" Przyjaciel to ktoś, kto rozumie twoją przeszłość, wierzy w twoją przyszłość i akceptuje cię takim, jakim jesteś." *
Oliwia
Dojechałam do swojego mieszkania późno w nocy. Jego wzrok, zimny i pozbawiony emocji stawał mi przed oczami ilekroć je zamykałam. Czerwone ferrari zaparkowałam przed wejściem. Nie miałam zamiaru się ukrywać, w prawdzie nie wiedziałam, co zrobię dalej, ale ukrywanie się nie miało sensu. Przetarłam twarz dłonią, a przed oczami stanął mi obraz Vincenta. Siedział na miejscu kierowcy, uśmiechał się łobuzersko i delikatnie muskał moje udo. Kurwa! Że też musiałam zabrać akurat ten samochód. Czułam w nim nawet jego zapach, jakby był obok. Wysiadłam z auta i trzasnęłam z całej siły drzwiami. Pieprzone wspomnienia, ciekawe co jeszcze siedzi w tej mojej durnej makówce. Zajrzałam pod glinianą donicę obok wejścia. Trzymałam tam zapasowy klucz, o którym wiedziała tylko Gośka. Na szczęście był na swoim miejscu. Przekręciłam zamek i weszłam do mieszkania pogrążonego w mroku. Zabawne, myślałam, że gdy tu wejdę poczuję ulgę, poczuję się bezpiecznie, a poczułam pieprzone dreszcze, jakby ktoś czaił się w kącie, by strzelić mi w łeb. Wychodzi na to, że przez Vincenta mam nie tylko poranioną duszę, ale również zrytą psychikę, bo przebywanie z nim sprawiło, że jego paranoje na punkcie bezpieczeństwa wchłonęłam jak gąbka. Nie zapalając światła usiadłam na sofie i objęłam głowę w dłonie. Co ja mam teraz zrobić? Po pierwsze muszę porozmawiać z Luką, ale co ja mu powiem? Przecież ja sama jeszcze nie mogę w to wszystko uwierzyć, mamrotałam sama do siebie. Nagle w mieszkaniu zapaliło się światło i rozległ się przeraźliwy krzyk.- Wynoś się, bo rozpierdolę ci łeb!!!
Spojrzałam w stronę, z której usłyszałam groźbę? I cholera, nawet nie wstałam z kanapy. Wychodzi na to, że ostatnie przejścia sprawiły, że nie tak łatwo mnie wystraszyć. Na środku salonu stała Gośka w kusej koszulce i z bejsbolem w rękach. Kij wypadł jej z rąk głośno uderzając o podłogę. Obie jak na zawołanie zaczęłyśmy głośno ryczeć, a potem wpadłyśmy sobie w ramiona. Nie wiem jak długo to trwało, sekundy, minuty, ale czułam się wspaniale w objęciach jedynej prawdziwej osoby w tej całej popieprzonej komedii, w której miałam zaszczyt grać główną rolę.
- O Boże, Oliwia, to ty, to naprawdę ty. Gdzie ty byłaś? Dlaczego nie zadzwoniłaś? Jak mogłaś mi to zrobić? - pytała przez łzy.
Nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć, zupełnie jak wtedy, gdy to Luka zasypywał mnie podobnymi pytaniami. Minęłam ją i usiadłam z powrotem na sofę, ręce oparłam o kolana, a dłońmi zakryłam twarz. Moja przyjaciółka nie należała do cierpliwych osób i zanim znowu zaczęła zadawać pytania uklęknęła przy moich nogach i potrząsnęła mną jak szmacianą lalką.
- Kurwa, Oli, co się dzieje? Ktoś zrobił ci krzywdę? Odezwij się do mnie, do chuja.
Spojrzałam na nią oczami pełnymi łez i wyciągnęłam przed siebie dłoń, na której lśniła obrączka.
- O ja pierdole! Co to, kurwa, jest? - zapytała z wrodzoną delikatnością.
- Wyszłam za mąż - odparłam, tylko tyle mogłam powiedzieć i znowu zaczęłam ryczeć jak małe dziecko.
Odskoczyła ode mnie jak oparzona i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju.
- No, kurwa, zajebiście! A o zaproszeniach to zapomniałaś?
- No w sumie to zapomniałam - wyłkałam.
Taka była prawda, "zapomniałam" o wszystkich i o wszystkim, a teraz, gdy sobie przypomniałam było już po wszystkim.
- Nie no, ja w to, kurwa, nie wierzę! Ja się chyba przesłyszałam! Jak mogłaś? A Luka? Tak cię szukał, razem szukaliśmy, zamartwialiśmy się, nie, my odchodziliśmy od zmysłów, a ty sobie stan cywilny zmieniałaś? - darła się na mnie jak na rozwścieczona hiena.
Podniosłam się bez słowa jak zombie i z kuchennej szafki wyjęłam wino i dwa kieliszki.
- Siadaj, na trzeźwo nie dam rady - powiedziałam napełniając nam kieliszki.
- Super! Spóźniony panieński? A może wypijemy toast za szczęście młodej pary? - rzuciła siadając naprzeciwko mnie.
- Nie, kochana, za nieszczęście - powiedziałam unosząc kieliszek i wypijając prawie całą jego zawartość - Wyszłam za mąż - dodałam.- No to już, kurwa, wiem, ale za kogo i dlaczego, do cholery?
- Za brata Luki, Vincenta Russo - te słowa ledwie przeszły mi przez gardło.
- Co, kurwa? Za kogo? Ja się chyba jeszcze nie obudziłam - zaczęła się krztusić.
Zaczęłam opowiadać ostatnie cztery tygodnie mojego życia, o tym jak zostałam uprowadzona po przyjęciu, a Vincent okazał się być nie tylko bratem Luki, ale i szefem sycylijskiej mafii, o pobycie w posiadłości, o wypadku, utracie pamięci, postrzale i wreszcie o tym, że wyszłam za faceta, który okazał się kłamcą i zakpił ze mnie w ohydny sposób. Gośka słuchała wszystkiego z zaciekawieniem nie odzywając się ani słowem, co przyznam było trochę do niej nie podobne. Potem sięgnęła po drugą butelkę i otwierając ją zapytała:
- Czekaj, bo nie kumam. Strzeliłaś do faceta, a on się z tobą ożenił?- Jezu, Gocha! Serio? A to, że tego nie pamiętałam to załapałaś? - zapytałam już lekko wstawiona.
Moja przyjaciółka zaczęła pukać się w czoło.
- Stara, no sama przyznaj, facet ma jaja jak dwa kokosy. Sprzedałaś mu kulkę, a on zamiast ukręcić ci łeb i zakopać w ogródku wcisnął ci na palec obrączkę. To dopiero mafia z klasą - zachichotała.
Mimo wypitego alkoholu mi do śmiechu nie było, zwłaszcza, że musiałam zmierzyć się nie tylko ze swoim bólem, ale także wbić sztylet w serce Luki. I jak na złość pijana już Gośka wpadła na genialny pomysł, by mi pomóc. Złapała za telefon, który w ostatniej chwili udało mi się jej zabrać.
- Co ty wyprawiasz?! - warknęłam.- Musisz zadzwonić do Luki, powiedzieć mu to wszystko - wybełkotała chwiejąc się lekko.
- Nie mogę! Nie dzisiaj, najpierw muszę to wszystko przemyśleć.- Jakie, kurwa, przemyśleć? Facet od miesiąc szuka cię jak wariat, a ty chcesz myśleć?
Popatrzyła na mnie chwilę, gdy nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Usiadła i przechyliła kieliszek, a potem wycelowała we mnie palcem.
- Ty go kochasz! Ty się, kurwa zakochałaś, w tym mafijnym dupku.
Zmierzyłam ją wzrokiem jak jakąś wariatkę, Zacisnęłam ręce w pięści, aż pobledły mi knykcie.
- Nienawidzę go! To egoista bez uczuć, pozbawiony zasad moralnych dupek, nie chcę go nigdy więcej widzieć.
Przyjaciółka popatrzyła na mnie ze współczuciem i złapała moje wciąż zaciśnięte pięści w dłonie.
- Kochanie, spokojnie, to tylko facet, jeśli nie chcesz go widzieć to nie musisz. Jak tylko wytrzeźwiejemy złapiemy samolot, nie wiem, do Grecji, Hiszpanii może nawet do Ameryki Południowej i tyle nas widzieli. Pieprzyć ich wszystkich, mamy siebie - wyszeptała.
Przytuliłam ją mocno do siebie, moja kochana Gośka, zawsze widziała wyjście nawet z najbardziej popapranej sytuacji. Ja jednak wiedziałam, że Vincent nie jest człowiekiem, przed którym da się uciec. To nie wchodziło w grę. Jedyną opcją było stawienie mu czoła, tylko że na razie nie byłam na to gotowa. Teraz liczył się tylko Luka, choć na niego też byłam wściekła, bo gdyby wyznał mi całą prawdę to wszystko by się nie wydarzyło.
- Oli, ale jedno mnie zastanawia, dlaczego on to zrobił? No wiesz, porwanie, ślub? Nie mógł tak po ludzku skoro na ciebie leciał?
Przechyliłam kieliszek z resztką wina, które w nim było i spojrzałam w pijane oczy przyjaciółki jakbym zdradzała jej największy sekret na świecie.
- On to zrobił z zemsty. Luka i Vincent byli związani z jedną kobietą, która wyglądała jak ja. Luka ukradł ją Vincentowi, a teraz Vincent postanowił zrobić to samo. Postanowili, że pobawią się nową zabawką, bo stara się popsuła.
- O rzesz, kurwa, ja pierdole - inteligentnie skwitowała moja przyjaciółka, a potem udałyśmy się do sypialni kończąc wino i temat mojego, pożal się Boże, męża.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* Autor nieznany
CZYTASZ
Sidła Namiętności - Odrodzenie #2
RomancePo odzyskaniu pamięci Oliwia jest zdezorientowana i zraniona. W myśl zasady "co cię nie zabije to cię wzmocni" postanawia patrzeć w przyszłość z nową nadzieją. Jednak jak żyć, gdy bolesna przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, a mężczyźni, którzy wy...