10

251 21 10
                                    

Louis wszedł po cichu do domu, a Harry od razu zamknął za nim drzwi. Kiedy to zrobił, ostrożnie wyszedł z pomieszczenia, a szatyn szedł za nim. Gdy tylko znaleźli się w jego pokoju, loczek bezszelestnie zamknął drzwi.

Starszy na początku chyba nie wiedział co zrobić, ale potem zajął miejsce na krześle przy biurku.

Harry się zdziwił, bo raczej był przekonany do tego, że rzuci się na jego łóżko, tak jak zrobił to za pierwszym razem.

-Jeśli chcemy tu być, to nie możemy być za głośno, bo mama nie może wiedzieć, że tu jesteś.- Ostrzegł brunet, kiedy usiadł na łóżku.

-Sugerujesz coś?- zapytał ze sprośnym uśmiechem szatyn i choć Harry wiedział, że to żart to się zarumienił, więc odwrócił głowę do ściany, żeby Louis go nie widział.

Usłyszał tylko ciche parsknięcie, a potem poczuł delikatny dotyk na swoim ramieniu i uginające się pod wpływem ciężaru łóżko.

Harry odwrócił głowę i napotkał przed sobą niższego chłopaka. I znowu patrzyli się na siebie przez chwilę, ale Louis to przerwał.

-Umm... więc.... no ja wiem, że może nie jestem dobrym pocieszycielem, ale jestem dobrym słuchaczem, więc możesz mi powiedzieć co się stało.-odparł lekko zmieszany.

Harry uśmiechnął się lekko. Naprawdę chciał to komuś powiedzieć, ale nie był na to gotowy. Szczególnie nie był gotowy na to, żeby powiedzieć to Louisowi, którego nawet do końca nie zna. 

Poczuł, że pod jego powiekami znowu zaczęły zbierać się łzy. Pochylił głowę w dół, aby Louis tego nie zauważył, ale niestety jego starania poszły na marne.

-Hej, Harry już w porządku. Nie musisz mi nic mówić, jeśli nie chcesz, bo ja tylko staram się pomóc.-odparł szatyn i pocieszająco ścisnął go za kolano i nie wiedzieć czemu, Harrego przeszły przyjemne dreszcze.

-Ja...Louis, ja ciebie tu ściągnąłem, a ty tracisz swój czas na... jakieś moje bez-bezsensowne płaki. Przepraszam...-wyszeptał przez szloch loczek.

-Nie przepraszaj, okej? Spokojnie, sam tu chciałem przyjść, tak? Już dobrze...-uciszał go starszy a loczek wtedy znowu przywrócił wzrok na jego twarz.  

Czy to dziwne, że im częściej patrzył się w jego oczy, tym bardziej odnosił wrażenie, że Louis mógłby być osobą, w której się zauroczył? Nie, oczywiście, że nie. Zna go niespełna 2 tygodnie, to nie jest możliwe.

Ale jego oczy...morsko-niebieskie oczy, w których Harry dosłownie się topił. Te długie rzęsy. I jego włosy, na które wyższy pozwolił sobie teraz przesunąć wzrok. Cholerne szatynowo-karmelowe włosy Louisa Tomlinsona, idealnie ułożone na bok. Tak bardzo chciałby zatopić w nich palce. Ciało niższego, które zdążył szybko przeskanować, było równie idealne. Miał na sobie bluzę, ale kiedy widział go dzisiaj w domku, zwrócił uwagę na jego idealnie umięśnione i wytatuowane ramiona, których nie zakrywał jego tank top. Dodatkowo perfekcyjnie opalona skóra...nie mógł ukrywać tego, że to mu się spodobało. Jego twarz. Idealne proporcje. Perfekcyjny nos. Nie za mały, nie za duży po prostu...idealny. Kości policzkowe, które loczkowi tak bardzo się podobały. No i jego zarost, który niezależnie jakiej długości był- młodszy uważał, że i tak by mu się podobał. A jego...jego usta, na które aktualnie patrzył, wydawały się takie bliskie, ale jednak tak odległe. Co prawda, nie były pełne i duże, raczej małe i cienkie, ale nadal- idealne.

Czy to właśnie był opis ideału według Harrego Stylesa?

Kiedy loczek tak patrzył się na Louisa, nawet nie zauważył, że się uspokoił. Jedyne co nachodziło mu na myśl to to, że Louis nie wiedzieć czemu też się mu przyglądał i to równie uważnie. No i to, że posiada cholerne usta...

things we'd never say to someone else out loud | L.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz