Rozdział 4

877 36 7
                                    


" Przeszłości nie da się zmienić, ale przyszłość wygląda całkiem nieźle. Jest pełna nieskończonych możliwości" *


Oliwia

Chyba pierwszy raz od powrotu z Palermo przespałam spokojnie całą noc. Wstałam z łóżka i udałam się prosto do kuchni z której unosił się zapach świeżo parzonej kawy.

- Przepraszam, nie chciałam cię obudzić, pierwszy raz przespałaś całą noc nie zrywając się z krzykiem - Gośka posłała pocieszające spojrzenie w moja stronę.

- Która godzina?

- Dochodzi jedenasta.

- Co?

Spojrzałam na zegarek i faktycznie Gośka miała rację. Jak mogłam spać do tej godziny?

- Kochanie należało ci się, jesteś wypoczęta, zrelaksowana, a za pół godziny gotowa do wyjścia czeka nas dzisiaj dzień pełen wrażeń, wszystko zaplanowałam.

- Wolałabym jednak zostać - powiedziałam patrząc z nadzieją w oczy przyjaciółki

- Ja nie pytam co byś wolała, ja mówię jak będzie. 

Uśmiechnęłam się kpiąco

- A jak mnie niby do tego zmusisz?

- Hmmm może zadzwonię do Luki i powiem że nie możesz doczekać się wieczora i ma tu natychmiast przyjechać, albo jeszcze lepiej zadzwonię do Vincenta i powiem że jesteś napalona i czekasz aż zerwie z ciebie majteczki. 

- Jesteś szurnięta nie odważysz się - krzyknęłam

W tej chwili Goska chwyciła mój telefon i z entuzjazmem zaczęła stukać w klawiaturę, a ja o mało nie dostałam zawału. Ta wariatka naprawdę była gotowa to zrobić. Wstałam i ruszyłam w jej kierunku by zabrać swój telefon z jej rąk na co ona zaczęła piszczeć i uciekać, aż w końcu obie upadłyśmy na podłogę śmiejąc się tak beztrosko jak kiedyś. To było cudowne uczucie na chwilę zapomnieć o wszystkim co mnie przytłacza.

- I taką chcę cię widzieć zawsze, a jeśli jeszcze raz zobaczę, że płaczesz przez któregoś z tych palantów to pomogę ci ich zabić, a potem zakopać gdzieś na odludziu - skwitowała moja przyjaciółka.

Spojrzałam na nią z niedowierzaniem i znowu parsknęłam śmiechem 

- To jak planujemy morderstwo czy ruszamy zrobić z ciebie człowieka? - zapytała

 Tak naprawdę nie miałam ochoty na ten cały dzień spa, mój wygląd był dla mnie w tej chwili najmniej istotną sprawą, ale moja współlokatorka nie należała do osób którym się odmawia, więc po dwudziestu minutach schodziłam na dół pierwszy raz od dwóch tygodni.
 
Muszę przyznać że Goska naprawdę się postarała masaże, maseczki na twarz, odświeżony kolor włosów i makijaż naprawdę poprawiły mi humor i dodały nieco pewności siebie. Po kilku godzinach spędzonych w spa czułam się naprawdę przepełniona nową energią. Pachnące i  zrelaksowane udałyśmy się do centrum handlowego. Musiałam kupić trochę ciuchów, bo Vincent skrupulatnie zadbał o to by moje mieszkanie wyglądało tak jak bym naprawdę wyjechała. Większość moich rzeczy zniknęła, a przyznam szczerze że choć ciuchy Gośki były w moim rozmiarze nie miałam ochoty na okrągło  paradować w spódniczkach i topach nie pozostawiających wiele wyobraźni. Urocza ekspedientka zapakowała przy kasie nasze zakupy, a mi zrobiło się słabo na widok rachunku. Miałam sporo oszczędności, bo praca w hotelu pozwalała mi na minimum wydatków, ale z wiadomych względów od jakiegoś czasu nie pracowałam i nie zapowiadało się żebym prędko znalazła nowe zatrudnienie więc musiałam żyć oszczędnie. Ostatecznie zapłaciłam rachunek i udałyśmy się do samochodu. W drodze do domu zahaczyłyśmy jeszcze o knajpkę z której wzięłyśmy pachnącą pizzę i jakieś przekąski. Spojrzałam we wsteczne lusterko już któryś raz co oczywiście nie umknęło uwadze Gośki.

- Co jest? Ducha zobaczyłaś?

Docisnęłam pedał gazu nie odpowiadając ani słowem. Od dłuższego czasu wydawało mi się że jeździ za nami czarny suv i przysięgam, że facet za kierownicą przypominał Enzo. 

- Kurwa Oli co ty wyprawiasz? - krzyknęła Gocha wyrywając mnie z zamyślenia. 

- Wydaje mi się że ktoś za nami jedzie - odpowiedziałam zjeżdżając na pobocze.

Zanim Gośka zdążyła wykrzyczeć wszystkie znane jej przekleństwa, wyskoczyłam z samochodu, ale suv tylko nas minął i pojechał dalej. Gośka wyskoczyła z auta i zaczęła potrząsać mną krzycząc przy tym jak opętana.

- Czyś ty kurwa oszalała, co ty odpierdalasz, zawału przez ciebie dostanę

Zwiesiłam głowę, a z moich oczu pociekły łzy. Przez chwilę miałam nadzieję że to on, że stanie przede mną i obejmie mnie mocno, a jego seksowny zachrypnięty głos otuli moje zmysły i przyniesie ukojenie duszy. Spojrzałam w oczy przyjaciółki, która zdawała się w końcu zrozumieć moją reakcję, podeszła i przytuliła mnie mocno do siebie głaszcząc po głowie. 

- Wszystko będzie dobrze Oli, jedzmy do domu.


Dochodziła piętnasta, a ja stresowałam się jak przed pierwszą randką. Przez cały dzień nawet nie miałam czasu zastanowić się co powiem gdy mężczyzna który jeszcze miesiąc temu był całym moim światem stanie przede mną. Gośka spojrzała na mnie i aprobatą pokręciła głową. 

- Kochana wyglądasz bosko, Luka padnie na twój widok. 

- Nie to jest celem mojej wizyty u niego wariatko - burknęłam

- To nie ważne, ważne że wyglądasz zajebiście, a reszta sama potoczy się swoim torem

Faktycznie miała trochę racji wyglądałam nawet dobrze. Cienie i opuchlizna pod oczami były prawie nie widoczne, a ja w końcu czułam się całkiem nieźle w swoim ciele. Włosy ułożyłam w delikatne fale, a usta podkreśliłam czerwoną pomadką. Jeansowe boyfriendy, biały top i czarne szpilki, a do tego żakiet w tym samym kolorze i byłam gotowa. Do czarnej kopertówki wrzuciłam klucze i telefon, a na nos założyłam złote aviatory. 

- Trzymaj za mnie kciuki - powiedziałam wychodząc z mieszkania. 

- Pamiętaj Oli nic na siłę, jeśli uznasz, że ta rozmowa cię przerasta po prostu wracaj i nie waż się płakać, masz być silna i zdecydowana. 

Przytaknęłam tylko i uściskałam przyjaciółkę, a potem wyszłam z mieszkania. Wsiadając do samochodu rozejrzałam się  dokoła. Jak twierdziła Gośka, chyba miałam paranoje, bo znów dopadło mnie to dziwne uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Droga była krótka, więc bo chwili parkowałam pod apartamentem Luki, a kilka metrów za mną ten sam czarny suv którego widziałam wcześniej.  Po plecach przebiegł mi lodowaty dreszcz, a chwile później wściekłość wstrząsnęła moim ciałem. Byłam niemal pewna, że to Vincent kazał mnie śledzić, tylko po co? Zabawił się moim kosztem, a teraz bawił się w pieprzonego stalkera? Wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę suva który natychmiast odjechał z piskiem. Wyjęłam telefon i już miałam wybrać numer popaprańca który miał czelność nazywać się moim mężem gdy na ręku błysnęła mi obrączka.  Dotknęłam delikatnie platynowego kółeczka, które jeszcze do niedawna symbolizowało naszą miłość, a teraz ciążyło na dłoni niczym kajdany. Zsunęłam ją z palca razem z pierścionkiem zaręczynowym, a na wewnętrznej stronie zobaczyłam napis, którego nie zauważyłam wcześniej. Był chyba po łacinie. Przewróciłam oczami, ale ciekawość wzięła górę. Wygooglowałam napis "UBI TU IB IEGO" "Gdzie ty, tam Ja" Po mojej twarzy spłynęła samotna łza, nie jestem pewna czy ze złości, a może z rozpaczy. Wrzuciłam wszystko do torebki i ruszyłam na górę. Serce waliło mi jak szalone, ale musiałam przekonać się czy to co jeszcze niedawno czułam poczuje znowu gdy spojrzę w ciepłe lazurowe oczy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~'
* Trudi Canavan - Głos Bogów

Sidła Namiętności - Odrodzenie #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz