Rozdział 13

961 50 7
                                    

Pechowy trzynasty rozdział 😉

Trzęsłam się z zimna. Byłam cała mokra, bo lało jak z cebra od pół godziny. Na dodatek nie mogłam złapać, żadnej taksówki. Nie dlatego, że żadna nie przejeżdżała, a z powodu miejsca, do którego chciałam się udać, było to dla nich za daleko. Nawet spory zarobek, nie stanowił dla nich motywacji, gdyż w sobotę wieczór, mnóstwo osób chce jechać na imprezę, a później będą musieli z niej wrócić. Używając najprawdopodobniej tego samego środka transportu, dlatego nie kalkuluje się to kierowcą, gdyż w czasie kiedy mnie zawiozą i wrócą, stracą czas, podczas którego mogliby podwieść kilka osób.

Zmęczona usiadłam na chodniku i z bezsilności miałam ochotę płakać. Miałam stanowczo dość tego dnia. Nie wyspałam się, co nie jest żadną nowością w moim przypadku, jestem głodna, na dodatek nie mogę zapomnieć o nieprzyjemnym spotkaniu z przywódcą wilkołaków. Jeszcze jutro będę musiała z jakimś współpracować. Wstałam i otarłam łzy, choć i tak byłam cała mokra, więc nikt by ich nie zauważył. Nie mogę użalać się nad sobą. Nigdy tego nie robiłam i nie zamierzam. Dlatego pobrałam aplikacje Ubera i poszukałam osoby, która jechała do Balcksea. Na szczęście jedna osoba jechała w tamtym kierunku, choć nigdy w życiu nie wsiadłambym do samochodu obcej osoby, to teraz nie miałam wyjścia. Jak to się mówi, skrajne wydarzenia wymagają skrajnych rozwiązań. Czy jakoś tak. Jestem zbyt zmęczona, aby myśleć, a co dopiero się czegoś obawiać. Większość dzieciństwa żyłam w ciągłym strachu, momentami miałam wrażenie, że przez niego oszaleje. Kiedy po paru minutach podjechał samochód, którego wyczekiwałam, bez chwili zawahania się, cała mokra wsiadłam do środka. Przywitałam się tylko z kierowcą, gdyż na nic więcej nie miałam siły. Choć ten na początku, próbował ze mną rozmawiać, to po kilku nieudanych próbach z tego zrezygnował. Pogłośniłam radio, jednak nie byłam, w stanie nawet wychwycić, jaka piosenka leci. Nawet nie spostrzegłam, gdy zasnęłam.

Śniły mi się tylko te cudowne szmaragdowe oczy. Których widok tak mnie, prześladował. Tylko dlaczego? Mam nadzieję, że to nie oznacza tego, o czym myślę.

- Jesteśmy na miejscu. - ocknęłam się na dźwięk głosu kierowcy. Otworzyłam oczy i od razu ujrzałam hotel Sky. Szybko, a miałam wrażenie jakbym spała tylko kilka minut, a jednak trwało to prawie godzinę, z powodu koszmarnych warunków pogodowych. Podziękowałam i zapłaciłam towarzyszowi podróży, po czym udałam się do hotelu. Akurat w chwili kiedy przestał padać deszcz. Niby lato, a mam wrażenie jakby była jesień.

Kupiłam sobie dwa batony w automacie, po czym udałam się do windy. Dlaczego gdy, choć na chwilę jest dobrze, coś musi pójść nie tak. Po zjedzeniu poczułam się lepiej, jednak kiedy przeczytałam, że jest tymczasowa awaria windy, ogarnęła mnie złościć. Czy tylko ja mam takiego pecha?

Kiedy przemierzałam schody, zostawiając za sobą kolejne piętra, przeklinałam dosłownie każdego. Od Leona, który mnie tu wysłał, mordercę, przez którego musiałam tu przyjechać, Matkę naturę, bo spowodowała straszną pogodę po tego przeklętego alfę. W końcu dotarłam na miejsce. Ze wściekłością trzasnęłam drzwiami pokoju. A myślałam, że limit pecha na ten tydzień już w pełni wyczerpałam.

No cóż, resztę moich myśli, spowodowanych zmęczeniem szarych komórek, nie muszę powtarzać ponownie.

Kiedy posprzątałam potłuczoną miskę płatków, zrzuciłam notatki z posłania na podłogę i tylko w samej bieliźnie, bo po co tracić czas na ubieranie piżamy, poszłam spać. Dobrze, że zawsze noszę sportowy biustonosz.

N.A.R.A

Tylko mnie nie zrań [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz