6

269 19 3
                                    

Harry wracał do domu za bardzo zmęczony całym dniem, aby to zauważyć. Dopiero kiedy chciał odrobić lekcje, zobaczył, że jego plecaka nigdzie nie ma.

Dokładnie pamiętał gdzie ostatnio go odłożył, a było to w sali, w której grał na gitarze i spotkał Louisa.

Jakim ja jestem debilem, żeby zapomnieć plecaka ze szkoły. - powiedział pod nosem brunet. Teraz nawet nie wiedział jak ma go stamtąd wziąć.

Mógł poczekać do jutra, jednak miał za dużo nauki i nauczyciele na pewno nie uwierzą mu w tekst typu: zapomniałem wziąć ze sobą plecaka ze szkoły. Co innego jeszcze, gdyby była to jakakolwiek inna sala, ale do tej- jak mówił Louis- nie można było wchodzić.

Podszedł zamyślony do okna i oparł się o parapet. Wtedy zauważył właśnie szatyna, który wychodził z samochodu, tym razem z jakąś blondynką. Aha, to ten typ chlopaka. Pomyślał Harry.

Jeszcze wcześniej widział go z "jego dziewczyną", która swoją drogą była brunetką, a teraz widział go z inną laską.

I wtedy właśnie, Harry przypomniał sobie o polo Louisa, które już od niedzieli, leżało uprane i wyprasowane na jego biurku.

Nagle, totalnie zaczął  nie przejmować się tym, że Louis przyjechał właśnie do swojego domu z jego kolejną dziewczyną, bo miał plan i zamierzał przekupić Louisa.

Dlatego wychodząc z domu, oprócz białego polo Louisa, wziął ze sobą także francuskie ciasteczka.

Harry naprawdę nie wiedział jakim cudem one jeszcze zostały, ale wiedział napewno, że smakowały szatynowi, a nie miał w końcu możliwości, żeby zjeść chociaż jedno, więc zapakował 4 ostatnie ciasteczka w białe, kartonowe pudełko cukiernicze i ruszył do domu sąsiadów.

Kiedy zapukał, drzwi otworzyła mu na pewno na pierwszy rzut oka, młodsza od niego blondynka.

Nie wiedział, że Louis lubi młodsze dziewczyny, szczególnie, że przeszkadzało mu to, że Harry jest od niego młodszy o rok. Nie żeby coś.

-Yy... hej, ja do Louisa. Jest w domu? - zapytał się udając, że nie wie kim jest dla szatyna ta dziewczyna, choć wydawało mu się, że skądś ją kojarzy.

-Cześć, tak jest u siebie w pokoju, mogę go zawołać. Louis!- zawołała nie czekając na odpowiedź.- A tak swoją drogą, to kim jesteś? Nie widziałam, żebyś kiedykolwiek przychodził do Louisa.- dodała.

Naprawdę aż tak często tu bywa?

-Umm... ja jestem sąsiadem.-odparł.

-Co?! Jak to? Od kiedy?- zapytała zszokowana dziewczyna.

-No... właściwie...- nie dokończył, bo ktoś mu przerwał. I znowu kimś tym był Louis.

-Lottie, ile razy mam ci powtarzać, że jak coś chcesz ode mnie, to masz do mnie przychodzić, a nie krzyczysz na cały dom i to ja muszę... Harry?-przerwał swoją wypowiedź, gdy zauważył bruneta.

Dziewczyna przewróciła oczami i chyba chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała z tego i poszła gdzieś w głąb domu.

-Cześć Louis, przyniosłem ci twoją koszulkę.- oznajmił z uśmiechem Harry.

-O... um... dziękuję ci.- podszedł do bruneta w celu wzięcia swojego ubrania, ale na jego twarzy było widać wyraźne zdziwienie, gdy Loczek podał mu też białe pudełko.

-Przyniosłem też ciasteczka. Z tego co mówiłeś to ci smakowały, a nie zdążyłeś zjeść nawet jednego, więc uznałem, że przyniosę.- wytłumaczył od razu po zobaczeniu miny drugiego.

things we'd never say to someone else out loud | L.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz