12. Zatrzymać cię na zawsze

458 30 23
                                    

Wyrobiłam się, łapcie rozdział


Cudownie było obudzić się w jego ramionach. Połaskotał mnie zarostem w policzek i przykrył dodatkowym kocem. Pamiętał, że łatwo marznę. 

— Trzeba już wstawać? — ziewnęłam. Wcale nie miałam na to ochoty.

— Ty chyba nie musisz — odparł. — Śpij.

— Która godzina?

— W pół do ósmej.

Przykryłam głowę poduszką. Usłyszałam, że idzie do łazienki. Co go naszło, żeby wstać o tak barbarzyńskiej porze? Ziewnęłam przeciągle i bardzo powoli się podniosłam. Przetarłam oczy. Spojrzałam z lekkim zażenowaniem na niewielkie zasinienie na nadgarstku. Byłam ciekawa, czy uda mi się wkręcić Malwinę, że to ślad po brutalnym aresztowaniu.

Zwlekłam się z łóżka i nastawiłam ekspres do kawy. Miałam wrażenie, że od wieków nie spędziliśmy poranka w ten sposób. 

— Ale lodówka — powiedział Damiano, wchodząc do kuchni. — Na zewnątrz jest sześć stopni.

— Zapraszam do Łodzi w lutym, wtedy pogadamy. Choć ostatnio zimy są kiepskie. Zbierasz się już do pracy?

— Mam dziś bojowe zadanie. — Pokręcił głową. — Szef chyba znowu chce przywrócić drugi lokal do stanu używalności. Może masz ochotę pójść ze mną? 

— Mogę? — zapytałam. 

— No jasne. Ale uprzedzam, że będzie to polegało głównie na słuchaniu narzekania starego człowieka. Niczego tam nie zrobimy, będziemy jedynie oglądać spelunę i rozpaczać nad dawno minionymi czasami. Ból i łzy, nie ma co.

— Brzmi wspaniale. Daj mi piętnaście minut, to się przygotuje. 

Poszłam do łazienki i szybko umyłam zęby. Chociaż plan przedstawiony przez Damiano nie wydawał się zbyt zachęcający i tak nie miałam niczego lepszego do roboty, a w ten sposób mogłam spędzić dzień razem z nim. Nazajutrz byłam umówiona z prawnikiem i spodziewałam się, że zajmie mi to kilka ładnych godzin, a ponieważ pojutrze miałam wyjechać... Cóż, nie zostało nam zbyt wiele czasu. A zmarnowaliśmy już dostatecznie dużo. 

— To co, kawka i papierosek? — Damiano wyciągnął w moją stronę paczkę fajek. 

— Zawsze.

Usiedliśmy przy stole. Zaciągnęłam się dymem i wyciągnęłam się wygodnie na krześle.

— Lubię, kiedy tu jesteś — powiedział nagle Damiano. — To jakieś takie... właściwe.

— Hm?

— Po prostu... wiesz, czuję, że naprawdę jesteś obok. Jakbyśmy znów byli w Dello.

— Tak się poznaliśmy, pamiętasz? Paliłam przed Stella Notturna i próbowałam zamówić taksówkę. Miała przyjechać po mnie Veronica, ale padł jej akumulator.

— Może zakopywała w tym czasie czyjeś zwłoki — prychnął Damiano. — Pamiętam nawet, jaką zrobiłaś minę, gdy powiedziałem ci, że na tym zadupiu taksę trzeba zamówić sobie z przynajmniej dwugodzinnym wyprzedzeniem. 

— Tak. A później wziąłeś ode mnie torbę i poszliśmy pod dom Morettich. Ciekawe, jakby się to potoczyło, gdybyś do mnie wtedy nie zagadał?

— Wolę nie myśleć — powiedział i zrobił taką minę, jakby odgrywał pierwszoplanową rolę w Pięknym życiu.

Parsknęłam śmiechem i dogasiłam papierosa w popielniczce. 

Sen zimowy ||18+|| Damiano David ff|| KontynuacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz