19. Noc nad Mediolanem

410 26 20
                                    

Rozdział 18+


Nie wierzyłam w nasze szczęście. Nie minął miesiąc i okazało się, że występy Damiano są w stanie przyciągnąć ludzi do Notte Eterna. Knajpa znów funkcjonowała tak, jak życzył sobie Luca. Mieliśmy tanie piwo i oprawę kulturalną, której mogli nam pozazdrościć. Nie narzekaliśmy na brak gości, co odrobinę mnie przytłaczało. Starałam się więc dwa razu bardziej, by Luca nigdy nie pożałował, że dał mi szansę. Nawet jeżeli coś, co cefałce nazywało się "kontaktem z klientem" było moją zmorą, robiłam wszystko, by nikt nigdy tego nie odczuł. Uśmiechałam się więc szeroko i oferowałam co bardziej pijanym ludziom, że wezwę im taksówkę. Szło mi więc przyzwoicie. 

Zdawałam sobie sprawę, że ludzie przychodzą do nas głównie po to, by popatrzeć na mojego faceta. Damiano, zgodnie ze złożoną deklaracją, występował dwa razy w tygodniu. Wtedy zmagaliśmy się z największym ruchem. Niektórzy próbowali go nakłonić, by zaśpiewał ich ulubione piosenki, ale rzadko się na to zgadzał. Miał swój repertuar i jeśli coś do niego nie pasowało, konsekwentnie odmawiał wykonania utworu. Nie zamykał się na jeden gatunek muzyczny i to było wspaniałe. W jednej chwili z wesołych, popowych piosenek przechodził do nostalgicznego jazzu lub żywiołowego rocka. I, cholera jasna, wychodziło mu to doskonale. Potwierdzali to wszyscy, którzy mieli okazję usłyszeć go na żywo. Nieraz bawiliśmy się do czwartej nad ranem. Choć Luca nieźle płacił za nadgodziny, stale czułam, że jestem zmęczona. Damiano mówił, że wkrótce do tego przywyknę. Wcale mnie to nie pokrzepiało. W końcu, w dniach największego oblężenia, towarzyszyło nam jeszcze dwóch kelnerów. Dopiero wtedy zaczęliśmy jakoś funkcjonować.

Podczas gorącej, czerwcowej nocy, Damiano zrobił prawdziwą furorę, wykonując przeboje Lady Gagi. Ludzie zwariowali, wtórowali mu, aż wreszcie Notte Eterna zmieniła się w regularną dyskotekę. Ubłagałam dwie dziewczyny, by nie tańczyły na stole i razem z resztą załogi naprędce przygotowaliśmy prowizoryczny parkiet. Impreza rozkręcała się z każdą chwilą i mogliśmy tylko dać ludziom się wybawić. 

— Poproś tego typa, żeby zaśpiewał Lanę — pisnęła mi do ucha jakaś nawalona studentka. 

— Nie, niech lepiej zrobi Duę Lipę...

— Albo tą piosenkę z The Vikings...

— A co to, stypa? Kurwa, bawimy się! 

Uciekłam przed nimi na zaplecze. Nie miałam w sobie tyle asertywności, co Damiano. Choć do północy było jeszcze daleko, większość gości miała już sporo w czubie.  Czułam, że to będzie bardzo długa noc. 

— Ale kocioł — mruknęła Bella. — Zjedzą tego twojego chłopa.

— Mnie też — odparłam i opadłam na krzesło. Nie miałam siły zupełnie na nic. Pragnęłam znaleźć się w domu, w łóżku. 

— Jak ci się nudzi, zobacz ile jeszcze mamy soków do piwa. W poniedziałek chyba musi przyjść dostawa. Nie sądziłam, że doczekam tu jakiejkolwiek dostawy, jeśli mam być szczera... To co, sprawdzisz te soki? — Spojrzała na mnie błagalnie. 

— Chętnie. 

Ukrycie się w magazynie wydawało mi się świetnym pomysłem.  Czmychnęłam do piwnicy z zamiarem zaszycia się tam przynajmniej na pół godziny. Włączyłam główne światło i wzięłam niewielki zeszyt, w którym podliczaliśmy stany poszczególnych trunków. Nie zdążyłam wyjść poza pierwszą półkę, gdy otoczyła mnie ciemność.

Odwróciłam się niepewnie.

— Bella? Oświeć światło, bo gówno widzę.

— To ja. — Usłyszałam głos Damiano. — Gdzie jesteś?

Sen zimowy ||18+|| Damiano David ff|| KontynuacjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz