27

233 18 9
                                    

Kochał usta Louisa. Harry miał wrażenie, że były one stworzone specjalnie dla niego. Uczucie podczas tego, gdy szatyn całował go w usta, na żuchwie i po szyi, było czymś, co zdecydowanie mógł chcieć czuć do końca życia.

Razem z Louisem, kolejny tydzień z rzędu, podczas przerw pomiędzy lekcjami, ukrywali się w sali muzycznej, do której nikt nie wchodził i wykorzystywali ten czas na pocałunki. Robili to i dzisiaj, po tym, gdy Harry odważył się zaciągnąć Louisa do sali i sam zainicjować pocałunek. Nie wyszło mu to na marne.

-Ile jeszcze mamy czasu, Haz?- wymamrotał szatyn między namiętnymi pocałunkami.

-Hm...nie wiem...- odpowiedział niedbale brunet i kontynuował całowanie.

Ich wargi były doskonale do siebie dopasowane. Tańczyły w rytmie ich oddechów i westchnień. A kiedy Harrego już lekko rozbolały usta, uznał, że się odważy i powoli zszedł nimi na policzek, szczękę, a potem na szyję Louisa, na co tamten sapnął ze zdziwienia i pozwolił brunetowi kontynuować jego czynność na kolejne kilka minut.

-Harry...Haz, naprawdę kocham twoje usta kochanie, ale nie chcemy chyba, żeby ktoś nas zobaczył, hm?- Louis odsunął się delikatnie od Harrego.

A ja kocham ciebie.

-Tak, w porządku.- powiedział zamiast tego i spojrzał w swój telefon. Przerwa kończyła się za trzy minuty, dlatego Loczek przetarł swoje usta i zerknął na swojego chłopaka.

-Wyjdę pierwszy.- uśmiechnął się lekko. Choć byli już razem prawie miesiąc, to nadal spotykali się w tajemnicy, a raczej po prostu nikomu o sobie nie mówili. No może Harry szepnął kilka słów Niallowi i Zaynowi, ale nie mówił nic o ich związku. Choć oni pewnie sami się domyślali.

-Poczekaj.- Loczek poczuł jak dłoń szatyna złapała go za łokieć, gdy ruszył do wyjścia.- Ja um... Muszę jechać w weekend z mamą za Manchester. Chciałbym pójść do jednej uczelni i zobaczyć no wiesz... co i jak. Lottie jedzie z nami, ale bliźniaczki nie. Czy mógłbyś  może wziąć do siebie Daisy i Phoebe? Twoja ciocia rozmawiała z moją mamą i się zgodziła, z resztą często tam bywały, ale one chciały, żebyś to ty się nimi zajął. Czy to okej?

-A-ale... mieliśmy się spotkać i pojechać do instrumentalnego domku w ten weekend, Lou. Nie pamiętasz?- Harry posmutniał. Wolał spędzić pierwszy dzień lutego ze swoim chłopakiem, a nie siedząc w domu i opiekując się dziećmi. Uwielbiał te dziewczynki, ale...ten jeden dzień.

-Haz...wiem pamiętam, ale to dla mnie ważne, tak? Przecież możemy równie dobrze spotkać się w tygodniu.- szatyn westchnął, łapiąc bruneta za dłoń.

-O-okej. Dobrze zajmę się nimi.- odparł zawiedziony. Czy Louis naprawdę nie pamiętał? Oczywiście nie miał mu tego za złe, bo to mogło się zdarzyć, jednak nie chciał być też upierdliwy i mu o tym przypominać. Miał rację. Mogą się spotkać w tygodniu, a urodziny, o których szatyn najpewniej nie wie może kolejny raz spędzić w domu. Za dużo oczekiwał.

° • ° • °

-Dzień dobry.- Harry usłyszał stłumiony głos szatyna, gdy jadł śniadanie.

-Dzień dobry, Louis.- słysząc głos cioci, brunet szybko zjadł ostatnią łyżkę płatków i przeżuwając je włożył szybko miskę do zlewu i pobiegł w kierunku drzwi, w których zauważył Louisa i dwie bliźniaczki.

Jego chłopak posyłał mu uśmiech, a Harry oczywiście go odwzajemniał szeroko, gdy wycierał swoje dłonie o bluzę.

Nagle wszyscy usłyszeli głośny pisk.

-To czajnik. Ja pójdę go wyłączyć, a ty Harry przyjmij od Louisa dziewczynki!- krzyknęła ciocia Audrey, gdy zmierzała w kierunku kuchni.

-Cześć.- uśmiechnął się Harry w kierunku dzieci.

things we'd never say to someone else out loud | L.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz