Z dalekich ziem Imperium dochodziły wieści o posyłanych łowców głów, którzy z listem gończym o moim wizerunku przemierzali świat szukając mnie. Dowiedziałem się o tym, gdzie przypadkiem natknąłem się na grupkę takich zawadiaków, gdy kierowałem swe drogi w stronę królestwa Ayanisa.
Przechadzałem się ulicami małego miasteczka należącego do paskudnych łap chutliwego króla Ayanisa. Nagle na jednej z ścian karczmy dostrzegłem przybity pergamin z moją twarzą.
Nagły hałas wydobywający się zza zakrętu sprawił, że stałem się jeszcze bardziej ostrożny. Nie chciałem powodować jakiegokolwiek większego zamieszania by bez problemu wtargnąć na radę królestw która miała dzisiaj się odbyć. Czułem, że bez mojej obecności mogą ustalić coś wbrew mnie, a to nie jest mi na rękę.
-Patrzcie czy to nie ten którego Imperialni Łowcy poszukują? - jak zwykle nie mogło ominąć mnie problemy, ale przynajmniej od dłuższego czasu mogłem znów rozciągnąć kości.
-Zawołajcie tych z karczmy! Jakież szczęście mamy! Będzie dużo pieniędzy do wypicia! - zaczęli mnie okrążać plując mi pod nogi, ale ja zachowałem spokój i spoglądałem na każdego z nich.
-Nigdzie się nie wybierasz dzieciaki. Nic do ciebie nie mamy, ale darmowa kasą nie pogardzimy...
Nie odpowiedziałem i tylko sięgnąłem dłonią w kierunku miecza, a gdy tylko dotknąłem klingi to wszyscy wokół mnie z impetem zostali odrzuceni. Nie potrafiłem jeszcze w pełni tego kontrolować by tym zabijać, ale potrafiłem przynajmniej ogłuszyć ich na wystarczająco długo. Od snu związanego z domniemaną przeszłością zacząłem trenować. Wbrew pozorom potrafiłem robić prawie to co zrobiła moja kopia ze snu. Ale wciąż musiałem dużo trenować, bo to powoduje ogromny wysiłek, ale sprawiało i dużą satysfakcję.
Zza drzwi karczmy wyłoniło się trzech ludzi w zbrojach, a ich twarze zakryte były za maskami. Gdy dostrzegli i rozpoznali mnie to w mgnieniu oka chwycili za swoje bronie i ruszyli w moją stronę.
-Nigdy nie uniknę kłopotów! -odparłem i sparowałem atak pierwszego z nich, który zaatakował mieczem prostym cięciem. Myślałem, że jak przystało na plotki są potężnymi wojownikami. Jednak jedyną ich siłą było, że w trójkę atakowali mnie, bo gdy tylko odbiłem ostrze pierwszego to drugi z włócznią próbował mnie nabić, ale byłem dla niego zbyt szybki.
Trzecia to była wojowniczka o dwóch ostrzach i po jej kobiecym okrzyku i ataku z gracją wiedziałem, że jest płci pięknej. Próbowała wykorzystać przewagę dwóch ostrz by mnie zabić od tyłu. Ale sparowałem jej atak chroniąc plecy jednym celnym ruchem miecza.
-Za szybki jest! Galliard miał rację, że to nie będzie zbyt proste! -odskoczyła, a ja spoglądałem jak oni w trójkę próbowali mnie okrążyć. I nagle jeden z nich postanowił ruszyć co inni skrytykowali ogromnym krzykiem. Jednak ja stałem w bezruchu by tylko unieść dłoń i włócznika wznieść w powietrze. To było ogromny ciężar i czułem jakby coś rozrywało moją rękę. Ale było warto wiedzieć jak w ogromnym szoku był sam napastnik i jego towarzysze.
-J-jak on... to robi... -jęczał próbując się ruszyć, a ja ściskałem dłoń widząc jak całe jego ciało jak w zgniatarce zgina się i miażdży wylewając z siebie coraz większą ilość krwi. Wojowniczka postanowiła mi to przerwać i rzuciła się z boku, lecz ja rozluźniłem uścisk i łapiąc miecz skrzyżowałem z nią ostrza.
-On go zabił! Zmiażdżył go tylko ruchem dłoni! To nie ma sensu!! Nie zamierzam walczyć z kimś tak potężnym! -schował swoje ostrze, a wojowniczka próbowała naciskać na mnie coraz większą siłę, lecz gdy tylko spojrzałem w jej oczy to widziałem w niej zawahanie. Ona wręcz bała się, a atak był impulsem nieprzemyślanym przez nią.

CZYTASZ
Grimguss- Legenda o fałszywych bohaterach
FantasyGrupka przyjaciół, zafascynowana dawnymi grami RPG w formie planszowych, odnajduje tajemnicze pudełko. Zaciekawieni opisem postanawiają rozpocząć rozgrywkę nie wiedząc, że ta decyzja odmieni ich całkiem spokojne i nudne życie