8

250 19 5
                                    

-I to tyle.- powiedział po dłuższej chwili szatyn i skończył grać.

Brunet gwałtownie otworzył oczy.

-Wow. To było cudowne, Louis.-powiedział od razu Harry. Z resztą bardzo szczerze.

Szatyn spojrzał na niego pytająco.

-No co?

-Oszczędź sobie komentarzy. Przewidziałem już co powiesz, zanim zacząłem grać. Każdy powiedziałby coś w tym stylu.- Wytłumaczył.

-Przecież było bardzo dobrze, więc naprawdę się nie dziwię, dlaczego tak myślisz.

-Zdecydowanie wolę, żebyś nie mówił nic, niż mówił nieszczerze.- mruknął pod nosem i odszedł od pianina, patrząc się w okno.

-Ale ja mówię bardzo szczerze, Louis. Bardzo się cieszę, że mi zagrałeś i to było naprawdę cudowne. Wcale nie zmyślam. Jednak nie mogłem rozpoznać utworu. Co to właściwie było?- zapytał brunet, podchodząc bliżej do starszego.

-Coś tam sobie zagrałem. Wymyśliłem to na gitarze, dlatego nie wyszło idealnie.

-Co?- zapytał zdziwiony, spoglądając na szatyna.- Napisałeś to sam?

-Ta...- powiedział pod nosem.-Mam jeszcze do tego tekst, ale to zdecydowanie się nie łączy.

Harry był bardzo zdziwiony. Pozytywnie. Naprawdę nie spodziewał się, że Louis jest takim typem człowieka. Nie wiedział, że jest osobą, która może tak kochać muzykę i się jej oddać.

-Pewnie nie pokażesz mi tekstu, prawda?-odparł po chwili.

-Nie dziś.

-To znaczy...że może kiedyś go zobaczę?- zdziwił się brunet.

-Może.-mruknął.

Harry cały czas wpatrywał się w zapatrzonego w widok za oknem szatyna. Głęboko uśmiechnął się w sobie i poczuł ciepło. Co z tego, że Louis nie był dla niego miły. Zazwyczaj. Jest zbyt ciekawą osobą, żeby Harry nie czuł się przy nim dobrze.

Nagle zobaczył, jak szatyn zmarszczył brwi i odsunął wzrok od okna, przesuwając go, na wpatrzonego w niego chłopaka.

I patrzyli się na siebie w ciszy przez 15 sekund. A może przez 5 minut. Brunet nie był tego pewny. Jedyne co słyszał, to ich wspólne oddechy i przełykanie śliny szatyna.

Starszy nagle ruszył w stronę młodszego, nie odrywając od niego wzroku i stanął przed nim. Ich twarze dzieliło może z 10 centymetrów. Maksymalnie.

Niższy śledził twarz loczka. Harry czuł się skrępowany, jednak jego ekscytacja to przewyższała. Czuł się, jakby Louis starał się policzyć jego wszystkie piegi. Nic dziwnego dlaczego, bo szatyn śledził jego całą twarz, a następnie spojrzał na jego loki. I wtedy loczek poczuł, że przeszły go dreszcze, bo Louis wskazującym palcem, delikatnie dotknął jego pasma włosów i lekko obwinął je sobie wokół niego. Zaraz po tym opuścił wolno rękę, delikatnie dotykając przy tym Harrego i zatrzymał się na jego nadgarstku, który lekko chwycił. I wtedy wreszcie oderwał wzrok od swojej ręki i spojrzał głęboko w zielone oczy.

A zielone oczy patrzyły głęboko w te niebieskie.

-Jest zachód słońca. Chodź za mną.- powiedział w końcu szatyn i delikatnie pociągnął go za nadgarstek w kierunku wyjścia.

Harry nie wiedział czy śni, czy może jednak nie.

Louis wyprowadził go z domku i jedyne co zakodował loczek, to to, że szli dosyć szybko, gdzieś za dom.

Nawet nie poczuł, że szli pod górę, więc jakże wielkie było jego zdziwienie, kiedy za 5 minut znaleźli się na wzgórzu. Zanim zdążył zapytać się, po co tu są, szatyn go wyprzedził.

-Zwykle, kiedy jest ładna pogoda, oglądam tu zachód słońca. Nie masz nic przeciwko? - zapytał się, siadając w tym czasie na trawie, tak, że opierał się o ziemię rękoma, z tyłu ciała.

-N-nie, oczywiście... że nie.- odpowiedział coraz bardziej zdziwiony Harry i przyjął pozycję Louisa.

° • ° • °

Słońce zaszło.

Ale Louis i Harry nadal siedzieli na wzgórzu.

-Czy twoja dziewczyna wie o tym, że chodzisz na zajęcia muzyczne?- zapytał brunet, zanim zdążył się powstrzymać. Za szybko poszło.

Szatyn spojrzał na loczka zdziwionym spojrzeniem.

-Wiesz, że nie powinno cię to interesować?- zakpił pytająco.

-T-tak, wiem... wiem przepraszam.- odrzekł młodszy i zamilkł na chwilę.- Ale wiesz, że jeśli mi powiesz to wtedy nie będzie takich sytuacji jak dzisiejsza?- dokończył.

-Wyjaśnisz dokładniej jakich?- odparł starszy, choć loczek wiedział, że Louis dokładnie wie, o co mu chodzi.

-No wiesz... ta Eleanor, jeśli tak ona się nazywa, przyszła do sali, a ty zacząłeś wciskać jej jakieś kity. Gdybyś powiedział mi, że nie chcesz żeby wiedziała, to byłoby bezpieczniej i wiedziałbym, że mam cię k...

-W porządku!- wtrącił się.- Nie wie nikt, oprócz ciebie i Liama, i nikt inny nie ma wiedzieć, zadowolony?

Harry poczuł , że za dużo wyciska dziś z tego chłopaka, ale naprawdę tego nie kontrolował.

-Ale dlaczego oni nie wiedzą?- zapytał po raz kolejny, ale naprawdę nie chciał być wścibski.

-Ponieważ każdy idealny chłopak powinien grać w jakimkolwiek klubie sportowym, a nie zajmować się muzyką. Oni nie chcą się zadawać z osobami, które są inne. Cała szkoła myśli, że Louis Tomlinson nie gra w piłkę nożną przez kontuzję kolana, ale wiesz co? Nie ma żadnej kontuzji kolana. Kiedyś, kiedy jeszcze grałem w klubie piłkarskim, wcale nie czułem się szczęśliwy. To mnie męczyło, ale nie mogłem przestać, bo przecież idealny mężczyzna musi lubić sport. Ja nigdy za nim nie przepadałem. Może i jestem sprawny fizycznie i w piłce nożnej nie byłem najgorszy, ale co z tego, skoro zdecydowanie wolałbym w tym czasie tworzyć muzykę?- skończył na jednym tchu i spojrzał się na loczka. -Naprawdę kurwa nie mam pojęcia dlaczego ci to mówię, Harry. Masz na mnie dziwny wpływ i chyba już powinniśmy wracać.- dodał jeszcze.

Harrego zamurowało. Dosłownie. Nie wiedział jak się ruszyć i nie umiał wypowiedzieć żadnego słowa, chociaż bardzo tego chciał. Zdał sobie sprawę z tego, ze naprawdę zupełnie nie zna tego chłopaka. Louis cały czas go zaskakuje.

-W takim razie, nikt się nie dowie, Louis. Przynajmniej nie ode mnie.- To jedyne co zdołał z siebie wykrztusić.

° • ° • °

Louis i Harry zaraz po tym siedzeli już w samochodzie, jednak zanim ruszyli, Harry upewnił się, że wziął wszystkie rzeczy. Cóż chyba jednak będzie siedział do nocy z pracą domową, bo sądzi, że jest już późno, po tym, że jest ciemno.

Jechali w ciszy, jednak tym razem Louis włączył radio.

Kiedy podjechali już na parking pod domem Louisa, a Harry już miał dziękować i wychodzić, szatyn złapał bruneta za ramię.

-Czy... mógłbyś.... mógłbyś nie mówić nikomu, o tym, o czym dzisiaj sie dowiedziałeś, co zobaczyłeś i co usłyszałeś? -zapytał się zmieszany starszy chłopak.

Harry wypuścił powietrze.

-Pojechaliśmy tylko po plecak, Louis.- uśmiechnął się krótko, po czym kiwnął głową na pożegnanie i wysiadł z samochodu, biorąc ze sobą plecak.

Od autora: Bardzo przepraszam, że dawno nie bylo rozdziałów, ale miałam bardzo zawalone wakacje teraz. Lapcie rozdzial na ostatni dzie wakacji :') JENDAK BARDZO DZIĘKUJĘ ZA CORAZ WIĘCEJ ODCZYTÓW JESTESCIE KOCHANI. Komentujcie bo mnie to barfzo motywuje do dalszej pracy. Bezpiecznego nowego roku szkolnego!! Trzymajcie się <33

W OGÓLE JAK WAM SIE PODOBAL KONCERT LOU? IMO BYL CUDOWNY I BOZE CHANGE TO MOOD I LEWIS NIR WMOWI MI ZE TO NIE O LARRYM + 7 HMMMM PEWNIE PRZYAPDEK KOLEJNY OH.
KUPUJECIE BILETY NA SOBOTE?

Ilość słów: 1112

things we'd never say to someone else out loud | L.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz