Rozdział 67 - Bogini nimfomanka

10 4 2
                                    

-Uważasz wciąż, że twój braciszek przybiegnie cały i zdrowy by ciebie stąd uwolnić? Tak wierna jesteś tej myśli? -odparła Kisanda dotykając szkła, które dzieliło ją od Veristii, a ona uśmiechnęła się a srebrne loki spadły na jej ramiona.

-Jest coraz bliżej czuję to i ty też czujesz. Porażka twoja jest już całkowicie bliska... skoro twoje rodzeństwo jakoś nie wraca z rezultatami to znak, że Rishen przebija się przez to miejsce bez większych komplikacji.

-Pragnę zauważyć, że została ostatnia grupka najsilniejszych bóstw. Dwie perełki, których ja sama bym nawet nie dała rady pokonać jest też Kinerath, ale ona nie wyznaje przemocy przez co jej nie liczę. Ale jeżeli da radę przez nich dwójkę się przedostać. To będzie interesująco...

Veristia spojrzała na drzwi przed nią i oczekiwała aż się otworzą, lecz było nadal za wcześnie...

Czekam na ciebie bracie...

*

Gdy tylko wkroczyliśmy na kolejne z pięter to dookoła mnie pojawiła się mroczna mgła, a ja już wiedziałem, że znajduję się poza zamkiem. Nie była to sztuczka któregokolwiek z bóstw, bo już przede mną pojawiła się moja kopia będąca czymś w rodzaju demona.

-Czyli już niedługo spotkanko... Doskonale jesteś świadom co będzie w momencie, gdy ją uwolnisz? Jesteś dalej pewny, że tędy droga?

-Nie ma innego sposobu do zmiany przyszłości... sam wiesz doskonale...

-Jest przecież... wystarczy, że zrobiłbyś coś irracjonalnego jak na przykład byś zabił Alyoneę. To na pewno zmieniłoby przyszłość, bo sam wiesz, że w żadnej nie ma jej śmierci.

Zacisnąłem pięści i spojrzałem mu prosto w oczy, a cały gniew spływał po moim ciele.

-Nigdy w życiu nie zmieniłbym przyszłości własnej ceną śmierci bliskich. Już wolę zobaczyć to co ma się dziać teraz niż miałbym się zmusić do zabicia kogokolwiek z nich.

-Nawet Dracorię? Przecież przez moment miałeś ochotę się jej pozbyć. Dlaczego nagle odpuściłeś... przecież to i dzięki niej porwali twoją siostrę.

-Porwanie tyle lat temu nastąpiło, a ja w niej widziałem skruchę i żal. Mimo wszystko pomogła mi wiele w tym świecie osiągnąć, a zabicie jej nie przyprowadziłoby i tak mojej siostry.

-Skoro tak twierdzisz, abyś tylko nie pożałował, że nie wybrałeś jakiejś niemoralnej decyzji. Doskonale jesteś świadom jak skończysz, a i tak nie zamierzasz tego zmieniać. Powinieneś uciec od tej decyzji.

-Co mi da ucieczka? Skoro mam skończyć tak, a nie inaczej... Nie uniknę mojej przyszłości niezależnie jaka by nie była. Nawet tak przerażająca...

-Oszukujesz sam siebie... -spojrzał na mnie z pogardą w oczach, a ja odwróciłem wzrok mając dość rozmowy z kimś jego pokroju.

-Oszukujesz swoją świadomość idąc na zwyczajną rzeź zamiast zwyczajnie walczyć.

-To moja decyzja, więc odpierdol się od niej...

-Jesteś odważny to ci muszę przyznać, ale i cholernie głupi. Myślałem, że mam się czego od ciebie nauczyć jednak od początku naszej przygody jesteś tylko marnym złodziejaszkiem i idiotą pokroju reszty śmiertelników kroczących na tym świecie.

-A ty jesteś tylko marą widmem, którego się kurwa pozbyć nie potrafię. Tkwisz we mnie nie wiem po jaki chuj. Może byś zamiast filozofii rzucił czymś ciekawszym? Po co się właściwie mnie czepiłeś jak rzep?

-I tak idziesz na rzeź więc możesz poznać... Można powiedzieć, że od dawna lub narodzin twoich byłem związany z tobą.

-Czym... do... kurwy... jesteś?! -złapałem go za ubiór, a on uśmiechnął się wpatrując się we mnie.

Grimguss- Legenda o fałszywych bohaterachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz