Rozdział 31

885 36 19
                                    


" Obawiam się, że kiedy moje marzenie się ziści, nie będę już miał w życiu żadnego innego celu"*


Oliwia


- O kurwa! - wydusiłam przełykając głośno ślinę.

Obok naszego stolika stał ON. Górował nade mną. Wyglądał przy tym bardzo seksownie. W idealnie skrojonym czarnym smokingu i ta biała koszula pod którą ukrywały się tak dobrze mi znane ramiona o których marzyłam każdego dnia.  Oddech mi przyśpieszył i bezwiednie rozchyliłam usta. Chciałam żeby chwycił mnie w ramiona i pieścił każdy spragniony skrawek mojego ciała. Poczułam wilgoć zbierającą się między udami i twarde jak kamień sutki napierające na materiał sukienki. Był tak blisko, a jednak tak daleko bo jego twarz wyrażała teraz chęć mordu, ale zobaczyłam też ten błysk w oku który znałam. Wskazywał ulgę i pożądanie. Poprawiłam się na krześle i odgoniłam natrętne myśli. Otrząśnij się idiotko, on zaraz złapie cię za szyje i udusi na oczach tych wszystkich ludzi, a ty myślisz o jego języku w ... Potrząsnęłam głową i zanim zdążyłam coś powiedzieć usłyszałam kobiecy głos, który sprowadził mnie na ziemię

- Tu jesteś, wszędzie cię szukałam. Dobry wieczór, niestety musze zabrać tego przystojnego mężczyznę. Życzę udanego wieczoru - uśmiechnęła się wsuwając rękę pod ranie Vincenta i niemal odciągając go od naszego stolika.

Poczułam potworny uścisk w klatce piersiowej. To była kobieta którą widziałam tamtego dnia w jego domu. Nadal z nią był. Przez te wszystkie miesiące gdy ja marzyłam o jego ustach, on obdarzał pieszczotami inna kobietę. 


- Czy to był twój brat? - zwrócił się Noah w stronę Luki przerywając niezręczną ciszę

- Tak, ale nie pozwólmy sobie popsuć wieczoru i nie zwracajmy na niego uwagi - powiedział bardziej do mnie niż do Noah ściskając moją dłoń pod stołem w pocieszającym geście.

Łatwiej powiedzieć trudniej zrobić pomyślałam. I wtedy poczułam wściekłość. Uciekłam na drugi koniec świata, chciałam odciąć się od przeszłości. Zaczynałam na nowo układać swoje życie i wszystko wróciło jak pieprzony bumerang. Znowu siedziałam u boku Luki, choć tym razem nic nas nie łączyło, a Vincent był gdzieś niedaleko obserwował mnie, czaił się. Czułam jego palący wzrok na swojej skórze i chciałam uciec stąd jak najszybciej. Moja lekko wstawiona przyjaciółka widząc moje zdenerwowanie przeprosiła panów i chwiejnym krokiem pociągnęła mnie w stronę toalet. Bałam się ruszyć, ale w końcu zmusiłam nogi do posłuszeństwa i niemal pobiegłam za Gośką. Gdy drzwi się za nami zamknęły i uznałyśmy że jesteśmy same oparłam ręce o umywalkę i rozpłakałam się jak dziecko. Nie wiem czy mój płacz był spowodowany strachem czy bólem, że inna kobieta miała to co powinno należeć do mnie, ale w tej chwili było mi wszystko jedno musiałam dać upust emocjom. 

- Co to kurwa miało być? Skąd ten dupek się tu wziął? - warknęła moja przyjaciółka nerwowo poprawiając włosy.

Wzruszyłam tylko ramionami nie mogąc wydobyć z siebie słowa 

- Mówiłam żebyśmy wyjechały, że tan dupek Luka sprowadzi na nas pecha. Jeszcze brakuje żeby zjawił się twój braciszek i mamy komplet pieprzonego testosteronu - burknęła i przytuliła mnie mocno.

Otarłam dłonią twarz i spojrzałam w swoje odbicie. Poczułam adrenalinę, buzowała w moich żyłach niczym pędzący pociąg. Za kogo oni wszyscy się uważali? I wtedy pierwszy raz dotarło do mnie że jestem Benotti. Wyznanie tego oczywiście nie wchodziło w grę, ale ja to wiedziałam. W moich żyłach płynęła krew groźnego i bezwzględnego człowieka, a zachowywałam się jak przestraszona, pokonana ofiara. Zabawne że takie rzeczy dotarły do mnie w hotelowym kiblu, ale cóż. Wypuściłam głośno powietrze i przemyłam twarz wodą. Wyciągnęłam z torebki kosmetyki i poprawiłam makijaż. Gośka chodziła nerwowo i spoglądała na mnie, a ja po woli i starannie poprawiałam szminkę na ustach. Wygładziłam sukienkę dotykając brzucha, który w odcinającej się pod biustem kreacji był niemal nie widoczny. 

- To jak wychodzimy? Zamawiasz taksówkę? - zapytała Gośka gdy sięgałam po telefon

Uśmiechnęłam się tylko przykładając aparat do ucha. Po drugim sygnale usłyszałam władcze

- Witaj księżniczko

Jego lekceważący ton podziałał na mnie jak płachta na byka. Traktował mnie z wyższością, bawiąc się moim życiem, ale koniec z tym

- Ty kurwa pierdolony oszuście! - warknęłam. Dobrze się bawisz moim kosztem? 

Po drugiej stronie nastała cisza, słychać było tylko delikatną muzykę i jakieś głosy, które po chwili umilkły.

- Musisz podać więcej szczegółów bo chyba nie bardzo rozumiem - usłyszałam

- Po co wysłałeś mnie na drugi koniec świata, obiecywałeś spokój i nowe życie skoro zmieniło się tylko miejsce, a piekło w którym tkwiłam nadal mnie prześladuje?

Sidła Namiętności - Odrodzenie #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz