Rozdział 58 - Potwór okryty otchłanią

7 4 1
                                        

Bohaterowie z pomocą wierzchowców dawali radę mimo wielkich trudności przedostawać się uliczkami choć nie należało do najprostszych, gdy na ich oczach ogromne macki mroku chwytały przypadkowych ludzi, a oni nie mogli nic zrobić tylko patrzeć jak dzieci i dorośli byli chwytani i zmieniani w proch.

-To jest potworne! UGHH! -jęknęła Sirila, gdy macka prawie ją trafiła i spadła z konia, a jadący za nią Simon złapał ją i wrzucił na swojego wierzchowca i gnali dalej.

-Ten Rishen jest popierdolony! Nawet za naszych czasów Dracoria nie była w procencie tak przerażająca jak to co tutaj doświadczam! -odparł Simon, a Sirila przytaknęła z wdzięczności, a Tariman odetchnął z ulgą i jechał trzymając ślepą Nehirą z przodu.

-Mówiłam wam, że to była istna przesada! Kisanda popchnęła nas do czegoś tak potwornego! S-straciłam wzrok! -odparła zrozpaczona Nehira trzymając się kurczowo lejców.

-Może to tylko chwilowe albo Kisanda ci pomoże, gdy ją spotkamy!

-Jaki w ogóle mamy plan teraz?! -odparł inny z bohaterów któremu udało się przeżyć, a Simon wskazał na najbliższą z bram.

-Jest brama! Wyjeżdżamy, a potem liczymy na szczęście!

Ruszyli wspólnie w kierunku bramy wciąż obserwując i słuchając jak setki tysięcy mieszkańców jest porywane i mielone w proch. Sirila spojrzała na mroczną istotę czując jak serce nagle jej przyspiesza.

-Rishen nie cofnie się już przed niczym? Patrzcie co jest za nim! Jakaś kula z ludźmi! Czyżby trzymał te "sieroty"?! -odparła i złapała za łuk, a Tariman spojrzał w niebo.

-Możliwe... co chcesz zrobić Sirila?! Nie rób nic głupiego...

-Przynajmniej na sekundę go spowolnię! -wystrzeliła w kierunku bariery kilkanaście pocisków i obserwowała jak mroczna istota w mgnieniu oka znalazł się w ich miejscu mieląc je w proch swoimi łapami, a następnie z rykiem zaatakował w miejsce, z którego zostały wystrzelone.

-Cholera Sirila to nie był dobry plaan!!!! -wrzasnął Tariman ledwo unikając naprowadzonej na nich macki, a Sirila z Simonem zdołali się skryć za drzewami, które zostały w kontakcie zmielone w proch a macka cofnęła się w tył uderzając w ziemię.

*

Rishen dotarł do kolejnego z miast i w powietrzu kontynuował swój atak posyłając miliony macek, które chwytały kolejnych ludzi pochłaniając ich energię, a na ich miejscu zostawiając jedynie prochy. Alyonea nie mogła już patrzeć na to co się wyprawia na świecie, ale najbardziej bolał ją krzyk. Krzyk wydobywający się z ukochanego chłopaka wciąż słyszany tylko dla niej. Krzyk bólu.

-Rishen...błagam! -krzyknęła donośnie w kierunku istoty przed nią a ona nie zareagowała i zniszczyła kolejne płaty ziemi odrywając je od lądu.

-On cię nie usłyszy! Jest w totalnym chaosie...Udało ci się chociaż dojrzeć jego twarz pod tym kłębem mroku?

-T-tak... -obejrzała się w kierunku Dracorii przypominając sobie o przerażającej twarzy Rishena.

-Na całej twarzy miał czarne żyły jakby od wysiłku, a oczy czarne jak otchłań. Nigdy nie widziałam go tak przerażającego!

-Interesujące... czyli nadal ma ludzką formę, bo już się obawiałam, że pochłonął w tym amoku i własną ludzką postać. Alyonea... ani ja ani Viyanne nie zdołamy tu nic zdziałać, a jedynie tobie może się uda go przekonać.

-Czemu niby mi się nie uda? -odparła wreszcie po długim czasie obserwacji Viyanne, a Dracoria zmierzyła ją wzrokiem.

-Rishen obwinia się za śmierć dziecka Alyonei i swojego... nie zadziałasz w tym nic... To ich sprawa!

Grimguss- Legenda o fałszywych bohaterachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz