Tekst dla Eriko (Uchihasekualna)
Obito x Sakura, dramat, wojna, śmierć postaci
Bohaterowie poboczni: Kakashi, Sasuke, Naruto
Jej chłopcy byli silni, najpotężniejsi z shinobi zjednoczonych wiosek. To jednak nie wystarczyło. Nadal pamiętała słowa Kakashiego z pierwszej prawdziwej misji w Krainie Fal. Na tym świecie są dzieci młodsze od ciebie Naruto, przy tym silniejsze ode mnie. Myślała, że muszą być bardzo samotni. Nie brała pod uwagę, że takie osoby mogą być przy tym szalone.
Biała maska, naznaczona rzędami okręgów, leżała u jego stóp.
Ile godzin minęło odkąd tu trafiła? Czy minął już dzień? Bała się poruszać po świecie, w którym zamknęło ją Kamui wroga. Prostokątne głazy otaczały ją ze wszystkich stron. Sakura zerknęła w dół, żeby przyjrzeć się ich podstawom, ale poza czarną, bezkresną czeluścią nie widziała niczego.
Dłonie leżały na nieruchomej klatce Kakashiego. Dawno przestała próbować go uleczyć. Nie miała w sobie grama chakry, a on był tak bardzo martwy, że nawet jutsu Chiyo nie zdołałoby go przywrócić.
Oczywiście próbowała go użyć. Kiedy wszystko zawiodło, a chakra wylewała się z niej, jak z pękniętego glinianego kubka, chciała oddać swoje życie. Hatake zrobiłby więcej na tej wojnie niż ona i był dużo lepszy w roli ostatniego ocalałego. Miał już doświadczenie. Jednak nie potrafiła. Okazało się, że sama obserwacja, kiedy robiła to Czcigodna, nie wystarczyła.
Twarz wroga była obca, jednak poznała wzór Mangekyo w czerwonym oku. Identyczne miał Kakashi.
Kiedy Uchiha zamknął ją w obcym wymiarze, chciał go zabrać. Nie pozwoliła na to. Rzuciła się przykrywając Kakashiego własnym ciałem. Już wtedy czuła, że jest nieodwracalnie martwy. Obito mógłby z łatwością ją odsunąć, siłą popchnąć na ziemię, ale zamiast tego spojrzał smutno i szepnął "dobrze, może zostać, już cię nie skrzywdzi".
Widziała kiedyś zdjęcia dawnej drużyny Kakashiego. Chłopiec z fotografii nie przypomniał w najmniejszym stopniu mężczyzny, który niszczył ich świat. Pamiętała uśmiech, który rozjaśniał mu twarz. Był jak Naruto.
Spojrzała w górę. Często robiła tak w przeszłości, kiedy w środku nocy opuścił ją sen. Chociaż gwiazdy nie mogły nigdy pomóc w jej rozterkach, to w jakiś magiczny sposób zawsze uspokajały. Zmarszczyła brwi. Nawet jeśli te dziwne niebo przypominało noc w środku żywej, rozświetlonej latarniami Konohy, to nie potrafiła tak pomyśleć. Czy było sztuczne? Jej oprawca znalazł to miejsce, a może stworzył? Nie ważne, wystarczyło, że było obce. Nie umiała mu zawierzyć.
Czy cokolwiek z ich świata jeszcze istniało? Coś poza tym okropnym drzewem chakry i bestią, którą przyzwali wrogowie? Czy ktoś nadal ukrywał się w sąsiednich wioskach? Może ludzie na drugim końcu świata jeszcze o niczym nie wiedzieli?
Bogowie, nie chciała myśleć o Naruto i Sasuke. Obawy by ją złamały. Może o to chodziło w tym wszystkim? Miała pęknąć i rozpaść się na kawałki, z których nic już nie powstanie. Może zamknął ją tutaj, żeby nie przeszkadzała? Nie przywołała więcej Katsuyu, nie leczyła, nie plątała się pod nogami. Nikt nie przyjdzie nawet, żeby ją dobić.
Wciąż walczą. Jej chłopcy walczyli przez całe życie. Nie tak łatwo było ich powstrzymać.
Położyła się obok martwego Kakashiego i dotknęła maski na jego policzku. Mogłaby ją teraz zdjąć i odkryć sekret, który zajmował myśli drużyny siódmej przez tyle lat.
Nie, pomyślała zamykając oczy. Nigdy bym ci tego nie zrobiła.
Bała się tego, co czekało ją w ich świecie. Na początku godzinami krzyczała i płakała, próbowała coś zniszczyć, znaleźć drogę ucieczki. Później czuła żal i strach, a okropne myśli sprawiały, że drżała na całym ciele i tylko zimna, martwa dłoń Kakashiego pozwoliła jej się uspokoić. Teraz nawiedziła ją dziwna stagnacja. Mogła jedynie czekać, aż ktoś się pojawi. Może go zabili i wszystko się skończyło, pomyślała. Zniszczyli jedynego człowieka, który potrafił ją stąd wyciągnąć. Ale to nic, mogła znieść takie poświęcenie w zamian za pokój.
W tym świecie czas płynął w dziwny sposób. Jej zegarek, który miała ukryty w poręcznej torbie, odmierzał czas w tył. Minęły kolejne minuty, a może godziny, kiedy usłyszała dźwięk zasysanego powietrza. Otworzyła oczy. Te upiorne odgłosy towarzyszyły jutsu teleportacji, przez które tu trafiła.
Mężczyzna był cały we krwi. To nic dziwnego w świecie shinobi, zdążyła się do tego przyzwyczaić. Nawet polubiła jej mdły zapach podczas godzin, tygodni, miesięcy spędzonych w szpitalu. Obito nie wyglądał na rannego. Poczuła żółć na języku, kiedy pomyślała do kogo krew może należeć.
Nie potrzebowała jedzenia. Miała swój zestaw tabletek militarnych, który wystarczyłby jej jeszcze na wiele długich dni. Ale na widok szklanej butelki z wodą jej oddech stał się płytszy. Żałowała, że nie potrafiła wykonać żadnego jutsu wody.
Ciało Sakury było sztywne odkąd się pojawił, dlatego nie mogła spiąć się jeszcze bardziej, kiedy zaczął iść w jej kierunku. Nadal miała tak mało chakry, że nie mogłaby zrobić niczego. Postawił butelkę kilka kroków od niej i cofnął się. Pomyślała, że traktuje ją na jak wystraszone zwierzę. Tym miała teraz być? Zabawką w klatce, którą stworzył? Zaczęła pić. Nie obchodziło jej, czy woda jest zatruta, czy umrze po tym w konwulsjach albo zaśnie spokojnym, wiecznym snem. To nie miało znaczenia, bo pozbawiona płynów jeszcze przez parę godzin mogła naprawdę źle skończyć. Już czuła pierwsze oznaki odwodnienia. Kiedy jej gardło przestało piec zapytała:
— Czy wyjdę stąd?
Jego oczy były dziwne. Wyglądał, jakby patrzenie na nią sprawiało mu fizyczny ból. Nie wiedziała czym było to spowodowane, ale chciała tego. Każdego najmniejszego ukłucia winy lub żalu z nieznanych powodów. Chciała, żeby cierpiał. Nie ważne co się za tym kryło.
— Potrzebuję jeszcze chwili. Wybacz mi.
Zaczął się odwracać w kierunku, gdzie przed minutą znajdował się portal stworzony przez jego Sharingan. Wiedziała, że nie może z nim walczyć, osiągnął boską moc, ale nie mogła zostać tu przez kolejne godziny i czekać. Nogi paliły żywym ogniem, kiedy podniosła się z ziemi. Czuła kłucie w sercu, gdy sięgnęła po rezerwy chakry, które były potrzebne jej organizmowi do życia. Musiał wysłać ładunek energii do stóp, musiała być szybsza. W ostatniej sekundzie wskoczyła w wir do jej świata.
Upadła na kolana. Zapach popiołu sprawił, że chciało jej się kichać. Pamiętała skaliste podłoże, na którym walczyli razem z makabrycznymi stworzeniami.
— Nie powinnaś tu być — szepnął niebezpiecznie blisko niej. Zrozumiała, że nachylał się nad jej ciałem, a jego duże dłonie dotykały ramion. — Chciałem wszystko przygotować. Jeszcze panuje tu bałagan.
Chciała wbić palce w ziemię, ale to była lita skała. Poczuła ból łamanych paznokci, które pod wpływem siły odchodziły od jej palców. Nie chciała patrzeć, nie chciała widzieć, ale musiała.
Serce, które roztrzaskało się z chwilą zobaczenia martwego ciała Kakashiego, przeszył ból nie do opisania. Jej chłopcy, potężni i genialni, leżeli skąpani we krwi. Cudowne, niebieskie oczy Naruto patrzył na nią pozbawione życia. Krzyk rozerwał jej gardło. Nie potrafiła oddychać, nie mogła się opamiętać.
— Tutaj już nic ci nie grozi. To nowy lepszy świat.
Dotykał jej policzków. Palce umazane ciepłą krwią sunęły powoli po skórze. Jeszcze chwilę temu krążyła w czyimś ciele. Nie miała w czym sprawdzić swojego odbicie, ale pomyślała, że musi to przypominać barwy wojenne, które dzieci rysują węglem na swojej twarzy i bawią się w śmierć.
— Nikt już cię nie skrzywdzi, Rin. Przysięgam.
CZYTASZ
Zamówienia na zbawienie | Zbiór one-shotów
RomansaJest to zbiór moich tekstów z bloga Zbawienie na sprzedaż, z których jestem najbardziej zadowolna. Co kilka miesięcy otwieramy zamówienia na one-shoty, o których chcielibyście przeczytać. Nie istnieje określony motyw przewodni poza fondomem Naruto...