Rozdział 73 - Wolność

9 4 3
                                    

W momencie przed śmiercią udało mi się po raz ostatni dostać do tego czarnego pomieszczenia, gdzie leżała głowa tej przedziwnej istoty udającej mnie.

-Czyli to już koniec? Umarłem? -spoglądałem na niego a on uśmiechnął się.

-Jak widzisz. Doprowadziłeś do końca zostawiając twoich bliskich w tragicznym stanie. Tak jak to przewidziała przyszłość. Minie tylko chwila i już stracisz resztkę świadomości.

Poczułem, jak łzy płyną po moim ciele choć już byłem świadom, że żadnego ciała już nie mam a wszystko właśnie dla mnie się kończy. Drżałem w przerażeniu na samą myśl, że już nigdy nie ujrzę bliskich.

-Dlaczego? Dlaczego musiała być taka nasza przyszłość.

-Skąd mam wiedzieć? Musisz mieć na sobie jakąś paskudną klątwę, którą udało się wreszcie przerwać tą finalną śmiercią. Tak to ciągle umierałeś i odradzałeś się w innym miejscu i o innym czasie.

-Nie ma jakiejś nadziei na powrót? Próbowałem posiąść te kryształy, gdyby tylko...

-Nie uda ci się. Jesteś trupem i jedyna twoja świadomość to twoja głowa, którą trzyma zdruzgotana siostra żałująca tego, że musiało dojść do właśnie tego. Nie zdołasz nic zrobić.

-Nie...-odparłem a on zdziwiony spoglądał na mnie a ja zacząłem uderzać w jedną z czarnych ścian z całej siły.

-Co ty chcesz zrobić?

-Oszukam ten los...zdołam!

-Proszę bardzo...próbuj! Gdy tylko wrócisz to tylko na kilka chwil...już i tak jesteś martwy.

-Dam radę.

*

Dracoria przekonała dziewczyny do wejścia do środka by zabrać resztę ciała Rishena i pochować je przed domem. Alyonea ledwo krocząc stanęła w świątyni i mimo ogromnego bólu w sercu zmusiła siebie do podejścia dalej aż do zwłok chłopaka. Gdy je ujrzała to rozpłakała się całkowicie i uklęknęła przy nich. Veristia cały ten czas trzymała głowę Rishena ignorując już ją by nie bolało ją w ten sam sposób.

-Naprawdę musieliśmy skończyć w taki sposób?! To po co ten ślub...obietnica, że zawsze już będziemy razem Rishen? -szturchała ciałem licząc, że to tylko paskudny sen jednak brak reakcji wywoływał w niej jeszcze większy ból i załamanie.

-Dlaczego mnie okłamałeś ukochany...Chciałam tylko żebyśmy wreszcie byli szczęśliwi...-odetchnęła i wreszcie zdołała się podnieść jego ciało i odwróciła się w stronę Veristii która spoglądała na ziemię.

-Przepraszam...nie wiedziałam, że przy ostatnim ataku on się specjalnie odsłoni. Ja zamknęłam oczy nie chcąc na to patrzeć...po prostu.

-Wiem...on sam zawsze wybierał to co niby najlepsze...Nie mogę cię winić za to. Chciałabym po prostu wreszcie spokoju i zrozumieć, dlaczego on to zrobił.

-Chodźmy już z tego miejsca...-dodała Dracoria i opuścili środek ruin, gdzie czekała na nich Kinerath która spoglądała na nich.

-Możemy ruszać? -zapytała krótko a Veristia westchnęła i przytaknęła spoglądając na głowę, która nagle odwróciła się w jej stronę wlepiając oczy prosto w nią. Wywołało to w niej ogromne przerażenie, że przypadkowo wyrzuciła jego głowę.

-Coś ty zrobiła?! -zapytała Dracoria a Veristia spojrzała, jak głowa turla się po ziemi by wreszcie wznieść się w powietrze.

-On spojrzał na mnie! Po prostu...

-C-co?! -nie dokończyła Alyonea bo ogromny podmuch odrzucił je wszystkie mocno do tyłu a z głowy, która zaczęła rosnąć wyrastały kręgi szyjne tworząc w tym samym ogromny na kilkaset kręgosłup z żebrami wbijającymi się w ziemię. Sama głowa powędrowała w górę i z otwartą szczęką zawrzeszczała ludzkim krzykiem.

Grimguss- Legenda o fałszywych bohaterachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz