zrywać czereśnie. Kto by pomyślał, że tak to się może skończyć. W sadzie mieli tylko aluminiowe drabiny, które same w sobie były niebezpieczne, zwłaszcza na tak wielkie drzewa. Które nawet nigdy nie były obcinane i wyglądem bardziej przypominały baobaby. - Westchnęła i wzięła łyk wody. - Niestety, kiedy ją odsunął, niechcący zahaczył nią o drut pod napięciem. Nawet wezwanie helikoptera, nic nie dało. Pomoc przyszła za późno.
Kobieta już nie mogła dłużej hamować łez. Spojrzałam tylko na Lucasa i razem czekaliśmy, aż kobieta się wypłacze, ponieważ żadne słowa nie ukoją złamanego serca. Tym bardziej, gdy było łamane tyle razy.
- Przepraszam. Przyszliście Państwo w sprawie, a ja się użalam nad sobą i marnuje Państwu czas.
- Nic się nie stało. Czasem musimy się komuś wyżalić. - Uśmiechnęłam się pocieszająco do kobiety i zaczęłam tłumaczyć, po co przyszliśmy. - Chcieliśmy spytać się, z kim Natalii mogła pójść pływać. Ze znajomymi lub chłopkiem? - Monika pociągnęła nosem i po chwili namysłu odparła.
- Jej znajomi pojechali na wakacje. Nie wiem, dlaczego nie chciała z nimi się zabrać, ale ktoś mi mówił, że spotyka się z Zackiem.
- Kim jest Zack?
- To największy łobuz w miasteczku. Wszędzie robi te swoje grafitti. Nie zrozumcie mnie źle, niektóre są piękne i stanowią pewnego rodzaju sztukę, ale on w ogóle nie ma talentu ani umiejętności. Żaden z niego Banksy.
- Rozumiem, a gdzie możemy, go spotkać?
- Mieszka na końcu ulicy w zielonym domu.
- Dobrze, bardzo dziękujemy za pomoc. - Już mieliśmy wyjść, gdy ta spytała.
- Znajdziecie go? Mordercę mojej córeczki?
- Zrobimy co w naszej mocy, aby spotkała go zasłużona kara. - Ta tylko pokiwała głową.
Wyszliśmy na zewnątrz i postanowiliśmy się przejść chodnikiem, gdyż nie mieliśmy daleko. Korzystając z okazji, zapaliłam.
- Naprawdę musisz psuć sobie zdrowie?
- Nie udawaj, że cię to obchodzi. Nie jesteśmy w twoim samochodzie, jak ci to przeszkadza, to zatkaj nos. - Ten już nie próbował mnie pouczać i bardzo dobrze, gdyż nie lubię patrzeć na cierpienie innych. Przez te wszystkie lata nigdy się do tego nie przyzwyczaiłam i pewnie się nie przyzwyczaję. Musiałam się uspokoić, a to był najlepszy, po bieganiu oczywiście, sposób, aby to osiągnąć. W końcu nie mogłam teraz pójść pobiegać.
- Myślisz, że z nią był?
- Jestem tego prawie pewna, skoro jest dużym dzieciakiem, to pewnie dla tzw. żartu ją podtopił. Jednak to się okaże, gdy go spotkamy. Szkoda tylko, że zapomniałam spytać ją, jak wygląda. - Sfrustrowana wypuściłam duży obłok dymu do góry. Dlaczego jestem taka rozkojarzona, jak tak dalej pójdzie, to czarno widzę tę sprawę. Kiedy doszliśmy do zielonego budynku, zapukałam w drzwi, które otworzył nam mężczyzna w średnim wieku, miał na sobie brudny podkoszulek i nie miał spodni. Skrzywiłam się na okropny odór fermentującego alkoholu, mi było niedobre, a co dopiero Lucasowi obok. Z trudem powstrzymałam impuls, aby zatkać nos.
- Dzień dobry, czy zastaliśmy Zacka?
- Czego chcecie od mojego syna? - Warknął ochrypłym głosem.
- Chcemy mu zadać kilka pytań.
- Jesteście z psiarni. Wypierdalać mi stąd! - Krzyknął mężczyzna i zbliżył się do mnie, wyglądał, jakby chciał mnie zaatakować, nim jednak wykonał jakiś niebezpieczny gest w moim kierunku. Czarnowłosy odsunął mnie i stanął przede mną. Po czym groźnie na niego warknął. Ten zdziwiony i lekko blady z przerażeniem cofnął się o krok, potknął się, z głośnym hukiem, o butelkę po piwie. Już nic nie powiedział, tylko w przerażeniu patrzył na niego. Ja za to zaczęłam się rozglądać i dostrzegłam, jak ktoś wyskakuje przez okno. Różowowłosy chłopak zaczął uciekać. Szybko zaczęłam go gonić.
- Hej stój! W tej chwili masz się zatrzymać! - Krzyczałam, choć ledwo łapałam oddech, ewidentnie forma mi spadła. Jednak już go doganiałam, gdy wyprzedził mnie zmienny. Rzucił się na chłopaka i przewrócił go swoim ciężarem. Podniósł go za fraki i go trzymał.
- Zostaw mnie! - Krzyczał, próbując się wyrwać.
- A co mi zrobisz chuderlaku. - Śmiał się mężczyzna, co na chwilę oderwało moje myśli od byłego ofiary. Jaki on ma cudowny śmiech. Dopiero gdy nastała cisza, zwróciłam się do podejrzanego.
- Czy w dniu śmierci Natalii, razem z nią pływałeś w jeziorze? Radzę ci odpowiedzieć szczerze albo gorzko tego pożałujesz. - Drobna groźba nie jest zła, noi nie zaszkodzi. Poza tym nie będę się z nim cackać. Na pierwszy rzut oka widać, że to typowy cwaniaczek.
- Dobra powiem wam, tylko niech on mnie puści.
- W porządku, ale nawet nie próbuj uciekać. - Kiedy chłopak o trzepał swojej ubranie, zaczął.
- Byłem z nią wtedy, ale pokłóciliśmy się, dlatego poszedłem do domu. Nic nie widziałem, naprawdę. - podniósł ręce w geście, który miał chyba nas przekonać, że nie ma nic do ukrycia. Świetnie, czyli zmarnowaliśmy tylko czas. Chociaż mogę go trochę postraszyć, bo czemu nie?
- Pokłóciliście się po tym, jak ją próbowałeś utopić czy przed? - na moje słowa chłopak zrobił się cały blady, podobnie jak jego ojciec wcześniej.
- To nie tak. - Próbowała się tłumaczyć. - To miał być tylko żart.
- Topienie się jest śmieszne? Uważasz, że duszenie się pod wodą jest żartem. W takim razie jesteś kompletnym idiotą i nie wróżę ci świetlanej przyszłości. - Odwróciłam się do niego tyłem i ruszyłam w drogę powrotną. Byłam wściekła na siebie, zmarnowałam pół dnia. Oby Adrienowi lepiej poszło z samochodem.
- Możesz przestać się na mnie gapić! - Warknęłam na zielonookiego, który szedł równo ze mną i cały czas się we mnie wpatrywał.
- Jestem pod wrażeniem.
- Mojej głupoty. Wielkie dzięki. - Parsknęłam.
- Nie. Twojej spostrzegawczości, niewiele osób zauważyłoby, że nie była tam sama.
- Co z tego? Przecież nie wniosło to nic do sprawy.
- Może nie, ale pokazało mi, że sprawa trafiła w dobre ręce. Do najlepszej śledczej. - Zdziwiona stanęłam jak wryta. On w tym czasie wsiadł do samochodu i czekał, aż zrobię to samo. Przed tym jednak dotknęłam swoich najprawdopodobniej czerwonych policzków, skąd to wiem, stąd, że zaczęły mnie piec. Czy ten dzień może być dziwniejszy? Dlaczego ja na niego tak reaguje? Próbowałam się uspokoić i wsiadłam do auta. Mam nadzieję, że już bez rumieńców.
N.A.R.A
Historia z sadu jest prawdziwa. Nie znam jej szczegółów, jednak kiedy o niej usłyszałam, musiałam o niej tu napisać. Drzewa w sadzie zawsze powinny być obcięte, a drabiny drewniane. Nikt nie powinien ryzykować życiem ani zdrowie za kilka złotych i to dotyczy każdej pracy. 🥺
CZYTASZ
Tylko mnie nie zrań [ZAKOŃCZONE]
WerewolfSole postanowiła skupić się na pracy. Harowała jak wół, żeby zostać śledczą. Żywi ogromną niechęć do wilkołaków. Co się jednak stanie, gdy będzie musiała z nimi współpracować, aby rowikłać sprawę brutalnych morderstw? Czy osoba, którą zraniła własna...