Rozdział 64 - W poszukiwaniu Przystani

11 4 1
                                    

Od ostatniej walki minęły prawie dwa lata, które spędziłem na ukrywaniu się z bliskimi poza zasięgiem jakichkolwiek istot. Moja własna moc umożliwiała Alyonei i reszcie pozostawać w bezpiecznym miejscu i niemożliwym do odkrycia przez jakąkolwiek z sił nawet przez bóstwa. Razem z Dracorią dotarliśmy do pradawnych ruin, które należały do jednej z najstarszych cywilizacji. Dowiedzieliśmy się tego z zapisków, które znaleźliśmy w jednym z budynków i wywnioskowaliśmy, że to dzięki temu miejscu udawało się im kontaktować z bogami i możliwe, że dzięki temu i nam uda się dostać szansę na kontakt z nimi. Alyonea pozostała w przygotowanym obozowisku, a Viyanne przez ten rok zbliżyła się do Hirvena zamierzając z nim korzystać z życia.

-To musi prowadzić w głąb jaskiń... te ruiny całkowicie się zapadły w dół... albo... -odparła Dracoria stercząca nad ogromną dziurą, która prowadziła do nieznanego nam terenu. Ubrana w przygotowany strój wspinaczkowy zaczęła spuszczać linę, a ja badałem okolice ściany i malunki znajdujące się na ścianie.

-Albo zawsze w głębi jaskiń odbywało się spotkanie z bóstwami. Nie pamiętasz sama? Oni rozmawiali z takimi jak wy. -odparłem podchodząc do ogromnej dziury, a Dracoria zmierzyła mnie wzrokiem spuszczając dalej linę.

-Nie brałam nigdy w tym udziału. Takie uroczystości zostawiałam pozostałym... Poza tym... dlaczego zmieniłeś całkowicie wygląd?

-Aż tak ci przeszkadza?

-Przestałeś nosić całkowicie zbroję i chodzisz w prostej koszuli, a do tego rozpuściłeś włosy. Viyanne lub Alyonea mogły ci je przyciąć.

-Po prostu nie potrzebuję już pancerza... ale powoli to idzie... -odparłem zeskakując i słysząc krzyk Dracorii za sobą. Spoglądałem pustym wzrokiem w dół widząc po dłuższej chwili podłoże i w ostatnim momencie użyłem potęgi Otchłani sprawiając, że moje kończyny stały się giętkie i pozwalały na przyjęcie aż takich obrażeń. Minęło dziesięć minut zanim Dracoria zjechała w dół przy pomocy liny i srogim spojrzeniem spoglądała na mnie i na ślad otchłani który pozostał.

-Musisz się tak popisywać? A do tego używać ciągle tej Otchłani? Doskonale pamiętasz co ci mówiłam na ten temat.

-Chcesz można przedyskutować. Dalej twierdzisz, że jestem twórcą Otchłani skoro jej używam. A nadal nie mamy pewności co do tego. Próbowałaś wiele dni udowodnić to a i tak nigdy ci się nie udało.

-Ale jest więcej za niż przeciw. Jedynie nie jest wiadomo jak mógłbyś stworzyć otchłań ... -odparła chwytając za pochodnię, którą podpaliła przy pomocy własnej magii i rozejrzała się dookoła widząc jak ściany są pokryte płytami kamienia tak jakby to było specjalnie urządzone i prowadziła gdzieś przez mroczny korytarz.

Krocząc słyszeliśmy wszystko w tym nasze oddechy, a najgłośniejsze były krople wody, które spadały obok nas. Najprawdopodobniej gdzieś w pobliżu były zbudowane starodawne kanały. Gdy dotarliśmy do końca to ujrzeliśmy ogromne pomieszczenie przypominające podziemną stocznie, a na środku były tajemnicze posągi, a z nieba wisiały słupy kamienne jakby miały spaść.

-Niesamowite... ludzie dawniej musieli być cholernie ogarnięci w budowie. Ciekawe czy to tutaj znajdowało się to miejsce spotkań czy w którymś innym miejscu. -odparłem schodząc po kamiennych schodach, a do nosa dotarł paskudny zapach zgnilizny, a powietrze unoszące się w tym miejscu przy wdechu powodował suchość ust i niekontrolowany kaszel.

-K-kurwa... ale duszno... to miejsce musiało być zapomniane przez setki lat... tyle tutaj krzewów i grzybów porosło. Jeśli czegoś nie zrobimy to zanim cokolwiek znajdziemy to się udusimy.

-Zostaw to mnie... -odparłem unosząc dłoń, a cała podłoga stała się czarna i wszelakie grzyby zaczęły się rozpadać. Oszczędzałem wszystko inne co rosło jak trawa czy elementy kamienne. Dym z grzybów zaczął zanikać, gdy Dracoria użyła mocy wiatru pochłaniając wszelki dym w jeden punkt.

Grimguss- Legenda o fałszywych bohaterachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz